"Takiego spektakularnego sukcesu nie miał nikt, nawet Pola Negri ani Krystyna Janda". Joanna Kulig jednym z największych olśnień minionego roku

Oni mnie zachwycili. Spowodowali szybsze bicie serca oraz prace innych narządów. Oto moja subiektywna, ułożona alfabetycznie, "Szczęśliwa 13" a.d 2018. Jesteście ciekawi? Czytajcie.

Amatorzy

Amatorstwo tępię jak dzika, ale ten rok okazał się przełomowy, bowiem amatorzy pokazali, że na ekranie dają radę. Kamil Nożyński to wielkie odkrycie. Główna rola w "Ślepnąc od świateł", rozgłos, popularność, fanki na Instagramie i pytanie: Czy jest dobrym aktorem? Na razie wiem jedno - jest DOSKONALE obsadzony w serialu, pasuje idealnie, prowadzony jest świetnie, ma genialnych partnerów do grania (Frycz, Więckiewicz), jest magnetyczny, o charakterystycznej twarzy, wszystko się po prostu zgadza, nawet to, że może być nieślubnym synem Chyry. Czy będzie grać dalej? On tego chce, ma już agenta, poprawia dykcję (brawo za pokorę!) i już gra polskiego Żyda podczas II Wojny, w dużej, międzynarodowej produkcji za granicą, czyli wiele wskazuje na to, że mamy sporej klasy talent, na którym poznaje się świat - recenzje serialu HBO są dobre nie tylko w Polsce. Bo, że filmowa uroda idzie tutaj w parze z osobowością i chęcią do pracy, jest bezdyskusyjne. Trzeba teraz czekać…

Doda w „Pitbullu”- ale ja się tego bałam, trochę znam Dorotę i wiem, że to nieokiełznany tajfun, ale byłam swego czasu na spektaklu, w którym grała w teatrze i byłam wtedy pod wrażeniem jej pokory i pracy nad obecnością na teatralnej scenie, bo to coś zupełnie innego niż obecność na koncercie w roli divy, która może wszystko. Teraz widziałam film Pasikowskiego z własnej woli dwa razy i wiem, że cud się chyba stał: Meryl Streep z niej nie będzie, ale wykonała gigantyczną pracę i efekt jest bardzo fajny. Jej Mira to typowa kobieta mafioza, kobieta biznesu do tego: bezczelna, honorowa, brutalna, dzika i zmysłowa. Taka trochę Doda, ale w filmowym kostiumie.

'Pitbull: Ostatni pies''Pitbull: Ostatni pies' materiały prasowe

Widać sporą pracę nad głosem, dykcją, nad zachowaniem i ruchem przed kamerą, na pewno wielka zasługa w tym Władysława Pasikowskiego, który umie pracować z aktorami i Marcina Dorocińskiego, z którym Doda ma wiele scen. Czy będzie aktorką? Chyba nie, ale tutaj plamy nie dała.

Michał Koterski - "7 Uczuć". Nareszcie z Miśka stał się Michałem. Dorósł, przestał lubować się w używkach i liczyć na dwulicowych kolegów z branży i efekt jest. Nie wiem, czy będzie z niego De Niro, ale wreszcie zapanował nad emocjami, popracował nad sobą i od razu przestał mnie denerwować na ekranie, a zaczął zaciekawiać, i jego bohater w tym filmie nie ginie w towarzystwie takich gigantów jak Figura, Chyra, Dorociński czy Muskała. A to już dużo, bo szczerze mówiąc, nie dawałam głowy za to, czy da radę. Dał. Teraz może warto czekać na więcej.

Aleksandra Domańska

Jakiś cud nastąpił, Bóg się nad biednymi Polkami zlitował, że mamy tę cudną Domańską, która w świecie, w którym idolkami zostają panie z ładną pupą, doczepami, torebką Diora, zębami z katalogu i ładnymi plecami, daje radę. Ma rzesze fanów, jeszcze nie zwariowała i nie zabiła jej nawet "Ameryka Express", która paru osobom krzywdę zrobiła. To jest dziewczyna, która nie boi się być sobą. Dzisiaj to szok i niedowierzanie. Po tym, co pokazała w "Ameryce Express", a pokazała "jedynie", że jest normalną laską, która jest zmęczona, głodna, wkurzona, zła na wszystkich i chce do domu, bo jej zimno, mokro i ma wy..ane, mogła zostać ukamieniowana. A tu zdziwko - ludzie ją pokochali jeszcze bardziej.

