"Top Model". Łzy, strach, wstyd. Naga sesja to zawsze test dla show i uczestników. W tym roku - zaskoczenie!

Kolejna naga sesja w "Top Model" za nami. Obowiązkowy element show w tym roku przeniósł nas na nowy poziom organizacji i chyba wreszcie można powiedzieć, że produkcja wkroczyła w XXI wiek - przynajmniej częściowo.

"Top Model" jest z nami już ponad dziesięć lat i chyba przyzwyczajono już widzów i uczestników do obowiązkowego punktu programu - sesji nago. W tym roku zaskoczenia nie było. Uczestnicy może niekoniecznie byli gotowi, ale wydawali się pogodzeni z regułami show i nie robili, jak to się zdarzało we wcześniejszych edycjach, dram z tego powodu. Łamanie aspirujących modeli trwało długo, ale wszystko wskazuje na to, że zakończyło się, dlatego teraz produkcja weszła na nowy poziom. Skoro już wszyscy godzą się na samą obecność sesji nago w programie, postanowiono - wreszcie! - zadbać o jej jakość.

Zobacz wideo Martyna Wojciechowska też pozowała nago. Jak to wspomina?

"Top Model" - sesja nago obowiązkiem, nie opcją

Świat modelingu zmienia się bardzo powoli, ale pewne rzeczy od lat nie są już dopuszczalne. Komentujący w internecie "Top Model" modele i modelki wiele razy krytykowali sam fakt przeprowadzania nagiej sesji przed kamerami, tłumacząc, że ich praca tak nie wygląda. Nikt ich do pozowania nago nie zmusza, co więcej, oni sami wyrażają - lub nie! - zgodę na tego typu zdjęcia, nikt nie ma do nich pretensji, że nie decydują się na takie sesje, nikt tego nie robi przed kamerami i nie pokazuje ich pracy na ekranach telewizorów. Wszystko, co widzimy w show to - no właśnie - show na potrzeby publiczności, a nie element, który ma pomóc uczestnikom.

Ci w poprzednich latach nie tylko czuli to podskórnie, ale też niekiedy buntowali się. Płacili za to najwyższą programową cenę - odpadali z show, słuchali potem często ostrej krytyki (czy na pewno uzasadnionej? Obejrzyjcie, co mówiono do Denisa w 2019 broku, jak nie chciano uszanować jego decyzji).

 

W tej edycji wszyscy wzięli bez szemrania udział w sesji, nikt się nie wyłamał, część osób mówiła wręcz, że trzeba się zachować "profesjonalnie". Tylko no właśnie - czy trzeba?

Przez 12 lat pracy, może trochę więcej, dostałam może dwie propozycje takich sesji! - mówiła zbulwersowana "Pantinka" Paulina Wilkiewicz, modelka komentująca w 2019 na YouTubie kolejne odcinki "Top Model".

O pozowaniu nago i świadomym wyrażaniu na to zgody czytamy też na portalu zrzeszającym modeli i fotografów, MaxModels:

Jeśli zaznaczasz w swoim portfolio, że w zakresie Twojego pozowania mieści się także akt, oznajmiasz, że jesteś gotowa do pozowania w pełnej nagości. (...) Podjęcie decyzji o pozowaniu do aktu nie powinno być spontaniczne.

Czy w umowie uczestników "Top Model" znajdują się takie wzmianki? Zapewne napisane małym druczkiem.

Kwestię tę poruszyła również Lucyna Szymańska z agencji D'Vision, która zaopiekowała się w 2011 roku Magdą Roman. Modelka odmówiła wówczas udziału w nagiej sesji w "Top Model", odpadła z tego powodu z show i trafiła pod skrzydła D'Vision, które zaopiekowało się jej dalszą karierą.

Absolutnie nie trzeba się rozbierać, by zostać top modelką! - mówiła lata temu Lucyna Szymańska.

Generalnie dalsze losy tych, którzy się nie rozbierają i odpadają, powinny być do pewnego stopnia zachętą dla uczestników show. Ale w tym sezonie nikt nie zdecydował się wyłamać, co może świadczyć, że proces łamania młodych ludzi został zakończony i teraz wreszcie można zadbać o komfort ich pracy.

"Top Model" idzie - wreszcie! - robi krok w stronę nowoczesności

Pierwsze sesje nago w polskim "Top Model" krytykowane były za wiele rzeczy. Zwracano uwagę na tłum na planie zdjęciowym, nieliczenie się ze zdaniem modela, na nieeleganckie komentarze na temat ich ciał. W tym roku jednak stało się coś, za co produkcję trzeba naprawdę pochwalić.

Przy podejmowaniu decyzji, kto ma być obecny na planie zdjęciowym sesji, bez wątpienia pracował ktoś, kto oglądał serial "Bridgertonowie" i czytał newsy naokoło pracy przy tym tytule. Hit Netfliksa szczycił się tym, że do mocnych scen seksu i nagości zatrudniono specjalną osobę, która miała dbać o dobrostan psychiczny uczestników. Taki profesjonalista pojawił się również w "Top Model" i, przynajmniej od strony mocno krytycznego widza, czuć było, że wreszcie ta strona jest zaopiekowana.

 

Marta Łachacz, która w "Top Model" wystąpiła w roli - mało jeszcze popularnej w Polsce - koordynatorki intymności, jest seksuolożką, prowadzi terapie, pomaga związkom, ale też zajmuje się produkcją filmów (m.in. "Planeta Singli"). Jak sama siebie określa?

Jestem rzecznikiem i łącznikiem pomiędzy aktorami, twórcami i produkcją w kwestii realizowania scen intymnych. Pracuję nad choreografią, wypracowuję kompromisy realizacyjne z twórcami i aktorami, ustalam zasady pracy na planie przy tych scenach - tłumaczyła swoją rolę w rozmowie dla konkursu Papaya Young Directors.

Ekspertka miała okazję się wykazać, wspierając zestresowaną Sophię. Udało się tak ustawić modelkę, żeby nie krępować jej ponad miarę, i choć zdjęcie wyszło średnio, to nie zostaliśmy z poczuciem, że Sophia musiała sobie ze wszystkim poradzić sama. W poprzednich latach w roli takiego "wspierającego" występowały głównie gościnnie zaproszone aktorki i modelki, panów najczęściej wspierał Michał Piróg, jednak teraz postawiono na ekspertkę.

Aż chciałoby się powiedzieć: dlaczego dopiero teraz taka osoba pojawiła się na planie? Dlaczego wcześniej tę naprawdę odpowiedzialną rolę pełniły nie zawsze kompetentne aktorki? I wreszcie - czy skoro w tej kwestii weszliśmy już w XXI wiek, to może następnym krokiem będzie albo całkowita rezygnacja z nagiej sesji, albo umożliwienie modelom podjęcia autonomicznej decyzji, która nie będzie później oceniana przez jury. To jednak pewnie nie nastąpi tak długo, jak na castingach będziemy słyszeć komentarze na temat "sexy pupek" aspirujących modeli.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.