Michael Jackson był geniuszem i lubił młodych chłopców. Wszyscy jesteśmy jego ofiarami

Nie odmawiam Michaelowi Jacksonowi talentu czy geniuszu. Jestem jego fanem, odkąd pamiętam. Jackson w każdym domu był jak członek rodziny. Był jak przyszywany starszy brat, tyle że z telewizora. Kochał świat, pragnął go uleczyć, działał charytatywnie, to wszystko już wiemy. Musimy oswoić się też z faktem, że był pedofilem.

To słowo i zwrot będą powtarzały się w tym tekście wielokrotnie. Uprzedzam. Będą jednak padały w rożnym kontekście, bo to nie jest prosta sprawa. Ta historia to psychologiczny labirynt – zaś jej zrozumienie wymaga niewyobrażalnego remontu wszystkiego, co do tej pory na temat Jacksona przyswoiliśmy. Bo nie jest łatwo uświadomić sobie, że przez trzydzieści lat wszyscy byliśmy ofiarami. Bohaterom głośnego dokumentu zajęło to dwadzieścia lat.

Michael JacksonMichael Jackson Agencja Wyborcza.pl

Dostrzegam niepokojące zjawisko w dzisiejszym świecie. Nie wierzymy ofiarom i wybielamy sprawców. Albo od razu kamienujemy tych wybranych. Kevin Spacey kładł się na młodych chłopcach. Wyrok: Pedofil. Koniec kariery. R. Kelly gwałcił, uwodził i wykorzystywał niepełnoletnie dziewczyny. Jedną nawet poślubił. Wyrok: Gwałciciel. Weronika Rosati opowiedziała o przemocy domowej. Wyrok: Kłamie. Należało jej się. Szybkie wyroki publiczne jak szybkie strzały w kole Plotka.

Przy okazji sprawy z R. Kellym chyba wszystkie gwiazdy reaktywowały sobie konta na Twitterze. Zrobiono mu stos z tweetów i podpalono. Chociaż wciąż jest wiele głosów, które bronią piosenkarza i zarzucają bohaterkom dokumentu "Surviving R. Kelly" kłamstwo. Ile kobiet musi zeznać, że zostało zgwałconych, aby opinia publiczna im uwierzyła? Czy rzeczywiście żyjemy w czasach, w których głos kobiet, szczególnie ciemnoskórych, w ogóle się nie liczy i spychany jest na margines? Kilkuodcinkowy dokument wywołał ogólne oburzenie i wciąż o nim głośno.

Zobacz wideo

Kiedy światło dzienne ujrzał film "Leaving Neverland" - zapadła cisza. Nagle nikt nie ma nic do powiedzenia. Zmowa milczenia? Wszystkie okna dialogowe jak szybko jak się reaktywowały, tak szybko zostały zdezaktywowane. Dlaczego? Bo każdy boi się stanąć i powiedzieć, że wierzy ofiarom – chłopcom, którzy do dzisiaj nie mieli szansy stać się mężczyznami – Wade'owi Robsonowi i Jamesowi Safechuckowi. Oni są dzisiaj pognieceni. Połamani. To skrzywdzone dzieci w dorosłych ciałach - ofiary pedofilii. W dzisiejszym świecie zaś, mężczyźni nie mogą być ofiarami, tak jak kiedyś - według Andrzeja Leppera - prostytutki nie mogły być zgwałcone. Milcząca opinia publiczna boi się stanąć twarzą w twarz z największą muzyczną legendą, z królem pop, z geniuszem, z jego dziedzictwem i milionami rozgoryczonych, skrzywdzonych fanów, których sprytnie oszukał.

