Orlando Bloom uwielbia zwierzęta, a utrata ukochanego kundelka o imieniu Sidi wstrząsnęła aktorem. Gwiazdor nie chciał pochować pupila, dlatego zdecydował się na inne - dość niestandardowe - rozwiązanie.
Aktor był tak zrozpaczony utratą psiego przyjaciela, że podjął wyjątkowe środki, żeby zachować go przy sobie. Skontaktował się z firmą, która wypreparowała kości psa i umieściła je na podeście. Teraz szkielet czworonoga zdobi wnętrze jego mieszkania - podobnie, jak można to zobaczyć w muzeum. Kilka lat temu aktor pokazał, jak wyglądają szczątki psa w jego domu.
Najlepszy przyjaciel... Kiedy nie możesz odpuścić - napisał wtedy Orlando.
Na tym jednak się nie skończyło. Firma wykonująca usługę dla aktora zapytała, czy chce pozostawić części intymne psa, podaje The Mirror. Odpowiedź aktora jest dość zaskakująca:
Zapytali mnie, czy chcę zatrzymać penisa. Jak myślisz, co powiedziałem? Tak! Właściwie nie wygląda to estetycznie, więc trzymam to z boku - powiedział aktor.
Celebryta zdaje sobie sprawę, że to dość nietypowe zachowanie:
Wiem, że dla niektórych ludzi może to brzmieć trochę dziwnie, ale to jest gustownie zrobione. Co wieczór mogę mu powiedzieć dobranoc - stwierdził Bloom.
Na szczęście, aktor ma już nowego najlepszego psiego przyjaciela. Często chwali się kędzierzawym pupilem na Instagramie. No cóż, jedni zachowują ulubione zabawki zwierzaka, inni zdjęcia, a Orlando zostawił szkielet. Można i tak!
DK
ZOBACZ: Pies może uczynić życie nie tylko piękniejszym, ale i dłuższym