Magda Gessler w "Kuchennych rewolucjach" zawitała do restauracji przy trasie o mylącej nazwie "Euforia" w Zawierciu. Właścicielka borykała się z brakiem klientów, a także ze złą opinią o lokalu w internecie. Atmosferę wśród pracowników można zaś było siekać nożem. Szefem kuchni został nowy kucharz, Krzysztof, a dotychczasowa kucharka, Dorota, została zaś zepchnięta na dalszy tor.
Wnętrze lokalu siliło się na wielkomiejskość, właścicielka, Sylwia, zupełnie nie doceniała tego co ma: w pobliżu znajdował się las, można więc było zjeść patrząc na naturę. A jak wypadły potrawy serwowane w lokalu?
Na pierwszy ogień poszedł śledzik z beczki, który, jak się okazało, wcale nie był z beczki.
X-news
Przy befsztyku tatarskim znów dało o sobie znać pragnienie światowości. Do tradycyjnego, polskiego dania podano oliwę z oliwek.
Kluski śląskie w roladzie śląskiej były za mało... śląskie, a tłustą golonkę podano z równie tłustymi smażonymi ziemniakami.
Gessler nie podobał się także sposób przechowywania potraw. Upieczone potrawy były schowane co prawda w chłodni, ale ktoś zapomniał ich przykryć.
Na tym etapie Gessler nie była pomocna, wręcz przeciwnie. Kiedy do lokalu zawitali jedyni, zapewne długo oczekiwani goście, ta ich wyprosiła. Restauratorce nie spodobał się złej jakości tłuszcz.
Goście musieli wiec opuścić lokal.
Właścicielka na rewolucję zareagowała wyjątkowo emocjonalnie. Pracownikom kazała wyrzucić cały towar, który nie przeszedł selekcji Gessler.
X-news
Kiedy "kreatorka smaku" zrobiła już porządek z produktami, przyszedł czas na zrobienie porządku z konfliktami. O co właściwie poszło?
Co jak co, ale na temat krytyki w sieci, Gessler coś wie. W tym lokalu to znów dramat ludzki stał za katastrofą restauracji. Przyszedł czas na sprawdzian: kto tak naprawdę zasługuje na miano szefa kuchni w tym lokalu? Gessler zorganizowała konkurs. Każdy musiał zrobić roladę z kluskami śląskimi. Stawka jednak była wysoka: Gessler miała wyrzucić osoby, których dania nie będą smaczne. Właścicielka niby to przystała na taki konkurs, a jednak po cichu załatwiała swoje:
Wścibskie kamery "Kuchennych" jednak wyłapały intrygę. Rozwiązanie nie było łatwo. Okazało się, że nikt nie gotuje wystarczająco dobrze. Gessler zadecydowała więc, że szefa kuchni nie będzie, nikt też nie zostanie zwolniony.
X-news
Gessler zamarzyła sobie totalną rewolucję. Budynek ma mieć ogromne zielone okiennice, a restauracja będzie się nazywała "Spichlerz". Te zmiany okazały się dla właścicielki zbyt duże.
Po chwili jednak doszła do siebie i zgodziła się na zmiany. Od teraz specjalnością "Spichlerza" mają stać się regionalne potrawy: kluski śląskie, gicz jagnięca z kalarepą. Na kolacji właścielka ma zaś uraczyć gości zupą - kremem z groszku. Do picia zaś - swojski kompot. Kiedy zdawało się, że wszystko zmierza do celu, Sylwia znów nawaliła - nie wiedziała, że do giczy trzeba kupić mięso z kością. Mięso wiec znów się zmarnowało i pracę trzeba było wstrzymać, przynajmniej chwilowo. Nad ranem prace do finałowej kolacji ruszyły pełna parą. Nie dało się uniknąć jednak rozgardiaszu - w końcu nie było szefa kuchni. Do walki zagrzewała więc Gessler, i to jak!
X-news
Pracownicy w międzyczasie ruszyli w miasto. Przechodniom na zachętę podano: kisiel z owoców leśnych. Przydrożna "Euforia" przeszła prawdziwą metamorfozę i stała się swojskim "Spichlerzem". Gessler poradziła, by właścicielka czerpała z dobrodziejstw natury i swoich okolic. Ceglany bar został przyozdobiony świeżo zebranymi plonami. Lokal przyozdobiono dożynkowymi wieńcami, a na stołach pojawiły się zielone obrusy, kwiaty i świece.
Popisowa kolacja okazała się najbardziej stresująca dla właścicielki, która wprowadzała nerwową atmosferę. Gessler sama musiała ją uspokajać! Pierwsze danie, czyli zupa-krem z groszku przypadło do gustu gościom. Ich serce zdobyła jednak długo duszona gicz cielęca z kluskami śląskimi.
X-news
Gessler sama była zdziwiona przemianą, jaką udało jej się dokonać.
Czy uda się utrzymać dobrą passę?
Po kilku tygodniach "kreatorka smaku" znów odwiedziła lokal. Na przystawkę zamówiła pasztet, który jednak nie zdobył jej serca.
Na szczęście zupa-krem z groszku i gicz cielęca obroniły się. Od rewolucji w lokalu coś jednak się zmieniło. Właścicielka znów musiała uporać się ze zmieniająca się załogą. Ze "Spichlerza" odeszła kucharka Dorota i druga pracownica. Na placu boju został więc były szef kuchni, Krzysztof, został też przyjęty nowy pracownik, który na nowo zorganizował kuchnię.
Gicz cielęca podana z fantazyjnie przewiązaną sznurkiem kalarepą wpadła w oko Gessler. Dosłownie:
Była dumna z rewolucji.