Grzegorz Miecugow pod koniec grudnia, miał podsumowywać polityczne wydarzenia zeszłego roku. Dziennikarz poproszony o wypowiedź, zaczął bełkotać. Pojawiły się spekulacje, że prowadzący "Szkło kontaktowe", pojawił się na wizji pod wpływem alkoholu. W wywiadzie dla tygodnika Wprost, tłumaczy:
Poprzedniego wieczora, przez pomyłkę, wziąłem zamiast jednej dwie kapsułki silnego leku antydepresyjnego. Rano wyglądało, że jest wszystko w porządku. Ale podczas wejścia na antenę okazało się, że głowę mam jasną, ale mowę bełkotliwą - to możliwy efekt uboczny tego leku.
Miecugow opowiadał również o swojej chorobie nowotworowej i uzależnieniu od papierosów:
Profesor poznał historię mojej choroby i mówi: "Ale mam z panem problem, bo pan jest palaczem przysięgłym". A ja mówię: "Od trzech tygodni już nie". Bardzo się ucieszył i poradził mi, żebyśmy poczekali jeszcze miesiąc, zrobili jeszcze jedną tomografię. I o 9 rano tomografia, a o 18 telefon od profesora, że on też jest zdziwiony, bo nie dość, że guz się nie powiększa, to jeszcze się zmniejszył o 40 proc. To taki dowód namacalny, że guz żywił się dymem.
Dziennikarz wyznał, że miał bardzo duże problemy hazardem.
Grałem już tak, że zaczynałem oszukiwać otoczenie, na przykład miałem taką sytuację, że wracałem z Krakowa do Warszawy i z pociągu poszedłem prosto do kasyna, bliskim mówiąc, że jestem jeszcze w trasie, bo przejechaliśmy człowieka i trzeba czekać na prokuratora.
Podobno z hazardem sobie poradził, papierosy rzucił, teraz walczy z chorobą.
Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl
ralph