Aleksander Doba o swoich przygodach opowiadał w sposób ekspresyjny, z niewymuszoną swobodą i swadą, która chwilami odbierała Kubie Wojewódzkiemu inicjatywę.
Czuj się swobodnie jak u siebie w studiu. Nie krępuj się - poprosił Wojewódzkiego Doba, w zasadzie nie pozwalając mu dojść do głosu.
Czuję, że straciłem ten program - powiedział nieco bezradnie Wojewódzki.
A Doba serdecznie uściskał się z Wodzianką, twierdząc, że doskonale się znają, choć nie chciał zdradzić skąd.
Chętnie za to zdradził swój wiek.
29 lat niecałe. Do setki - uzupełnił.
Wojewódzki chciał wiedzieć, czy 71-letni podróżnik podczas wypraw bardziej bał się rekinów, wielorybów czy ludzi.
Przed pierwszą wyprawą bałem się ludzi, bo przed żywiołem potrafiłem się zabezpieczyć i tak było na Amazonce, gdzie napadli mnie bandyci. Głupio się czujesz, kiedy cały czas przykładają ci pistolet do głowy i chcą narkotyków, a ja ich nie mam.
Złupili go.
To jest prawo bandytów. Ja im pozwalałem - opowiadał.
Zapytany, skąd u niego nietypowy akcent, odparł z humorem:
W sumie w kajaku spędziłem ponad rok, mogło mi się coś zmienić, może od ryb - zażartował.
Doba opowiadał namiętnie, z pasją, choć chwilami odnosiło się wrażenie, że jego opowieści należy traktować z pewnego rodzaju rezerwą, bo nie było pewności, czy podróżnik nie wplata w nie anegdot. Jego opowieść o spotkaniu z samicą wieloryba była bardzo barwna.
I wieloryb i ja byliśmy nastawieni pokojowo. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. To była ona. Płynę kajakiem, czuję czyjś wzrok na sobie. Skąd wiem, że to była ona? Bo on by spojrzał, a ona spojrzała.
W sumie logiczne. Warto zapamiętać na całe życie, bo metoda rozpoznawania samic wydaje się niezawodna i nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda.
Doba zapytany, jak długo trwała jego ostatnia podróż również nie powstrzymał się od żartu.
110 dób bez dwóch minut - zręcznie zabawił się swoim nazwiskiem.
Choć mówił dużo i często zagadywał Wojewódzkiego nie pozwalając mu dojść do głosu, to w jednym przypadku nie udało mu się skończyć zdania, mimo iż podejmował tę próbę kilkakrotnie. Na przykład zapytany o to, czy w trakcie podróży doskwiera mu męska samotność.
Doskwiera - potwierdził. - Jak dopłynąłem już do Europy...
Nie chcę tego wiedzieć - zakrzyknął Wojewódzki.
I nie dowiedział się, jakie to przygody przeżywał Doba w Europie. My też się nie dowiedzieliśmy.
Dowiedzieliśmy się za to, jakie Doba ustalił sobie proporcje pomiędzy wiosłowaniem a snem.
Jeśli wiosłowanie jest efektywne to wiosłuję 8-12 godzin na dobę - powiedział.
Przyznał jednak, że kiedy płynął do jednego z miast, które ustanowiło na jego cześć święto, to wiosłował nieprzerwanie przez 30 godzin, żeby zdążyć na czas.
A sen?
Sen jest nieregularny, na raty. 2, 3 godziny, kiedy nic się nie dzieje to śpię dalej.
Olo, ja cię nigdy w życiu nie zapomnę - zapewnił go na koniec Wojewódzki.
Nam też będzie trudno zapomnieć rozmowę z ekscentrycznym podróżnikiem.
JZ