Aleksandra Domańska z bratemAleksandra Domańska z bratem Instagram.com/ mr.d_domanski

Jej Instagram to emocjonalna kronika jej życia. Burzliwego, zwariowanego, pełnego zwrotów akcji. To jest też, o czym nie zapominajmy, dobra aktorka. Fajna, swojska, autentyczna. Szukacie polskiej Amy Schumer? Laski, którą jedni pokochają za prawdę, rubaszność i szczerość, a inni znienawidzą, bo będzie ich wyrzutem sumienia, rysą na wyretuszowanej fotce z Insta? Na co czekacie? Decydenci z wielkich mediów, którzy boicie się nawet puścić bąka bez patrzenia w słupki oglądalności i modlenia się do wyimaginowanej publiki, która ma was w coraz większym poważaniu - może ktoś z was jednak pomyśli samodzielnie i wreszcie zaryzykuje?

"Kler"

Miliony widzów, miliony na koncie, świetne recenzje, ogromna dyskusja w mediach i przy urnach wyborczych, bo już wiadomo, że istniało coś takiego, jak „efekt Kleru” w wyborach samorządowych. Tak, sztuka ma wpływ na ludzi i zmienia świat. Prawdziwa sztuka ma wielką moc, dlatego tak boją się jej mali ludzie. Wojciech Smarzowski pokazał, że można zrobić mocny, mądry film o ludziach noszących sutanny, pod którymi nadal są ludźmi, często grzesznymi, pełnymi wątpliwości, tęsknot i żądz. Wielkie kreacje Jakubika, Więckiewicza, Braciaka i Gajosa dodały jeszcze mocy tej wspaniale opowiedzianej historii, która nie tylko, co lubimy pisać „wciska w fotel”, ale co ważniejsze, skłania do zmian i do ruszenia mózgiem. Do myślenia i stawiania pytań, a nie zamiatania grzechów pod dywan. Wielka dyskusja o ogromnych zaniedbaniach i grzechach Kościoła, która wreszcie dotarła i do Polski, nabrała zupełnie innego kolorytu i napięcia emocjonalnego. Tego nie da się zatrzymać, ofiary mają głos, ludzie przestali się bać. Oby polski kościół był na to gotowy.

Kadr z filmu 'Kler' Kadr z filmu 'Kler'  Fot. mat. prasowe

Tomasz Kot

Trudno się pisze o kimś, kto jest kumplem i któremu się kibicuje od dawna, ale spróbuję. To jest WIELKI aktor, ale nie tylko dlatego, że jest wysoki i ma talent z kosmosu, ale ze względu na charakter. Aktorstwo to taki zawód, który dając wiele, równocześnie zabiera jeszcze więcej. Ilość pokus jest ogromna. Ilość zakrętów, których można nie przejść, jest duża. On mógł być zjawiskiem jednego sezonu, bo po tym, jak zadebiutował na dużym ekranie w "Skazanym na bluesa", wszyscy zwariowali na jego punkcie i słusznie. Ale na szczęście, dzięki gwiazdom, dobrym ludziom i swojej sile charakteru, uniknął wielu zakrętów, niedawno podpisał kontrakt z jedną z najważniejszych agencji aktorskich w Stanach a jego koleżanką jest tam m.in. Angelina Jolie. Rzecz nie do wyobrażenia jeszcze kilka lat temu.

Kiedy czytam recenzje "Zimnej wojny", gdzie najlepsi recenzenci świata piszą o nim, o jego talencie, autentyczności i o chemii między nim a Kulig, niespotykanej od czasów "Casablanki", myślę, że owi recenzenci powinni zobaczyć filmy "Bogowie", "Erratum", "Yuma' czy "Disco polo". To nie jest ktoś, kto opowie całe swoje życie w tabloidzie, kto sprzeda swoją prywatność za garnek. To jest ktoś, kto wie, że ten zawód wyniszcza tak bardzo, że trzeba mieć swój świat, do którego można zawsze uciec. Inaczej mogiła. Mnie nic w jego oszałamiającej karierze nie dziwi. To jest aktorski gigant. I robi najlepszą kawę na ziemskim globie.

