Jak donoszą źródła, piosenkarka całą sobotnią noc spędziła w klubie Studio City w Hollywood. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie mężczyzna, który towarzyszył upadłej gwieździe. Otóż Britney szalała na parkiecie ze swoim managerem Samem Luftim oraz kolegą Chadem Hardcastle.
Cała tajemnica związana jest właśnie z tym kolegą. Jest to multimilioner i syn pastora, który według managera gwiazdy byłby dla niej idealnym partnerem. Czyżby próba zmiany wizerunku młodej skandalistki przez zabawę w swatkę?
Ciekawe, czy i to nie wyjdzie jej na dobre.
Mówi się, że Brit miała dość znajomości z fotoreporterem . Podobno czyhał na jej pieniądze.
maxell showtime.blox.pl