"Kuchenne Rewolucje". Magda Gessler znów nie uznała zmiany! "Takiego g*wna dawno nie widziałam"

Magda Gessler rozczarowała się daniami restauracji "Wałkowane". Co poszło nie tak?

"Kuchenne Rewolucje". Tym razem Magda Gessler zawitała do restauracji "Szafran" w Łodzi. Stroną kulinarną zajmuje się jedna z właścicielek, pochodząca z Ukrainy Polina. To właśnie dlatego w karcie przeważają dania dania wschodnie, które tak zasmakowały restauratorce, która dziwiła się, że biznes nie przynosi zysków. Na pierwszy rzut oka uznała, że winę ponosi mało przytulny wystrój.

Sine ściany, tu wręcz jakiś ohydny szyld. Ktoś ma albo schizę totalną, albo kompletny brak gustu. Masakra po prostu! - oceniła bez ogródek.

Jednak podczas rozmowy z Gessler wyszedł na jaw o wiele większy problem. Mimo zapewnień Sylwii, Polina nie była przez nią traktowana jak pełnoprawna partnerka biznesowa. Kobieta nie dostawała regularnej pensji, nie widniała na umowie jako właścicielka spółki ani nie miała dostępu do faktur i konta bankowego.

Ja mówiłam jej, że tak nie może być, że ja nie mam do niczego dostępu. Nie dostaję nic miesięcznie. Dostaję 200 złotych na trzy miesiące na tramwaj, na dojazd. Bo nic nie zarabiamy - tłumaczyła.

Jak w takim razie wytłumaczyć fakt, że Sylwia regularnie pobierała ze wspólnej kasy pieniądze na paliwo do samochodu? Właśnie to doprowadziło Gessler do białej gorączki i rozpętało prawdziwą burzę.

Kurczę! Ja takiego g*wna dawno nie widziałam! Z taką wiedzą, jaką ma, znalazłaby pracę wszędzie, i to płatną, a nie niepłatną! - grzmiała.

Magda Gessler w restauracji 'Szafran'Magda Gessler w restauracji 'Szafran' Screen z Player TVN

Sylwia na krytykę zareagowała bardzo gwałtownie. Do tego stopnia, że w odpieraniu zarzutów musiał ją wesprzeć mąż, którego punkt widzenia nie zmienił jednak opinii Gessler.

To chyba najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy nie sądziłam, że moja osoba zostanie tak źle oceniona. Nigdy nikogo nie oszukałam. Nie pozwolę, żeby ktoś mnie beształ. Nie jestem śmieciem - mówiła Sylwia.

Sylwia i Polina zdołały się jednak dogadać, a restauracja  - teraz już jako "Wałkowane" - zyskała nowy, bardziej przyjazny wygląd. Przepisy zostały nieco zmodyfikowane, a podczas kolacji oceniono je wyłącznie pozytywnie. Tym większe było zdziwienie Gessler, gdy powróciła do tego samego miejsca po kilku tygodniach. Choć po konflikcie nie było już śladu, wszystkie dania okazały się prawie niejadalne.

To jest szok! Ja nie wiem jak to się stało, ale nie ma ani grama pieprzu ani soli. Manty są zeschnięte. Wasza kuchnia padła. Ktoś wam ukradł smak! Bylejakość totalna. Goście dostają porcje dwa razy mniejsze niż ja. Macie martwą knajpę. Ja tego moim gościom nie polecę - grzmiała.

I w ten sposób kolejna już rewolucja w tym sezonie nie została przez Gessler uznana.

Zobacz wideo

MK

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.