'Zimna wojna'. Joanna Kulig i Tomasz Kot'Zimna wojna'. Joanna Kulig i Tomasz Kot Kino Świat

Joanna Kulig

To jest torpeda. Torpeda z Muszynki, która to powinna Bogu dziękować za taki skarb. Narodowy skarb. Zabłysnęła w "Szansie na sukces", ja zwariowałam na jej punkcie po 'Sponsoringu", bo nie mieliśmy tak wolnej, otwartej, nieskrępowanej aktorki w Polsce od czasów Kaliny Jędrusik czy Elżbiety Czyżewskiej. Po drodze był m.in. film "Disco polo", gdzie była obłędna, magnetyczna i w duecie z Tomkiem Kotem oraz świetny epizod w "Idzie", po którym Pawlikowski obiecał jej większą rolę. Obietnicę spełnił, choć przeczołgał ją przy okazji przez morderczy casting. Efekt jest taki, że Joanna Kulig trafia do sesji i na okładki światowych magazynów, jak "Elle", "Vanity fair" czy "Vogue", recenzenci padają przed nią na kolana, reżyserzy stoją do niej w kolejce, a niedawno odebrała nagrodę dla najlepszej europejskiej aktorki. Nawet gdyby nie dostała już żadnej nagrody, owej nominacji do Oskara, o której marzy cała Polska, to NIKT, największy hejter, nie odbierze jej tego, że ma już miejsce nie tylko w historii polskiego, ale i światowego kina. Takiego spektakularnego, zawodowego sukcesu nie miał nikt, nawet Pola Negri, nawet Krystyna Janda. Wszystko, co najlepsze przed nią. Nic tego nie zmieni. Ten piękny i szczery płomień jeszcze nas oślepi. Idę o zakład.

Gabriela Muskała

Kiedyś pisałam o niej, że jest niewykorzystanym aktorskim diamentem najwyższej próby. Odwołuję. Diamentem jest nadal, ale w tym roku wykorzystanym cudnie, a to dlatego, że zagrała wybitnie i w rzeczach pięknych. Jako Porankowska w filmie "7 uczuć" Koterskiego jest wybitna, przewyższa wszystkich, każdy z nas miał w klasie taką straszliwą, ambitną kujonkę, każdy z nas zobaczył w tej postaci okruszki swojego dzieciństwa. Jednak to mocna, pro kobieca, odważna "Fuga", film według własnego scenariusza, w reżyserii Agnieszki Smoczyńskiej, pokazała wszelkim niedowiarkom, jeśli tacy jeszcze byli, że drobniutka postać, o jednym z najbardziej promiennych uśmiechów, skrywa w sobie aktorskiego geniusza, tornado, które ma moc widowiskowej i porywającej prawdą aktorską kreacji. To kolejna aktorka, która zamiast sprzedawać się za bezcen, siedzi spokojnie w swoim świecie i tam pracowicie, w ciszy "robi swoje". Dołóżmy do tego wielki talent, świetny charakter i wielką osobowość i wypisz wymaluj Muskała!

Gabriela Muskała, Marcin Dorociński i Andrzej Mastalerz w filmie '7 uczuć', reż. Marek KoterskiGabriela Muskała, Marcin Dorociński i Andrzej Mastalerz w filmie '7 uczuć', reż. Marek Koterski WFDiF

Katarzyna Nosowska

Wyobraźmy sobie jeszcze dobrych kilka lat temu, że kobieta na chwilę przed pięćdziesiątką nagrywa na Instagramie zabawne filmiki o szołbizie, botoksie, dietach, tuczeniu i ćwiczeniach, że pisze momentami mocną, autobiograficzną książkę, wydaje płytę, na której pokazuje młodzieży, jak się gra i śpiewa, wyprzedaje na pniu wszystkie koncerty, i zostaje przy tym idolką dzieciaków, ludzi w każdym wieku, którzy kochają ją taką, jaka jest i kochają jej słuchać i ją czytać. Jest dla nich WAŻNA. Do tego jeszcze po 17 latach konkubinatu wyszła sobie za mąż i nie było przy tym paparazzi. Jest zadowoloną, radosną acz szczerą nadal kobietą. Świat się zmienia, nasza mentalność też i Nosowska pokazuje, że wiek, to jedynie cyfra, wystarczy "tylko" być autentyczną. To oczywiście niewykonalne dla wielu kobiet z branży, których truchło po śmierci przetrwa nawet atak kosmitów i wybuch atomowy, bowiem rekordowa ilość wypełniaczy i plastiku w ciele zagwarantuje im życie wieczne. Ale rozmawiajmy o Nosowskiej, której szaleńcza popularność w tym roku, wejście w świat literatury, zdobycie zupełnie nowego odbiorcy, są dowodem na to, że na szczęście nie tylko nabotoksowanymi "alienami" polski mainstream żyje. Uffff….:-) Ja dzięki Kaśce wreszcie przestałam farbować włosy. "No more shit" - powiedziałam sobie i jakoś żyję.

