Wezwali ich na pokład w ostatniej chwili

Dwójka funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu miała w ogóle nie lecieć do Katynia...

W katastrofie prezydenckiego samolotu zginęło dziewięciu funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Mało brakowało, a dwójka z nich by nie poleciała.

Według pierwotnego planu młodszy chorąży Agnieszka Pogródka-Węcławek miała nie lecieć pechowym samolotem. Wezwano ją na pokład niemal w ostatniej chwili. Urodzona w Piasecznie, najmłodsza stażem z funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli podczas katastrofy. W służbie od ośmiu lat. Była stewardesą - członkiem załogi Tu-154. Interesowała się literaturą historyczną i sportem. Miała 35 lat.

Agnieszka Pogródka-WęcławekAgnieszka Pogródka-Węcławek 

Podobną sytuację miał starszy chorąży Artur Francuz. On też miał nie lecieć prezydenckim samolotem. Warszawiak, w służbie od 18 lat. Interesował się historią, głównie II wojną światową. Jego prawdziwą pasją była motoryzacja. Krótko przed tragiczną misją do Smoleńska kupił skuter. Nie zdążył nim nawet pojeździć.

starszy chorąży Artur Francuzstarszy chorąży Artur Francuz 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.