W 2016 roku po zakończeniu promocji płyty "Annoyance and Disappointment" Dawid Podsiadło zawiesił swoją karierę. Tłumaczył, że po czterech latach życia w świetle reflektorów "czuł się strasznie przygnębiony i zagubiony". Potem jednak okazało się, że prawdziwie trudnym czasem był ten bez muzyki.
Okazało się, że niewiele w życiu robię poza muzyką. I gdy zostałem bez niej, to głównie siedziałem w domu. Trudny czas. Przy okazji okazało się, że nie mogę z tego domu wyjść bez konieczności interakcji z rzeką ludzi, którzy non stop czegoś ode mnie chcą albo na mnie patrzą, proszą o coś i pytają. To jednak osaczające. Głównie więc siedziałem w domu i traciłem zapał do robienia rzeczy, które sprawiały mi przyjemność - powiedział w wywiadzie dla magazynu "Zwierciadło".
Dawid Podsiadło. Cena za popularność
Utrata prywatności to cena, jaką muzyk płaci za swoją popularność.
Faktem jest, że brakuje mi swobodnego spaceru miastem lub uczestniczenia w koncercie zespołu, który lubię, bez poczucia, że jestem obserwowany, i bez konieczności odpowiadania na - zazwyczaj bardzo miłe i przyjazne - prośby o wspólne zdjęcie czy autograf. Albo bez radzenia sobie z tym, że ktoś ukradkiem lub zupełnie wprost robi mi zdjęcia z odległości 50 centymetrów od twarzy.
Zdarza się, że fani bywają nie tylko natarczywi, ale nawet chamscy. Tak Podsiadło wspominał ostatniego Open'era.
Rozgoryczonych i agresywnych była naprawdę garstka. Pewnego razu podchodzą dwie osoby, rozpoznały mnie. Jedna sprawia wrażenie fana, druga jest obojętna. Fan czmycha i czai się z daleka. Obojętna podchodzi blisko i patrząc na mnie, pyta głośno swojego towarzysza fana: "Ej, chcesz z nim zdjęcie?".
W czerwcu 25-latek zaprezentował singiel ''Miałomiasteczkowy" zapowiadający jego kolejną, trzecią już płytę. Premiera wydawnictwa już 19 października.
MŁ
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata show-biznesu, zaobserwuj nas na Instagramie>>>