Katarzyna NosowskaKatarzyna Nosowska Instagram/nosowska.official

Polskie kino ma się świetnie i jest kobietą

"Zimna wojna", "Nina", 'Fuga", "Twarz" - polskie kino jest sexy, to nie jest sezonowa moda. Po słynnym "efekcie Idy", kiedy to Oskar dla Pawlikowskiego i zainteresowanie filmem, przełożyło się na zainteresowanie świata polskimi twórcami, poszliśmy dalej. Polskie filmy jeżdżą na największe festiwale, jesteśmy tam nie tylko zauważani, ale i nagradzani. Jest nowa krew, nowi twórcy, wolni ludzie, nieobciążeni na szczęście komuną, narodową czy religijną traumą, oni po prostu robią filmy. Świetne filmy. Wiedzą, po co i dla kogo stawiają kamerę na planie filmowym. 2018 to rok czterech filmów, o których światowi recenzenci pisali peany: "Zimna wojna", "Fuga", "Nina" i "Twarz". Trzy z nich - "Fuga", "Nina" i "Twarz" zostały zrobione przez kobiety - kolejno Agnieszkę Smoczyńską-Konopkę, Olgę Chajdas i Małgorzatę Szumowską. Polskie kino, szanowni panowie i panie, powoli staje się kobietą. I zarabia na światowych rynkach konkretne pieniądze. Oby nikt tego nie zepsuł.

Anja Rubik 

Ma na szczęście gdzieś opinie innych. Niektórzy, głównie z prawej strony politycznej barykady, z lubością mówią o niej per "modeleczka", odmawiając jej prawa do posiadania mózgu i używania go w dobrej sprawie. Mogę powiedzieć jedno: prawicowi publicyści, politycy, krzykacze, cieszcie się, że owa wzgardzana przez was "modeleczka" jest, bo może kiedy wasze dzieci zaczną uprawiać seks, będą wiedziały, co to antykoncepcja, wzajemny szacunek w seksie albo AIDS. I że po jednym pocałunku nie zachodzi się w ciążę, a seks analny jednak nie jest dobry na wszystko.

'sexedpl''sexedpl' Instagram/anja_rubik

To, co wydarzyło się w związku z jej akcją i książką „sexedpl”, która była i jest bestsellerem, to fenomen. W kraju podobno europejskim, gdzie edukacja seksualna niemal nie istnieje, bo trudno za to uznać internet i podręczniki z głębokiego średniowiecza, jedynym ratunkiem dla wszystkich, głównie młodych ludzi, którzy mają prawo chcieć uprawiać świadomy i odpowiedzialny seks, jest modelka, która non profit wykonuje ogromną i bezcenną robotę za Ministerstwo Edukacji. Do tego włącza się aktywnie w walkę o zagrożone w Polsce prawa kobiet oraz działa na rzecz ekologii, aktywnego uświadamiania ludzi o tym, że plastik nie jest fantastik. Ona sama jest naturalna, mądra i trzymajmy za nią kciuki, bo to ambasadorka pięknej, mądrej, postępowej i nowoczesnej Polski bez kompleksów.

Seriale made in Poland

"Ślepnąc od świateł", "Kruk", "Rojst", "1983", "Znaki", "Nielegalni"- mamy wreszcie po latach utyskiwań i marzeń oraz modlitw do boga telewizji polskie seriale na światowym poziomie. Nie ma lipy, są za to naprawdę spore emocje, często na krawędzi, o czym świadczy mordercza dyskusja w mediach po "1983" albo po "Ślepnąc od świateł". Są wreszcie na małym ekranie tak zwane "życiówki" - role, które zapadają w pamięć i są ważnym punktem w aktorskim CV: Ogrodnik, Fronczewski i Seweryn w "Rojst|, Seweryn i Damięcki w "Nielegalnych", Więckiewicz, Frycz, Pazura, Lubos w "Ślepnąc od świateł", Konopka i Sujecka w "Znakach", Żurawski, Bosak i Łukaszewicz w "Kruku", Więckiewicz, Olszańska, Kalarus w "1983", jest genialna Agnieszka Żulewska, która "obskoczyła" aż trzy mocne produkcje: "1983", "Ślepnąc..." i "Rojst", jest ciekawy wreszcie Musiał, nowa odsłona Olszówki, Chyry czy Zofia Wichłacz w "Rojst" i w "1983". Są więc dobre role do grania, są wreszcie oryginalne, inspirujące historie do kręcenia, są polskie ekipy realizacyjne na światowym poziomie, jest widz, który tego chce, kocha, dyskutuje o tym i, co najważniejsze, czeka na więcej. Oby się doczekał. Po latach lania zupy w „M jak Miłość” zasłużył.