Wade RobsonWade Robson East News/mat.promocyjne HBO

Obejrzałem "Leaving Neverland". Zaskoczyło mnie moje podejście do tego filmu oraz reakcja w trakcie. Z góry założyłem, że to, co oglądam, to fikcja. Słuchałem o tych seksualnych relacjach w fabryce marzeń Neverland, jakby ktoś opowiadał na ekranie o parzeniu sobie herbaty. Zero szoku. Żadnych emocji. Kompletnie nic. Oto dwóch facetów, którzy z pewnością nie mają kasy, chcą się ponownie przypomnieć i wybić na plecach mojego nieżyjącego idola. Przecież najlepiej po śmierci, trup się już nie obroni. Zimne jak ciało fakty kontra czczony jak Bóg nieboszczyk. Kłamstwo. Próba zarobienia pieniędzy, bo przecież wcześniej, w 2005 roku, kiedy Jacksonowi groziło więzienie, stanęli w jego obronie, a dzisiaj zmiana frontu i mówią o byciu ofiarami. Bzdura. Ale nagle, w trakcie trzech wypowiedzi, coś we mnie pękło.

Najpierw było wyznanie jednej z matek, Stephanie Safechuck, kiedy Michael chciał zabrać po koncercie jej syna Jamese’a do swojej przyczepy. Jej obawy rozwiał ktoś z ekipy gwiazdora, mówiący, że Jackson jest jak dziewięcioletni chłopiec.

To mnie uspokoiło (“That made me feel comfortable”) - powiedziała.

Uspokoiło na tyle, że później, kiedy trzydziestoparoletni, dorosły mężczyzna dzwonił do ich domu, pozwalała swojemu siedmioletniemu synowi rozmawiać z nim godzinami przez telefon? O czym rozmawiali? I co robili codziennie przez kilka miesięcy w jednym pomieszczeniu? Czy nie wzbudzało to jej podejrzeń w pokoju obok, a następnie w pokojach oddalonych coraz dalej od swojego dziecka? Czy dom, który otrzymała od Jacksona rekompensował tęsknotę i brak syna? Matka Wade’a, Joy Robson, również posłała syna w objęcia Jacksona, bo "to Michael", a Neverland to fantazja, a każdy chce żyć fantazją i po wjeździe przez bramy tego bajkowego rancha zapomnieć o wszystkim w pokoju gościnnym wybranym na żądanie, kiedy w sypialni głównej siedmioletnie dziecko ma w ustach nabrzmiałego penisa dorosłego mężczyzny.

Ten członek w dziecięcych ustach był drugim policzkiem. Otrzeźwiałem. Za trzecim razem dostałem z główki – te dwa policzki były na rozgrzewkę, na ocucenie. "Michael poprosił mnie, abym pozbył się majtek, na których była krew" po nieudanej próbie stosunku analnego. I wtedy zrozumiałem, że również jestem ofiarą Michaela Jacksona. Wy też nimi jesteście.

Michael JacksonMichael Jackson Agencja Wyborcza.pl

Historia traumatycznego dzieciństwa "Króla Popu" poruszyła cały świat. Oto ikona, legenda, globalna supergwiazda ma takie same problemy jak każdy z nas. Król jest ludzki. I też dostawał pasem. Nic nie jednoczy bardziej niż jakaś trauma albo zamach na jednostkę lub grupę. Wystarczy zobaczyć, jakie poruszenie wywołały zamachy na Konstytucję czy kobiety w kraju. Od razu naród się zjednoczył i ruszył na barykady. Tak samo świat zjednoczył się we współczuciu dla Jacksona. Wszyscy znamy tę historię – ojciec Joseph znęcał się fizycznie nad swoimi dziećmi, aby wymusić na nich totalne posłuszeństwo i stworzyć największe na świecie gwiazdy. Zyskał sławę i sukces, stracił miłość swoich dzieci. Michael nienawidził swojego ojca, w wywiadzie z Martinem Bashirem, pytany o to, jak i czym był bity, rozpadł się na kawałki. On także był pogniecionym chłopcem, jak jego późniejsze ofiary. Odebrał im dzieciństwo i szanse na normalne wkroczenie w dorosłość, tak jak odebrano ją jemu. Był ofiarą niewyobrażalnej przemocy fizycznej i psychicznej. Wielokrotnie też przyznawał, że był wykorzystywany seksualnie. A to pozostawia w mózgu piętno. Bliznę, która nigdy nie zostanie zaleczona. Przemoc rodzi przemoc.

