Niby wszystko jest w porządku. Piłkarz nie powiedział nic głupiego, nie pokazywał obraźliwych gestów ani nie był pod wpływem alkoholu (co podobno ostatnio zdarza mu się zdecydowanie zbyt często). O co zatem chodzi? O tę niewinnie wyglądającą puszkę Pepsi, z której piłkarz pociągnął kilka łyków przed obiektywami kamer i aparatów. Zdjęcia i nagrania z konferencji obiegły cały świat.
Sęk w tym, że to rozwścieczyło szefostwo Coca-Coli. Firma podpisała z zawodnikiem kontrakt reklamowy opiewający na 700 tysięcy dolarów rocznie. Miał on wygasnąć dopiero w 2014 roku. Coca-Cola zdecydowała jednak, by zerwać go od razu. Prawdopodobnie Ronaldinho będzie jeszcze musiał zapłacić byłemu pracodawcy odszkodowanie za działanie na niekorzyść wizerunku marki...
Ronaldinho REUTERS/RICARDO MORAES
Co ciekawsze, Ronaldinho nie przyniósł puszki z napojem ze sobą. Klub, w którym obecnie gra Brazylijczyk, Atletic Mineiro, ma po prostu podpisany kontrakt reklamowy z największym konkurentem Coca-Coli. Napoje rozstawiono na stole przed konferencją prasową. Piłkarz nie myśląc za wiele skorzystał z darmowego poczęstunku.
32-letni Ronaldinho nie po raz pierwszy podpadł szefostwu międzynarodowego koncernu. Ostatnio więcej niż o jego boiskowych wyczynach mówi się o dzikich imprezach z jego udziałem. Ponadto ze swoim poprzednim klubem - Flamengo Rio de Jameiro - piłkarz procesuje się o wypłatę zaległych premii. Kierownictwo klubu twierdzi, że zawodnik gwiazdorzył, spóźniał się na treningi lub w ogóle się na nich nie pojawiał, a gdy już raczył przyjechać na stadion, nie chciało mu się za dużo biegać. Prawda pewnie leży gdzieś po środku, ale cała afera na pewno nie wpływa dobrze na opinię o piłkarzu. Wygląda na to, że łyk Pepsi po prostu przelał czarę goryczy...
tommy