Sylwia Gruchała wspomina sesję w CKM-ie: Dostałam za nią więcej niż za medal olimpijski. Są i minusy. "Gdybym mogła cofnąć czas...". Mocne!

Sylwia Gruchała w 2007 roku zdecydowała się na sesję zdjęciową do CKM-u. Po latach stwierdziła, że udział w niej był złą decyzją, choć przyniósł jej sporo pieniędzy.

Sylwia Gruchała jest jedną z najbardziej uznanych polskich sportsmenek. Na swoim koncie ma ogromne osiągnięcia, między innymi medal na igrzyskach olimpijskich w Atenach czy zdobycie tytułu Mistrzyni Świata. Nie ze wszystkich decyzji zawodowych jest jednak zadowolona. Jak zdradziła w ostatnim wywiadzie, którego udzieliła serwisowi Weszlo.pl, żałuje udziału w odważnej sesji zdjęciowej do magazynu dla mężczyzn, na którą zdecydowała się w 2007 roku.

Wywiady, których udzielałam, zawsze były autentyczne. Wszystko, co padło z moich ust było prawdziwe. Inna sprawa, że nigdy nie miałam managera, który by tym kierował, miał wpływ na to, jaki będzie mój wizerunek w mediach. Gdybym mogła cofnąć czas, nie podjęłabym decyzji o sesji zdjęciowej w CKM-ie.

Florecistka po czasie uznała, że taka sesja zwyczajnie nie była w jej stylu. Przyniosła jej jednak znaczne korzyści finansowe. Dzięki okładce w CKM-ie Gruchała zarobiła więcej, niż za medal olimpijski.

Dzisiaj dochodzę do wniosku, że to nie do końca byłam ja. Kiedyś, gdzieś w życiu, pogubiłam się, dlatego myśląc o tych zdjęciach, czuję pewien dyskomfort. Chociaż nie ukrywam, że można było przy tym zarobić niezłe pieniądze. Sama negocjowałam z CKM-em i wywalczyłam najwyższą jak na tamte czasy gażę za sesję w bikini. Na pewno było to więcej niż dostałam od państwa za brązowy medal igrzysk w Atenach.

To właśnie pieniądze skusiły ją do takiego posunięcia. Gruchała nie ukrywa, że uwielbia luksusowy styl życia i nigdy nie należała do oszczędnych osób.

Z pieniędzmi tak już jest, że raz są, a raz ich nie ma. Przypływają, odpływają, ale zawsze można zasuwać ciężej i je po prostu zarobić. Będę szczera: zawsze miałam luźny stosunek do pieniędzy i kiedy były, to je po prostu wydawałam. A wiadomo: im więcej zarabiasz, tym więcej wydajesz, korci cię strasznie. Szalałam, nie będę mówiła, że nie. Lubię ciuchy, torebki, buty, chyba jak każda kobieta. Nie oszczędzałam też np. przy urządzaniu swojego mieszkania. Nie chciałabym mówić o szczegółach, bo tabloidy zaraz podłapią, ale na pewno inwestowałam w mieszkanie aż przesadnie. Dziś czuję, że chyba spełniałam przez to pewne swoje marzenia z dzieciństwa. W ten sposób także wynagradzałam sama siebie za ciężką pracę, sukces w sporcie.

 

MK

 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.