Wszystkim tym, którzy twierdzą, że tak nie jest, polecam książkę Justyny Kopińskiej "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?". Opisana w nim zakonnica wysyła księżom pedofilom chłopców do gwałtów. Często niepełnosprawnych lub głuchoniemych, aby nie mogli o tym nikomu powiedzieć. Ci, którzy zostają w zakonie i dojrzewają, powtarzają później te zachowania – z ofiar księży, stają się oprawcami młodszych, bezbronnych, takich jak kiedyś oni. I jest to brutalne. Boli. Skandal Jacksona jest o tyle skomplikowany, że nie ma w nim dosłownego aktu gwałtu. Stosunki seksualne odbywają się za przyzwoleniem chłopców. Michael wielokrotnie powtarzał, że nie skrzywdziłby dziecka - i rzeczywiście w dosłownym, fizycznym znaczeniu, nie krzywdził chłopców - nie wiązał, nie bił, nie znęcał się nad nimi, nie zmuszał do seksu. Nie gwałcił. Wykorzystywał. Dotykał, pieścił. Dosłownie "miłował". I dlatego tu następuje okrutny brak zrozumienia i współczucia dla jego ofiar.

Czy byłoby inaczej, gdyby był w tym brutalny i można by te akty podpiąć dosłownie pod akt przemocy, a nie "tylko" akt seksualny na dziecku? No bo jak to tak siedzą i opowiadają o byciu wykorzystanym, kiedy otwarcie mówią "Co jest w tym nie OK, kiedy światowy gwiazdor, Twój idol, ulubieniec wszystkich, nagle zauważa właśnie Ciebie i w dodatku zaczyna Cię lubić?". To spełnienie dziecięcych marzeń oraz marzeń ich matek o pieniądzach, sławie i dobrym życiu dla nich i ich synów. To jest właśnie grooming, czyli proces uwodzenia, polegający na zaprzyjaźnieniu się i nawiązaniu więzi emocjonalnej z dzieckiem, aby zmniejszyć jego opory i później je seksualnie wykorzystać. Michael uwiódł nas wszystkich – zbudował wizerunek wiecznego Piotrusia Pana, aby zbliżać się do swoich ofiar.

Myśmy wszyscy mu uwierzyli, a Michael Jackson uprawiał seks z tymi obejmowanymi wszędzie dziećmi. Wysyłaliśmy mu je do łóżka. Nieświadomie. Mimo sygnałów alarmowych w postaci wcześniejszych oskarżeń. Bo "to przecież Michael". A on uczył te dzieci, jak się szybko ubierać, kiedy zbliżało się zagrożenie w postaci ewentualnego świadka lub rodzica, obcował z nimi w basenie, dotykał w każdym pokoju w Neverland, w kinie, w kolejce i stopniowo przygotowywał do pełnej penetracji. Mając ich rodziców za ścianą.

Jesteś bezpieczny. Give In To Me. Popatrz, przecież nie robimy nic złego, kochamy się, oni nie zrozumieją, Twoja mama jest za ścianą, zawsze możesz do niej iść, odwiozę was do domu i możesz tutaj już więcej wrócić. Chcesz tego? Mogę zniknąć z Twojego życia.

Michael JacksonMichael Jackson mat.promocyjne HBO

Czy jakiekolwiek dziecko, będąc w objęciach idola, takiego jak Michael Jackson, człowieka, którego kocha cały świat, a on ukochał właśnie je - powie nie? Nie zgodzi się na kolejny krok w związku z Bogiem? Nie udowodni swojego oddania i miłości? Nie. Przecież tak wszyscy dorośli okazują sobie uczucia. Wade i James kochali Michaela, tak jak kochał go świat. Dlaczego nie powiedzieli o tym wcześniej? Nie chcieli go skrzywdzić, a dzisiaj, kiedy już nie żyje - nic mu nie grozi. Oni za to mogą się wyspowiadać, pozbyć się chociaż częściowo traumy. Michael mówił im przecież wprost - jeśli ktokolwiek się dowie, to będzie nasz koniec – pójdziemy do więzienia. Które normalne dziecko chciałoby skrzywdzić kogoś, kogo kocha?! Perfekcyjnie omotani, uwiedzeni przez niego, bezbronni wobec swoich własnych uczuć i dziecinnych marzeń poszliby za nim w ogień. I zabrali za sobą swoje matki. Bo jaka matka nie chciałaby tego, co najlepsze dla swojego dziecka? One także były ofiarami tej manipulacji. Do dzisiaj o Jacksonie mówią z wielkim uczuciem. Nawet gdy Stephanie opowiada, że tańczyła, kiedy dowiedziała się, że Michael umarł i nie będzie mógł już skrzywdzić jej dziecka, mówi to nie jak typowa ofiara, roztrzęsiona czy załamana, ale kompletnie beznamiętnie. Ot, rozwiązał się sam jakiś problem, możemy iść dalej. Mógłbym się założyć nawet, że tańczyła do jego muzyki.

