Maciej Stuhr i Jerzy Stuhr to prywatnie ojciec i syn, ale razem na scenie nie mają lekko. "To jest prawdziwa katorga"

Maciej Stuhr i Jerzy Stuhr pracują razem w teatrze. Jak im się układa współpraca? Czy aktor może liczyć na taryfę ulgową u ojca, czy wręcz przeciwnie?

Pod koniec kwietnia w warszawskim Och-Teatrze premierę miał spektakl pt. "Bal manekinów". Za jego reżyserię odpowiedzialny jest Jerzy Stuhr, zaś jedną z głównych ról gra jego syn, Maciej Stuhr. Obaj panowie gościli ostatnio w "Dzień dobry TVN", gdzie opowiedzieli, jak wygląda ich wspólna praca. Zdecydowanie łatwo nie jest!

Maciej Stuhr po raz pierwszy współpracuje ze swoim ojcem jako reżyserem w teatrze.

To była jedna z moich głównych motywacji, żeby się na tę pracę zapisać, żeby się spotkać z tatusiem w pracy, w teatrze - wyznał z uśmiechem Maciej Stuhr.

Co skłoniło Jerzego Stuhra, żeby zaangażować syna?

Jest w dobrym wieku do tej roli. Oglądał mnie od małości (...). Codziennie siedział na widowni jako mały chłopiec - tłumaczył swój wybór reżyser sztuki, który sam wiele lat temu grał w tym spektaklu we Włoszech.

To jedno z pierwszych przedstawień, jakie w życiu widziałem - przyznał Jerzy Stuhr.

Jerzy Stuhr podkreślał przy tym, że jego syn nie może liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową. Jak każdy aktor musi się mu podporządkować w 100% i wykonywać jego polecenia jako reżysera.

Czasami niestety z bólem serca muszę stwierdzić, że to co on proponuje, jest jednak lepsze od tego, co mi chodzi po głowie - przyznał otwarcie Maciej Stuhr.

Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy to reżyser stwierdza, że pomysł aktora jest jednak godny uwagi.

Przychodzi na drugi dzień i może nie w 100 proc., ale w 40 proc. pozwala zrobić to, co mi chodzi też po głowie - wyznał z nieukrywaną radością Maciej Stuhr .

Na koniec rozmowy Maciej Stuhr przyznał otwarcie, ale i z uśmiechem, że praca z jego ojcem jako reżyserem do łatwych zdecydowanie nie należy:

Siedzi tam na tej widowni i mękoli, strasznie mękoli. Reżyserzy tak nie mękolą zazwyczaj. Praca z takim reżyserem to jest prawdziwa katorga. Mistrzuniu tam siedzi na widowni i wie, jak to zrobić. My jeszcze nie.

AG

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.