gala 27 sierpnia 2007
Monika Brodka jest szczęśliwa i nie boi się o tym głośno powiedzieć.
Mam wreszcie spokój, poczucie bezpieczeństwa i stabilizację. Tak. Mogę powiedzieć, że dzisiaj mam wszystko, czego potrzebuję.
I co fajne szczęście i spokój ducha Moniki się człowiekowi udziela. Po tym wywiadzie można Brodkę naprawdę polubić. Wokalistka prywatnie jest... zwyczajna, bezpretensjonalna.
Uwielbiam gotować. Może kiedyś poprowadzę własną knajpkę. Cieszą mnie chwile, kiedy planuję, co przygotuję. Z długą listą idę do sklepu, a potem zamykam się w kuchni i gotuję. Przygotować marynatę według specjalnej receptury, zatopić w niej polędwiczki, poczekać dzień i... efekt gwarantowany. Uwielbiam to!
Pod warunkiem, że Monika gotuje dla kogoś...
Wyłącznie. Nie lubię gotować dla siebie. Kiedy byłam w domu sama, jadałam chińskie zupki. Na szczęście już mi to nie grozi.
Brodka to nie typ gwiazdy, która za punkt honoru postawiła sobie pojawić się na każdej imprezie i raucie.
(...) tak naprawdę to nigdy nie zachłysnęłam się kolorowym światem z pierwszych stron gazet. Był czas, kiedy dosyć często chodziłam na imprezy i bankiety. Z ciekawości, jak to wygląda. Szybko zobaczyłam, że tam nie pasuję. Mnie cieszą inne rzeczy. Lubię posiedzieć w domu, z lamką wina i posłuchać dobrej muzyki. Jestem filmowym maniakiem. Często urządzam sobie filmowe maratony.
I to działa. Monika jest szczęśliwa.
Mam kogoś, z kim czuję się bezpiecznie. Wspólne śniadania, wieczory z przyjaciółmi. Takie "niedzielne sytuacje". Ciepło i miłość. Dzisiaj to mam i jest mi dobrze.
gala 27 sierpnia 2007