Pierwsze 3-4 sezony "Kuchennych rewolucji" naprawdę budziły duże emocje. Prawie w każdym odcinku jakaś bomba. A to rzucanie talerzami, a to próbowano oszukać Gessler, a to kłopoty z komornikiem. Coś się działo. Trwa szósty sezon. Od kilku tygodni mamy wrażenie, że każdy kolejny odcinek jest prawie taki tam jak poprzedni - zmienia się tylko miejsce. I raz Magda Gessler przeklina więcej, a raz mniej.
No to co było nie tak z restauracją "Zajazd pod Jodłową Górą" w mieście soków - Tymbarku? To, co zawsze - brak gości i bardzo chłodny wystrój. Bo jedzenie było smaczne. Wcześniej w tym miejscu była dyskoteka "Duet" i więcej osób pamięta właśnie te czasy. A interesy w restauracji idą coraz gorzej:
TVN
Spotkanie z wójtem rozjaśniło Magdzie Gessler sprawę - ludzie nie chodzą do restauracji, bo się wstydzą. Jedzenie jest w domu, więc, gdy jesz w restauracji, coś musi być nie tak. Lub po prostu masz za dużo pieniędzy.
Niespodzianek nie było - schemat się powtórzył. Zmiany we wnętrzu, zmiany w menu. No i oczywiście wycieczka integracyjna - jazda samochodem terenowym po leśnych wyboistych drogach.
Screen TVN
Cieplejszy i domowy wystrój wszystkim się spodobał, jedzenie smakowało. Udał się też pomysł współpracy z lokalnym Klubem Gospodyń Wiejskich, które w restauracji będą oferować swoje produkty, m.in. kozi ser.
Naprawdę miło, ale dlaczego tak nudno? Chociaż nie - czepiamy się. Trafił się nawet mały zgrzyt. Gdy kilka tygodni później Magda Gessler wróciła do lokalu i spróbowała potraw, nie wszystkie smakował tak jak powinny:
Ale poza tym małym kłopotem, wszystko się udało i restauratorka lokal poleca. Musimy przyznać, że właściciele i obsługa restauracji wywarli na nas bardzo dobre wrażenie i życzymy im jak najlepiej.
Ale... To, co kiedyś w "Kuchennych rewolucjach" zaskakiwało, teraz jest normalną rzeczą. Może czas pomyśleć o zmianie formuły?