Jak jej nie uwielbiać? Dorota Wellman została króliczkiem "Playboya". Oczywiście była sesja zdjęciowa. I wywiad. Mocny

Brawurowe zdjęcie i bezkompromisowe słowa o kobietach w polskiej polityce. Dziennikarka w marcowym numerze "Playboya" jest poważna i jednocześnie z dystansem.

To godzenie ognia z wodą świetnie jej wychodzi. Zachowuje zdrową odległość do tego, co nieistotne, ale potrafi zapalić się w sekundę, jeżeli uzna, że sprawa tego wymaga. Cechuje ją poczucie humoru osoby inteligentnej i cięty język, nad którym jednak precyzyjnie panuje. Jeżeli więc mówi ostro, to możemy mieć pewność, że ma do tego uzasadnione powody.

Chce, żeby obchodzić dzień kobiet ("nie znam kobiet, które nie lubiłyby kwiatów"). Całować w rękę się nie pozwoli. Chyba, że teściowi. W relacjach z mężczyznami jest uścisk dłoni ("byle nie flak i mokra ryba"). Prostowała tylko jedną nieprawdziwą rzecz napisaną o sobie w sieci. Gdy chcieli ją zrobić honorową obywatelką Lublina, wywalczyła zmianę w Wikipedii i Googlu. Dorota Wellman jest warszawianką. Przyznaje jednak, że mieszka we wsi za Warszawą, gdzie są "2 sklepy i wszyscy się znają". Urodzona na ursynowskim blokowisku mówi, że w betonie została jej dusza. Żartuje z tej wsi nawiązując do epitetów, którymi obdarzają ją hejterzy.

Mieszkam tam, gdzie powinnam mieszkać, bo kartofle i buraki powinny być na wsi. Takie wpisy pojawiają się z powodu mojej kontrowersyjnej urody - mówi "Playboyowi".

W wywiadzie dla magazynu dla panów z własnej woli zdradza wymiary: 165 cm wzrostu, rozmiar 44, w biuście 80E. Stopa 39. Nawiązanie do kobiecości przenosi rozmowę z Wellman w sferę polityki. Chciałaby kobiety prezydenta, ale sama do polityki nie wchodzi. Tłumaczy, że brak jej doświadczenia ("choćby w samorządzie") i nie chce być "paprotką".

Krótko mówiąc, nie dam się wyd***ć.

Chętnie ocenia kobietę premiera. Jest zawiedziona. Liczyła, że moment Ewy Kopacz to moment, w którym "kobiety pokażą, co mogą".

No i czekam.

Zwraca uwagę, że krzywdzący jest dla Kopacz i innych kobiet w polityce, publiczny wizerunek stworzony kobiecie-premierowi.

Pani Kopacz nie jest potrzebna żadna "VIVA!" ani żadna "Gala". Nie jest jej potrzebny także wywiad w telewizji, w którym opowiada o bolących nogach na wysokich obcasach, ani o tym, że robi brzuszki. Powinna powiedzieć, co zrobi z górnikami i co zrobi z roszczeniami, które będą narastać. I albo będzie panią Thatcher, albo zakopiemy panią Kopacz w pamięci historycznej - mówiła .

Obrywa się też posłankom Beacie Kempie i Marzenie Wróbel, które, według dziennikarki, "działają przeciwko kobietom". W pierwszej poważnej pracy, asystentki reżysera w studio im. Karola Irzykowskiego, musiała być "babochłopem" ("na kobiece gierki nie było miejsca"). Gdy pracowała przy filmie, poznała "wszystkich aktorów w Polsce".

Moja praca była wdzięczna, bo np. o 5 rano budziłam Jana Nowickiego, żeby wstał i słyszałam: A jak, k***a, wstanę, to cię zapier***! Spier*** spod moich drzwi! Nie będę dzisiaj wstawał!

Wtedy też nauczyła się kląć ("bez przekleństwa nie da się zapanować nad niektórymi") i dowiedziała się, że ma mocną głowę. Na planie poznała też męża, fotografa Krzysztofa Wellmana. O facetach mówi, że lubi tych, którzy mają "mózg i jaja". O synu i mężu, że to "faceci jej życia". Występ w "Playboyu" obśmiali.

Powiedzieli: na sesję za późno, został ci tylko wywiad.

Kpi z rodzinnych opowieści gwiazd snutych na stronach kolorowych magazynów.

Ludzie piep*** w słodkich obrazkach, że jest tak idealnie, a potem rozwodzą i nienawidzą. A u nas jest odwrotnie.

W 2015 roku mija 27. rok ich małżeństwa. Dorota Wellman twierdzi, że uwielbia być "kurą domową" i "biegać ze szmatą w ręku".

Dobrze robi na rozum.

Mówi, że uwielbia przeklinać. Stara się nad tym panować, ale "czasem inaczej się nie da".

Soczysta k***a może być posłana tak precyzyjnie, że aż boli.

Ostatnio wkurzyła ją kobieta, która stwierdziła, że "in vitro jest holokaustem dla zarodków". I bokser Tomasz Adamek, który w studiu TVN "plótł bzdury" [wysyłał gejów do egzorcysty - red.].

Byłam bliska tego, żeby wziąć rękawice, i mu "nadmuchać".

Irytowało ją, że "fajnemu sportowcowi, jak marionetce, ktoś w d*** palec wsadził" i wykorzystuje. Naganą skończyła się dla niej wulgarna wpadka, gdy obserwując skoki Adama Małysza powiedziała o kilka słów za dużo. Realizator dźwięku zapytał ją, czy słyszy. Słyszała trzeszczenie. Nie wiedziała, że łapał ją mikrofon kamery.

Powiedziałam, że "ni ch***, nie słyszę". Wtedy usłyszałam, że to poszło na antenę. Wiedząc, że nic już mnie nie czeka w telewizji, padłam w śnieg i zrobiłam orła.

Ma kredyt we frankach ("będę spłacać, albo nauczę się negocjować z bankiem"). Od kilku tygodni ma prawo jazdy. Zdała za trzecim razem. Jeździ skodą yeti ("mój samochód to moja wolność i wózek na zakupy"). W "Playboyu" Dorota Wellman pokazała się jako najprawdziwszy króliczek. Dosłownie. I jak tu jej nie uwielbiać?

Dorota WellmanDorota Wellman Fot. Playboy Fot. Playboy

alex

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.