Iza Miko dość niespodziewanie została jedną z finalistek programu "Azja Express". Choć ostatecznie nie udało jej się wygrać, swoim występem na pewno dużo zyskała. Jeszcze przed emisją finałowego odcinka aktorka udzieliła wywiadu, w którym zdradziła jak przygotowywała się i czego spodziewała się po męczącej podróży po Azji. Dzięki temu w końcu dowiedzieliśmy się, dlaczego właściwie to jej partner, a nie ona, musiał dźwigać jej wypakowany po brzegi plecak.
Najbardziej się obawiałam tego, że będzie mi przeszkadzać moja kontuzja kręgosłupa, ponieważ przez taniec trochę go sobie zepsułam i nie wolno mi niczego dźwigać. Było mi powiedziane, że ten plecak to trochę pod kamerę i tak naprawdę nie będę go musiała dźwigać. Okazało się, że tak nie było, dlatego bardzo się cieszyłam, że był Lenio, który w momentach dramatycznych dźwigał dwa plecaki - wyjaśniła.
Jednak słaby kręgosłup to nie jedyny problem, który utrudniał jej podróż. Jako że jest weganką, Miko miała także problemy ze znalezieniem pożywienia.
Wiedziałam, że będzie problem z jedzeniem. Wyobrażałam sobie, że pewnie nie będę miała dużo opcji. Jestem weganką, więc tak naprawdę moja dieta to był ryż i arbuz. Potem musiałam się zmusić i zjeść jajka, ale widziałam, że były najbardziej eko, jakie mogły być. Dla mnie to nie było łatwe, ale nie miałam skąd tego białka jeść. Przywiozłam sobie trochę protein w pudrze, ale myślałam, że odpadniemy w pierwszym odcinku, więc w ogóle się nie przygotowałam.
Wygląda więc na to, że Miko to kolejna gwiazda po Michale Żurawskim, która nie sądziła, że dojdzie do samego końca programu.
MK