Katarzyna Dowbor o kulisach programu "Nasz nowy dom": Przez pierwsze trzy lata łapałam się za głowę. Co robią z meblami rodzin?

Katarzyna Dowbor zdradziła kulisy programu "Nasz nowy dom". Jak się okazuje, pierwsze trzy lata pracy nad formatem były dla niej wyjątkowo trudne.

Katarzyna Dowbor udzieliła wywiadów "Dziennikowi Łódzkiemu" oraz "Dziennikowi Zachodniemu", w których zdradziła kulisy programu "Nasz nowy dom". Prezenterka opowiedziała o wyborze uczestników do programu, ich dalszych losach oraz odpowiedziała na zarzuty internautów.

Zobacz wideo Co gwiazdy robią podczas wolnego w domach?

Katarzyna Dowbor o kulisach programu "Nasz nowy dom"

Dziennikarka wyznała, że pierwsze trzy lata pracy nad formatem były dla niej dość trudne. Nie mogła uwierzyć, że ludzie w XXI wieku mogą żyć w tak złych warunkach.

Przez pierwsze trzy lata łapałam się za głowę. Nie zdawałam sobie sprawy, w jakich warunkach mogą żyć ludzie. Teraz już za głowę się nie łapię. Dziś myślę tylko co zrobić, by było lepiej. (...) Nie ma co się rozczulać, trzeba wziąć się do roboty, pogadać z tymi rodzinami.

Dowbor przyznała, że wybór rodziny do programu jest kluczowym elementem. Bardzo ważne jest to, aby uczestnicy byli skłonni do opowiedzenia swojej historii. Jeśli nie chcą mówić publicznie o problemach, z którymi się borykają, to nie mają szans na udział w programie.

Rodzina, którą wybierzemy, musi też chcieć opowiedzieć nam swoją historię. (...) Zdarzało się nam trafiać na rodziny, które chciałyby, aby wyremontować im dom, a zarazem zaznaczali, że nic o sobie nie będą mówić. Trudno nam się na to zgodzić. My tej ich historii potrzebujemy.

Prezenterka zaznaczyła przy tym, że dba o to, aby każda rodzina w programie została przedstawiona z należytym szacunkiem. Często jest tak, że widzowie dostają zaledwie fragment historii - nie ma zgody na to, aby uczestnicy stali się targetem do wyśmiewania. 

Znamy kulisy, które nie zawsze możemy zdradzić. (...) Staramy się, aby rodziny, którym pomagamy, nie poczuły się gorsze; żeby nie poczuły, że są w jakikolwiek sposób stygmatyzowane, poniżane, bo nie stać ich na remont domu, czy na coś, co niemal każdy z nas ma. Na przykład każdy z nas ma łazienkę. Okazuje się jednak, że są miejsca, środowiska, gdzie kogoś, kto nie ma łazienki, wyzywa się od "śmierdzieli" i "brudasów". To okropne i obrzydliwe.

Dowbor przyznała także, że aż 95 proc. rodzin, które wzięły udział w programie, udało się stanąć na nogi. Wielu z uczestników znalazło pracę i pozbierało się po swoich traumach i problemach.

Są może niezaradne rodziny. Coś dostały, ale dalej tkwią w marazmie. Jednak 95 proc. naszych rodzin zrobiło krok do przodu. (...) To są kompletnie inni ludzie.

Jednym z wątków, który ciekawi internautów, jest usuwanie przez ekipę remontową wartościowych mebli uczestników. Jak twierdzi Dowbor, ekipa wywozi jedynie te przedmioty, które są całkowicie zniszczone i nie nadają się do użytku. Zapytana wprost o tę kwestię, odpowiada konkretnie:

Nie wyrzucamy wartościowych mebli. Oczywiście zmieniamy naszym bohaterom cały dom, ale jeżeli rodzina chce sobie coś zatrzymać, to nam mówi i my te meble zostawiamy, czy to w stodole, czy w komórce, albo oddajemy tym, którzy po te meble przyjeżdżają. Wyrzucamy te, które są spleśniałe (...) i wszystko przesiąkło grzybem.

Program "Nasz nowy dom" emitowany jest od września 2013 roku. Można go oglądać w każdą środę i czwartek o godzinie 20.05 na antenie Polsatu.

Więcej o: