"Pieniądze są twojego męża" piszą internauci o okładce z Lewą. Naprawdę? Zobaczcie, skąd wzięły się te miliony

Anna Lewandowska debiutuje na liście 50. najbogatszych Polek przygotowanej przez magazyn "Wprost". I jak to bywa w jej przypadku, od razu spada na nią fala zarzutów, że "pieniądze nie jej", że "przyniósł je Robert" i "kim by była bez niego". Też tak myślicie? To duży błąd.

Anna Lewandowska z majątkiem wycenionym na 204 mln zł znalazła się na 22. miejscu listy. W zestawieniu nie zabrakło Ewy Chodakowskiej  - 130 mln zł dało jej 31. miejsce. Ale to "Lewa" uśmiecha się do nas z okładki, na której widnieje też cytat "Pieniądze nie spadły mi z nieba". I czy trzeba czegoś więcej, by obudzić hejterów? Mamy tu ten jej irytujący ludzi uśmiech zadowolonej z siebie osoby, potwierdzenie "tak, jestem bardzo bogata", a do tego dość kontrowersyjną (na pierwszy rzut oka) tezę, że Lewandowska na pieniądze zapracowała sama. A przecież wiemy - dał je jej Robert!

Czekam na kultowy tekst "na wszystko zapracowałam ciężką pracą" - śmieją się internauci na fanpage'u "Wprost".

Jak to jest zagranicą

Ale zanim przejdziemy do tego, kto faktycznie zapracował na te domy, samochody i drogie ubrania, chciałabym Wam przedstawić Kylie Jenner. Część z Was może ją zna, w USA zna ją każdy. Kim jest? Kimś, o kim ludzie lubią mówić "nikim". A jednocześnie najmłodszą osobą, która znalazła się na liście "Forbesa" jako self-made billionaire, czyli ktoś, kto sam dorobił się miliarda dolarów. Kylie pochodzi ze sławnej rodziny Kardashianów, urodziła się z milionami na koncie, mogła nie robić nic, pieniądze same by do niej napływały. Ale w wieku 18 lat założyła markę kosmetyków i wypuściła na rynek błyszczyki. Najpierw pojawiły się śmieszki i żarciki, ale kiedy okazało się, że sprzedaż idzie doskonale, a do oferty marki Kylie Cosmetics dołączają m.in. cienie do powiek, hejterzy ucichli. Majątek 20-letniej jeszcze panny Jenner "Forbes" oszacował na 900 mln dolarów. Przed nią najmłodszym self made billionaire na liście był sam Mark Zuckerberg, który trafił na nią "dopiero" w wieku 23 lat.

 

Ludzie się wkurzyli. Bo co to znaczy, że sama zarabiasz pierwszy miliard, kiedy rodzisz się w rodzinie, która pieniędzmi mogłaby wypełnić basen. No właśnie znaczy dużo. Kylie ma cztery siostry i brata, oprócz niej na liście znalazła się ta najbardziej znana z sióstr, czyli Kim Kardashian. Mogła się opalać, chodzić na pokazy mody i pozować w kolorowych magazynach, mogła nawet nie robić zupełnie nic. Ale zrobiła, więc o co chodzi?

Trudne początki

Anna Lewandowska, w przeciwieństwie do Kylie Jenner, nie urodziła się na łóżku z dolarów. W programie "W roli głównej" Magdy Mołek opowiadała o trudnej sytuacji finansowej, z jaką zmagała się jej rodzina.

Ja kiedyś tych pieniędzy nie miałam. Naprawdę nie miałam. Do tego stopnia nie miałam, że chodziłam w dziurawych butach zimą i to był okropny okres w naszym życiu. Do tego stopnia, że nawet pomagał nam Caritas. I kiedy zaczęłam zarabiać swoje pierwsze pieniądze, to było stypendium. Miałam wtedy 18 lat, to było 800 zł. Połowę oddawałam mamie, a połowę miałam dla siebie.

