Kilka dni temu dziennikarz śledczy Mariusz Zielke poinformował, że znany polski muzyk przez wiele lat miał dopuszczać się przestępstw seksualnych na dzieciach. Ofiarami miały być uczestniczki muzycznych programów telewizyjnych. Początkowo dziennikarz nie ujawniał tożsamości mężczyzny, jednak gdy sprawa zaczęła nabierać rozgłosu, oznajmił na swoim profilu na Facebooku, kto to jest. Według jego ustaleń, ofiary molestowania wskazują na tę samą osobę.
Głos w sprawie zabrała była żona muzyka. Kobieta stanęła w jego obronie. W rozmowie z WP powiedziała:
Nic nie wiem o tym. Uważam, że to są pomówienia. Oskarża dziewczynka sprzed 25, prawie 30 lat. Leczyła się psychiatrycznie i teraz jako osoba dorosła chce wyłudzić od nas pieniądze.
W wywiadzie dla WP wspomniała jednak, że jej były mąż "zawsze pomagał biednym dzieciom, a dziewczyny, które przychodziły do ich domu, były mile widziane". Sam muzyk do tej pory nie odpowiedział na oskarżenia, które postawił mu dziennikarz. Powodem milczenia, jak twierdzi Zielke, ma być jego zły stan zdrowia.
Dziennikarz informuje w rozmowie z mediami oraz na swoim profilu na Facebooku, że po nagłośnieniu sytuacji zgłaszają się do niego osoby, i jest ich coraz więcej, które twierdzą, że w dzieciństwie również były ofiarami molestowania przez znanego muzyka. W środę (7 sierpnia) Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformowała, że prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie.
Uprzejmie informuję, że Prokuratura Rejonowa Warszawa Ursynów w Warszawie nadzoruje śledztwo w sprawie zgwałcenia w latach 1997-1999r. w Warszawie dwóch małoletnich pokrzywdzonych, które w momencie popełnienia czynów na ich szkodę, nie miały ukończonego 15. roku życia. Postępowanie zostało zainicjowane zawiadomieniami dwóch kobiet i jest w toku – poinformowała Plotka Mirosława Chyr.
Skontaktowaliśmy się z dziennikarzem, aby opowiedział nam o kulisach swojego śledztwa w sprawie znanego muzyka. Mariusz Zielke twierdzi, że gdy zgłosiła się do niego pierwsza domniemana ofiara, wiedział, że nie będzie mógł zostawić tej sprawy. Zaczął od wydania książki "Bejbi", w której spisał wyznania kobiety pod pseudonimem Monika M. Później postanowił oznajmić światu, że według jego ustaleń mężczyzna jest pedofilem i ma na to niezbite dowody. W rozmowie z Plotkiem zaznaczył, że robi to dla ofiar molestowania, które zasługują na sprawiedliwość.
W wywiadzie znany muzyk przedstawiony został jako "S.".
Tak. Boję się, że ktoś chce zablokować tę sprawę i ją utopić. Boję się, że zostanie mi odebrany komputer, żebym nie mógł dalej pracować nad sprawą. Istnieje takie ryzyko, że prokuratura wyda postanowienie o zabezpieczeniu dowodów i wtedy przyjdzie do mnie policja i będzie chciała zabezpieczyć mój sprzęt jako dowód w sprawie. Informuję wszystkich, że jeśli to nastąpi, to oskarżę Polskę o działania państwa totalitarnego, bo jest wolność prasy, jest wolność słowa. Mnie chroni prawo prasowe. Mam prawo prowadzić śledztwo dziennikarskie i to robię. Jestem wyłącznie apolitycznie zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy i wszystkich jej wątków. Od początku do końca.
