"Mali giganci". Chajzer pyta o prezydenta i prawdę. Odpowiedź? Dla TVN idealna, choć budzi pewne wątpliwości

"Mali giganci" to show, które miało być kuźnią młodych talentów. Ciepłym, rodzinnym programem. Czy tak jest w istocie? 4. odcinek show skłonił do refleksji, bo nie zabrakło w nim politycznych aluzji. Czy jednak na pewno program dla dzieci, z dziećmi w roli głównej to najlepsze miejsce na tego typu manifesty?

Nowoczesne programy rozrywkowe z udziałem dzieci ciągle budzą kontrowersje. Nie ominęły one też " Mały gigantów ". Rok temu, gdy show ruszało, Agata Młynarska załamywała ręce nad krzywdą dzieci (" Pękło mi serce. Nie jestem w stanie patrzeć na to, jak kosztem dzieci odbywa się "Cały ten zgiełk "). Po obejrzeniu 4. odcinka nowej serii show, bardziej wydaje się być niepokojące co innego. Polityczne aluzje, które w programie o dzieciach i dla dzieci, nie do końca są na miejscu.

A kim jest prezydent? - zapytał, prowadząc quiz z małymi uczestnikami programu,  Filip Chajzer .
To taka osoba, która dowodzi. I on się nazywa Andrzej Duda - odpowiedziały, przekrzykując się, dzieci.
Tak? A jakie decyzje podejmuje prezydent? - dopytywał Chajzer.
Że na przykład 6-latki mają iść teraz do szkoły, albo potem - odpowiedziała Kasia.
A gdybyś Kasiu była doradcą prezydenta, to jakbyś mu doradziła. Lepiej by było, aby dzieci szły do szkoły czy nie?
Szły, bo w szkole się uczą - odpowiedziała Kasia.

O ile najmłodsi widzowie bezpośrednio następne pytanie przyjęli bez jakikolwiek wątpliwości, o tyle dorosłym mógł przejść po plecach dreszczyk emocji - niekoniecznie pozytywnych. Gdy dzieci już odpowiedziały Chajzerowi, kim jest prezydent, gospodarz zapytał je: "co to jest prawda".

Prawda to coś, co mówi, że coś się naprawdę zdarzyło. I na przykład w "Faktach" jest prawda i w "Uwadze" jest prawda - odpowiedziała mała Martynka, a widownia głośno wiwatowała.
Czy warto mówić prawdę? - pytał dalej Chajzer.
Tak, bo nikt się da nabrać - odpowiedział mały uczestnik programu.

Wymowne? Znaczące? Na pewno. Tym bardziej w obecnej sytuacji politycznej. Czy to był zbieg okoliczności, że akurat takie pytania wyemitowano po sobie? Dalecy jesteśmy od wysnuwania teorii spiskowej dziejów, ale w tym wypadku akurat szczerze wątpimy w "wypadek".  Tę wątpliwość podsycają dodatkowo nastroje społeczne oraz fakt, że w produkcji TVN-owski show zasiadają najlepsi specjaliści, którzy nie przepuszczają takich rzeczy bezwiednie. Dobrze wiedzą, kto jest ich widownią i jakie są ich poglądy polityczne.

Dzieci, które mówią prostym językiem o sprawach dorosłych, chwytają za serce i skłaniają do myślenia, zwłaszcza, gdy mówią o istotnych i skomplikowanych sprawach. W końcu "wariaci i dzieci zawsze mówią prawdę". Czy tym razem jednak był to głos dziecka, czy może jednak kogoś z produkcji?

Odpowiadają dzieci, ale to dorośli zadają pytania, dorośli montują materiał filmowy i decydują o jego emisji. Czy trzeba było puszczać akurat te fragmenty? Niezależnie od stanowiska, które zajmuje się w jakimkolwiek sporze politycznym zajmuje, dzieciom powinno się pozwolić stać z boku.

ZI

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.