Przyjaciółkę mam jedną, bo gdybym miała drugą, to ta pierwsza byłaby zazdrosna i pewnie by ją podtruła - powiedziała w Vivie, Doda
Wielokrotnie próbowałam terapii. Kończyło się na tym, że po 15 minutach to ja zaczęłam odpytywać psychologa: "A co u żony? A jaki pan ma do niej stosunek?". I on mi się zwierzał. Położyłam go na kozetce. Drugi raz już mnie nie zaprosił na wizytę.
Urodziłam się z niedrożnością kanalików łzowych i jak dorosłam, doszłam do wniosku, że to jakiś symbol, bo już jako dziecko nie mogłam płakać. Po prostu nie jestem stworzona do łez.
Nie chodzi o to, że nie umiem żyć bez faceta albo że muszę się na kimś uwiesić i łapać go za krocze.
Mam obsesję na punkcie pięknych białych zębów. A mój były mąż pozostawiał pod tym względem wiele do życzenia.
Staram się cieszyć teraźniejszością, bo myśląc obsesyjnie o przyszłości, na przykład poznając chłopaka, zastanawiałabym się, co on mi odwinie za dwa czy trzy lata. To może lepiej już teraz dać mu w twarz? Tak na wszelki wypadek.
Jak czytam, że trzech bydlaków ciągnęło psa na lince za samochodem i urwało mu głowę, mam ochotę ich powystrzelać.
Dla mnie najważniejsze jest, żebym się wyspała, miała miłość w sercu i żeby rodzice byli zdrowi.
Po czterdziestce zafunduję sobie harem młodych chłopaków, a moje płyty będzie kupować Madonna i Lady Gaga, żeby czerpać z nich inspirację.
Przyjaciele muszą mnie czymś zaskakiwać, bo jak długo można być drzewem dla huby albo lokomotywą, która ciągnie wagony? Też chciałabym od czasu do czasu położyć się i być ciągnięta.
Marta, relaks, najważniejsze, żebyśmy dzisiaj miały dobry seks i żeby świeciło słońce.