Pomysł stworzenia projektu "Cohen - Po miłości kres", który ma za zadanie promować twórczość uznanego kanadyjskiego muzyka, Leonarda Cohena, narodził się w głowie Andrzeja "E-moll" Kowalczyka. - Przez 15 lat grałem z Maciejem Zembatym Cohena i tak naprawdę tęskniłem za tym. To są bardzo mądre piosenki i bardzo mądre treści są przekazywane ludziom - mówił w "Dzień dobry TVN". Muzyk zdradził, że to właśnie dzięki zaangażowaniu Żmijewskiego powrót do twórczości Cohena stał się możliwy. W projekcie udział wzięła nawet córka aktora! Okazuje się, że ich relacja na scenie jest bardzo... zawodowa.
W wywiadzie z prowadzącymi "Dzień dobry TVN" aktor przyznał, że pomysł z zaangażowaniem córki w projekt był bardzo trafiony. - Jestem zdania, że dzieciom trzeba dać wyfrunąć z gniazda i one muszą tworzyć swój własny świat. Jak pracujemy przy takim projekcie, gdzie jesteśmy razem (...) na scenie, to jesteśmy partnerami. Wymieniamy się pomysłami i nie ze wszystkich musimy korzystać. To jest układ partnerski, czysto zawodowy. Jest nam łatwiej i fajniej, jak jesteśmy w teamie rodzinnym. Wszyscy się lubimy, więc to się przenosi - mówił. Takie zdanie podziela również jego córka, Ewa. - Myślę, że traktujemy się partnersko i wzajemnie dajemy sobie różne uwagi - wyznała. Co ciekawe, aktor nie od razu zgodził się na udział w projekcie. Co skłoniło go do zmiany zdania?
Aktor nie ukrywał, że pomysł zaangażowania go w tak wymagający projekt początkowo wzbudził w nim mieszane uczucia. - Andrzej mniej więcej rok temu, jak się spotkaliśmy w Częstochowie, powiedział: Mógłbyś zaśpiewać Cohena. Na początku odpowiedziałem, że chyba minął się z rozumem, ale po jakiejś chwili, jak mnie zaczął namawiać, posłuchałem tych pieśni i doszedłem do wniosku, że przecież to czas mojej młodości. (...) I tak od słowa do słowa, od rozmowy do rozmowy, od telefonu do telefonu to się skrystalizowało - tłumaczył. ZOBACZ TEŻ: "Ojciec Mateusz" z nowym aktorem. To on zagra postać Artura Żmijewskiego