Katarzyna Smutniak

To nasza autentycznie wielka gwiazda nad Tybrem, bohaterka tamtejszych mediów, okładek, ale nie bohaterka tanich skandali. Pracuje dużo i w dobrym towarzystwie. Kto nie oglądał doskonałego filmu pt. "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie|, niechaj szybko nadrobi braki, bo Smutniak jest tam świetna. Ostatnio zagrała wyśmienicie w "Onych' Paolo Sorrentina - film jest w polskich kinach. W 2019 roku premierę mieć będzie film Jacka Borcucha pt. "Słodki koniec dnia", w którym zagrała u boku Krystyny Jandy; film jedzie na festiwal do Sundance, najważniejszy festiwal kina niezależnego świata. Skromna, naturalna, mądra, nie opowiada w wywiadach, których udziela bardzo mało, banialuk, wystarczy przeczytać ten ostatni w "Wysokich obcasach". Pytania? Nie mam żadnych. Ona się rozkręca. Świat jest teraz lepszy dla mądrych kobiet, które skończyły 18 lat jakiś czas temu.

Rafał Zawierucha

Amerykanie muszą się dobrze nauczyć wymawiać jego nazwisko, bo chyba zostanie tam na dłużej, a zważywszy to, jaką reklamę mają kolejne filmy Quentina Tarantino, Zawierucha zaczął wielką, nie tylko aktorską, ale i medialną karierę. A to, jak wiemy, bardzo dzisiaj pomaga. Uroczy i mega zdolny chłopak, który ciągnął za sobą walizkę w "Bogach" Palkowskiego, asystent Edyty Olszówki w "Przepisie na życie", prowadzący doskonały program o filmie "Europa filmowa" w Canal plus i aktor Teatru Współczesnego, zagrał Romana Polańskiego w najnowszym filmie Quentina Tarantino pt. "Once upon a time in Hollywood". Wystąpił u boku Brada Pitta, Leonardo DiCaprio i Margot Robbie, a teraz gra jedną z głównych ról, radzieckiego naukowca, w amerykańskim filmie pt. "The Soviet Sleep Experiment". I wiem już, że to nie koniec. Trzeba być diabolicznie zdolnym, skromnym, pracowitym, znać bardzo dobrze angielski i bardzo chcieć. Tylko tyle… Przyszły rok będzie jego, jestem w stanie założyć się o duże pieniądze.

„Vogue” wreszcie w Polsce

Po latach plotek i medialnych bajeczek wreszcie się ukazał i od razu powalił słynną okładką utopioną w warszawskim, lepkim smogu, nad którą debatowała bez przesady cała Polska, bo każdy u nas zna się na modzie, seksie, polityce, piłce nożnej, no i na smogu, bo non stop ten szajs wdycha. Okładka pierwszego numeru przeszła do historii prasy na świecie, bowiem czegoś tak memicznego do tej pory nad Wisłą nie było, ba, nawet politycy PiS z Krystyną Pawłowicz i memicznym Andrzejem Dudą nie dali rady w tej konkurencji. Zdjęcie Jurgena Tellera z Anją Rubik i Małgorzatą Belą opartymi o czarną wołgę było hitem. Gazeta też się nim stała.

Vogue oryginalna okładkaVogue oryginalna okładka Facebook.com/VoguePolska/

Na modzie się może nie znam, ale wiem, że w "Vogue’u" znajdę najlepszy w Polsce, wolny od banałów i promocyjnych nacisków dział kulturalny, świetne i mądre wywiady, dobre i przemyślane teksty, felietony, doskonałe sesje i wreszcie bohaterów nie wziętych z półki "znani i lubiani", na widok których wszystko mi wraca, ale z półki "ciekawy człowiek, który do tego mówi i myśli". Duet Małgorzata Bela-Filip Niedenthal daje radę. Oby tak dalej. To w tej chwili jedyny miesięcznik, który regularnie kupuję.

Karolina Korwin Piotrowska

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.