Maja Ostaszewska swego czasu była jedną z ulubienic Patryka Vegi. Świadczy o tym fakt, że pojawiła się w dwóch częściach "Pitbulla". Jednak po ostatnim wywiadzie reżysera ich relację mogą zdecydowanie się zmienić. Vega nie bał się nazwać aktorki hipokrytką.
Reżyser w najnowszym wywiadzie dla TVP Info, powołując się na tzw. "czarne protesty" nazwał Ostaszewską hipokrytką i wyznał, że aktorka zabrania mu wolności wypowiedzi.
Dla mnie jest dość przykre, że kobiety są dyskryminowane w większości zawodów w tym kraju. Uważam, że to powinno się zmienić, bo to jest nie w porządku. W tym sensie popieram ruchy społeczne, w których kobiety wychodzą na ulice i w sposób otwarty artykułują swoje potrzeby, swoje prawa. Uważam, że to jest w porządku - mówił Vega.
Natomiast jestem przeciwnikiem hipokryzji. Nie mogę zgodzić się z tym, że Maja Ostaszewska i Magda Cielecka, które chodzą na czele tych marszów dyskryminują mój film. Bo dla mnie to jest hipokryzja. One z jednej strony w tych marszach chodzą, walcząc rzekomo o wolność, a jednocześnie mi zabraniają wolności wypowiedzi (...). To, co z ich strony jest czynione jest czystą demagogią - wyznał redaktorowi.
Reżyser zarzucił aktorce, że skoro ona może walczyć o prawa kobiet, to on również korzystając z wolności słowa ma prawo do wyrażenia swojej opinii w filmie. Krytyka filmu jest dla niego hipokryzją i zabieraniem mu możliwości do okazania swoich poglądów.
Sztuka powinna być apolityczna. To jest film zrobiony za prywatne pieniądze, ja mam prawo w tym filmie pokazać, co chcę, swoją wizję świata - dodał Vega.
Vega ma rację, czy może na siłę stara się bronić przed ciągłymi nieprzychylnymi komentarzami? .
MT