My, opinia publiczna nie możemy winić ani ich, ani ich dzieci. Nie możemy winić ofiar. Przyznanie się do bycia ofiarą to wielka odwaga. Podwójna, jeśli chodzi o mężczyzn. Bo w dzisiejszym świecie mężczyzny przecież nie można zgwałcić, to niemożliwe. To facet gwałci, wiec nie może być gwałcony. Możliwe, bo dzieci - nieważne czy chłopcy, czy dziewczynki - są skonstruowani tak samo. I tak samo szybko, bez opieki matek mogą stać się ofiarami.

#MeToo dało głos kobietom, ale wyrządziło krzywdę chłopcom – wsadzono ich automatycznie do płciowego worka z mężczyznami – oprawcami kobiet. Wykluczono. A kobiety, matki, są odpowiedzialne za chłopców i ich krzywdy, bo są po to, aby ich chronić, walczyć o prawa i bezpieczeństwo, tak jak walczą o swoje i innych kobiet. Czas powiedzieć to głośno. Przyjrzyjmy się chłopcom. Oni cierpią tak samo jak dziewczynki, ale społeczeństwo nie daje przyzwolenia mężczyznom na skargi, łzy, ani bycie ofiarami. Dlatego męskie ofiary tak często milczą. Najlepszym przykładem są Wade i James.

Michael Jackson w PolsceMichael Jackson w Polsce Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Radia od kilku dni bojkotują dorobek artystyczny Króla. Pisząc ten tekst słucham jego płyty "HIStory" i jest mi niesamowicie smutno. Bo oto sam żegnam idola. Tymi piosenkami o samotności, braku akceptacji, tragicznym dzieciństwie, złych rzeczach dziejących się na świecie, wizerunkiem dziwaka "Wacko Jacko" śpiącego w komorze tlenowej urabiał nas całe życie, abyśmy - jak jego ofiary - ślepo wierzyli w każde jego słowo. Kilkuletni chłopiec we mnie, który kiedyś pisał listy pełne miłości do Jacksona, dzisiaj solidaryzuje się z pogniecionymi dziećmi zamkniętymi w dorosłych ciałach moich wykorzystanych rówieśników. Wierzę im. Musimy zacząć wierzyć ofiarom i okazywać im wsparcie. Bo to nie jest OK, żeby dorosły mężczyzna przebywał sam na sam z nie swoim dzieckiem dzień i noc. Dziwi mnie zrozumienie dla Jacksona, a brak publicznej zgody na adopcję dzieci przez samotnego mężczyznę. Natychmiastowa i wydawać by się mogło oczywista konotacja to zboczenie - pedofilia. W Polsce również homoseksualizm, bo te pojęcia się ciągle myli, a nie mają ze sobą nic wspólnego. Otwórzcie oczy. Żadna niewinna osoba nie idzie na ugodę poza drzwiami sądu, z dala od kamer i nie wypłaca komuś 23 milionów dolarów.

Zainteresowanie dorosłego mężczyzny dziećmi to nie fetysz. To zboczenie. Podchodzi pod paragraf. Zadaję sobie jednak jedno pytanie: Co dalej z muzyką? Ostracyzm? Ban? Bo przecież filmów Polańskiego nikt nie zbanował, a całe zastępy polskiej śmietanki towarzyskiej stanęły w jego obronie. Przypomnieć nazwiska?

Bartek Fetysz

Więcej o:
Copyright © Agora SA