W wieku 13 lat Anna (wtedy jeszcze Stachurska) zaczęła trenować karate - dyscyplinę, która miała jej przynieść 38 medali mistrzostw Polski, Europy i świata w federacji WFF. Kiedy miała 19 lat, w jej życiu pojawił się młody piłkarz Znicza Pruszków, Robert Lewandowski, który rok później przeniósł się do Lecha Poznań, z którym zdobył superpuchar Polski i tytuł króla strzelców Ekstraklasy. A potem jego wielka sportowa kariera nabrała rozpędu.

Droga po miliony

Anna mogła wybrać życie u boku męża (jego zarobki w 2016 roku to 10 mln euro) i nie robić zupełnie nic. Większość żon piłkarzy to kobiety, które seksownie pozują na Instagramie, wspierają swoich mężczyzn, ewentualnie rodzą dzieci. I nie ma w tym zupełnie nic złego. Ale ambicje nie pozwoliły "Lewej" na bycie "jedynie" żoną Roberta Lewandowskiego.

 

Najpierw pojawił się blog "Healthy Plan by Ann", potem książki z przepisami i DVD z ćwiczeniami. I na tym właściwie mogłoby się skończyć, bo to przecież prężnie działająca firma. Ale Anna jest też prezesem Olimpiad Specjalnych Polska, stworzyła markę Foods by Ann, która ciągle poszerza swój asortyment. Tu pojawiają się zarzuty o ceny produktów, ale skoro fani Anny ufają jej na tyle, że chcą zapłacić za batony czy akcesoria kuchenne nieco więcej niż u konkurencji, to w czym problem? Lewandowska zbudowała markę, która cieszy się ogromną rzeszą oddanych fanów. A przede wszystkim fanek, dla których to raczej Robert jest "mężem Lewandowskiej", a nie na odwrót. 

 

No i stało się, w wieku 30 lat Lewandowska debiutuje na liście 50. najbogatszych Polek. Fani gratulują, ale zarówno na jej profilu na Instagramie, jak i na fanpage'u magazynu "Wprost" nie brakuje głosów, które wypominają jej, że wcale nie dorobiła się majątku sama.

Pieniądze przyniósł Ci Robert.
Podczepiłaś się pod źródełko Robercika, dał ci nazwisko, naprawił ząbki, wpuścił na salony, a głupi lud to kupił.
Pieniądze są Twojego męża, gdyby nie on, dalej zarabiałabyś na wykopkach u siebie na wsi.

Dodajmy, że na liście znalazła się też druga "trenerka wszystkich Polek", czyli Ewa Chodakowska. Jej nikt niczego nie zarzuca, bo mąż bogaty nie jest, więc wszystko w porządku.

 

A my już to do siebie mamy, że nie możemy znieść bogactwa i sukcesu. Naprawdę byłoby lepiej, gdyby Anna była kolejną WAG żyjącą z tego, że publikuje gorące fotki w sieci? I jeszcze to udane życie prywatne, córeczka, kochający mąż i brak skandali na koncie. No naprawdę człowiek ma ochotę zwymiotować.

Od autorki

Jestem w tym samym wieku, co Lewandowska, do pierwszego miliona brakuje mi całych lat świetlnych, a bliżej niż do wakacji na Malediwach, jest mi do głosów pokolenia wkurzonego tym, że mówiono nam, że ciężka praca popłaca, a studia na dobrej uczelni i znajomość języków pozwolą nam żyć na tym poziomie, co ludzie na Zachodzie Europy. Mało tego, nie jestem fanką Lewandowskiej, należę raczej do tych, którzy zastanawiają się, jakim cudem można być ciągle uśmiechniętym, a coachowskie rady wywołują u mnie odruch wymiotny. Ale naprawdę, dajmy już tej kobiecie spokój i zamiast wypominać jej bogatego męża (kiedy go poznała wcale nie był bogaty!), doceńmy to, że wśród setek "influencerek" mamy fajną Anię, która rozwija się i inspiruje wiele osób. 

Te pieniądze nie spadły z nieba, ani jej, ani żadnej kobiecie, która się na liście "Wprostu" znalazła. One pracują, nawet jeśli nie zaczynają od zera, to mnożą majątki, które mogłyby sobie spokojnie (albo i szybko) trwonić. Nie ma czego zazdrościć, nie ma co się czepiać. Tak po prostu jest.

Justyna Michalska

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.