W "Projekt Lady" lekcja eleganckiego ubioru. "Ja na miasto chodzę elegancko, do łóżka wyuzdana"

W dzisiejszym "Projekt Lady" uczestniczki poniosły karę za kradzież wina. Miały lekcję stylu, panowania nad gniewem i spotkanie z kołem gospodyń wiejskich, chińską rodziną i twórcami poezji haiku.

W dzisiejszym "Projekt Lady" oglądaliśmy konsekwencje libacji alkoholowej uczestniczek, która miała miejsce tydzień temu. Podczas śniadania, mentorki poinformowały podopieczne, że trzy z nich będą musiały ponieść karę. Ostatecznie zgłosiły się Kaja, Julia i Kinga. 

Wieczorem dziewczyny zostały poproszone do kuchni. Ich karą obieranie ziemniaków, mycie podłogi i zmywanie naczyń. 

Tutaj nawet perfekcyjna pani domu by wymiękła - powiedziała Rozenek o bałaganie.

Uczestniczki poczuły zew solidarności i dołączyły do ukaranych. 

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - krzyknęły!

Mentorki zauważyły pomoc dziewczyn, która była wbrew zasadom programu. Kasia, która wyszła z inicjatywą, została jednak wyróżniona za szlachetne pobudki, które nią kierowały.

Odcinek obfitował w lekcje. Jedna z nich dotyczyła eleganckiego ubioru. Zajęcia skwitowała najbardziej rozrywkowa z uczestniczek.

Ja na miasto chodzę elegancko, do łóżka wyuzdana. - powiedziała Brigitte.

Tatiana Mindewicz-Puap kształciła dziewczyny z panowania nad gniewem. Były zwierzenia i łzy,  pojawiły się trudne historie z życia uczestniczek. Kasia opowiedziała o problemach z panowaniem nad sobą.

Miesiąc przed ślubem dowiedziałam się, że mój narzeczony zdradzał mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Rozwaliłam jej mieszkanie. Potem była w ciąży. Poczekałam, aż urodziła, dopadłam ją na festiwalu i pobiłam, aż nie mogła chodzić.
Jako psycholog potępiam takie zachowanie. Nie można krzywdzić innych. Ale jako kobieta, ja bym jej jeszcze szybę w samochodzie rozwaliła - powiedziała mentorka.

Dziewczyny zostały podzielone na trzy grupy i udały się na trzy spotkania - wieczorek z haiku, koło gospodyń wiejskich i orientalną kolację. Mentorki chciały sprawdzić ich umiejętności obycia w sytuacjach, które niekoniecznie są dla nich komfortowe. 

Pierwsza z grup udała się do domu chińskiej rodziny, która zaprosiła uczestniczki na kolację. Julia wykazała się umiejętnością angielskiego i prowadziła ożywioną rozmowę z rodziną. Jednak jedzenie pałeczkami sprawiało spore trudności. Nie była to co prawda jedyna wpadka.

Po chińsku umiem Konnichi wa - pochwaliła się Julia.
To po japońsku - odpowiedział jeden z członków rodziny.

Druga grupa udała się do miejscowości Jeziorko, na spotkanie z kołem gospodyń wiejskich. Uczestniczki uczyły się wyszywania, tańca ludowego, lepienia pierogów. Zadaniem Brigette było ubijanie masła. Jak można się domyślić, szło jej świetnie.

Jak mi wejdzie między nogi, to wyjdzie ubity. Masło oczywiście - chwaliła się.

Ostatecznie, jak stwierdziły same uczestniczki, zamiast przypału, była świetna zabawa! 

Po dzisiejszym wieczorze nigdy więcej nie powiem, że starzy ludzie są nudni i śmierdzą - stwierdziła Daria.

Ostatnia grupa udała się na wieczorek poezji haiku. Ich ciche i spokojnie zachowanie zostało jednak skrytykowane przez mentorki, jako próba dopasowania się do ich gustu. 

Z programem pożegnała się Dominika. Mentorki stwierdziły, że program nie jest jej potrzebny, ponieważ wiele dobrych zasad wyniosła z domu. 

Zobacz wideo

SW

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.