Schejbal przegrała w sądzie z producentami "Szpilek na Giewoncie": Nie zgadzam się z wyrokiem! Ma zamiar dalej walczyć? Odpowiada

"Zamierzam podporządkować się wyrokowi. Co nie oznacza, że się z nim zgadzam". Schejbal pierwszy raz odniosła się do przegranej przez siebie sprawy z producentami serialu.

Pod koniec stycznia Magdalena Schejbal przegrała w Sądzie Apelacyjnym sprawę z producentami "Szpilek na Giewoncie", Paisa Films. Aktorka zobowiązana jest do wpłacenia 10 tysięcy zł na rzecz Domu Artystów Weteranów Scen Polskich, musi pokryć koszty procesu (3900 zł) oraz zamieścić przeprosiny w prasie. To już drugi wyrok w tej sprawie - w lutym zeszłego roku Sąd Rejonowy również orzekł na korzyść producentów. Teraz aktorka oświadczyła, że - choć nie akceptuje wyroku - nie zamierza go dalej negować.

Jestem osobą, która stara się żyć w zgodzie ze sobą i z prawem, więc muszę i zamierzam podporządkować się wyrokowi. Co nie oznacza, że się z nim zgadzam. O swoje prawa trzeba walczyć, nawet jeśli jest się skazanym na porażkę - powiedziała we "Fleszu".

Schejbal przyznała, że ten wyrok to dla niej ulga - sprawa zaczęła się bowiem już w kwietniu 2012 roku.

Ta sprawa długo się ciągnęła i teraz przede wszystkim czuję ulgę, że - bez względu na wyrok sądu - to już koniec tej historii. Cieszę się, że ten etap mam już za sobą i mogę zacząć nowy rozdział. Jestem zdrowa, moje dzieci są zdrowe, mam cudownego mężczyznę, pracę, którą kocham i fantastycznych ludzi dookoła. Byłabym więc totalną wariatką, gdybym tego nie doceniała i załamywała się - wyjaśniła.

Aktorka przedstawiła też, jak z jej punktu widzenia, wyglądała współpraca z producentami.

Ja się nikomu nie postawiłam! Nie chciałam też stawiać moich kolegów w niekomfortowej sytuacji. Mówiło się, że wyrzucono mnie z serialu, ale to nie było tak. Miałam podpisaną umowę na trzy serie, które zrealizowałam. Kiedy one się skończyły, po prostu nie podjęłam dalszej współpracy. Wbrew temu, co się stało, nie było strzelania fochów, trzaskania drzwiami cz niedotrzymywania obietnic z mojej strony. Poza tym byłam w 8. miesiącu ciąży i najnormalniej w świecie musiałam skupić się na tym, co najważniejsze, czyli dziecku.

Vic

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.