Mam niezbite dowody w postaci wyznań ofiar. Gdyby to było jedno wyznanie, dwa, to mógłbym nie mieć pewności, czy są prawdziwe. Jednak w tym momencie jest kilkanaście sygnałów, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa. Natomiast takich niezbitych dowodów w postaci wyznań ofiar, że faktycznie doszło do przestępstwa jest kilka. Znam relacje ofiar na przykład, że pan S. zaprosił pewną panią do samochodu, wiózł ją i zaczął się do niej "dobierać". Ona miała wtedy 17 lat, więc była trochę starsza niż reszta ofiar. On miał wtedy pewnie koło 60-tki (teraz ma 82 lata - przyp. red.). W innym przypadku chodzi o 14-letnią dziewczynkę, która mówi, że ją dotykał. Te osoby pamiętają to do dziś. Było to dla nich traumatyczne.
Są takie ofiary i jest ich kilka, których wyznania są do siebie bardzo zbliżone. Na podstawie ich słów mogę stwierdzić, że S. miał swój schemat działania. Ten schemat powtarza się w wielu wyznaniach osób, które zupełnie się nie znają. Podobne są różne szczegóły. Niektóre z tych osób są popularne, osiągnęły sukces w mediach. Na przykład jedną z osób, która oskarża muzyka, jest wysokiej klasy manager amerykańskiego koncernu. W ogóle niemieszkający w Polsce. Był chłopcem, kiedy doszło do molestowania. Działo się to w jego pierwszych klasach podstawówki. Ten pan chce się z S. spotkać i popatrzeć mu w oczy. To byłoby zamknięciem jego terapii psychologicznej. S. przemocą zmusił go do zachowań seksualnych. On hodował sobie swoje ofiary. Robił to w taki sposób, że bardzo powoli i skrupulatnie opanowywał dzieci i posuwał się coraz dalej.
Oczywiście. Przeprowadziłem wywiad z byłą żoną znanego muzyka. Wtedy S. nie było w domu, znajdował się w szpitalu. Pani poprosiła mnie, żebym nie próbował się kontaktować z nim, ponieważ jest ciężko chory na serce i mogłoby to zagrozić jego życiu. Wtedy wysłuchałem tej prośby, ale w każdym momencie jestem w stanie porozmawiać z S. Jeśli wytoczy mi proces, to zachęcam do tego i wtedy sprawa zostanie wyjaśniona. Jego była żona powiedziała, że moje dowody, to oskarżenia jednej osoby. Twierdzi, że dziewczynki nigdy nie spały w ich domu. Natomiast z moich ustaleń wynika, że kilkanaście dziewczynek, nie tylko tych molestowanych, potwierdziło, że spało w domu S.
Monika M. (kobieta w książce "Bejbi" przyjęła taki pseudonim, aby nie zostać rozpoznaną) przyszła do mnie i powiedziała, że była molestowana przez S. Zabroniła mi ujawniać sprawcę, ale nie mogłem zostawić tej sprawy. Postanowiłem napisać książkę tak, żeby była zachętą dla innych ofiar, aby zgłosiły się do mnie, bo wiedziałem, że było ich więcej. Niestety, to się nie udało, dlatego postanowiłem się ujawnić. Po premierze "Bejbi" odezwała się jedna znana osoba i upierała się, że pewien fragment książki jej dotyczy. Jednak był on o kimś zupełnie innym, więc chociażby to daje do myślenia, jak dużo osób mogło rozpoznać w tej książce swoje historie.
Zamierzam przeprowadzić moje śledztwo do końca. Chciałbym, aby prokuratura dała mi spokojnie pracować. Chcę bardzo skrupulatnie prześledzić wszystkie wątki. Napiszę o tym książkę i planuję nakręcić film dokumentalny. Wyznania ofiar są wstrząsające, dlatego ta produkcja może być nawet bardziej poruszająca niż "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich. Ofiary zasługują na sprawiedliwość oraz na usłyszenie słowa "przepraszam". To jest sprawa w interesie społecznym. Nie twierdzę, że S. powinien iść do więzienia. Twierdzę z pełną odpowiedzialnością, że S. jest pedofilem. W ciągu 40 lat dokonywał wielu pedofilskich czynów. Mam na to niezbite dowody. Są to relacje i nie tylko, ale nie mogę wszystkiego ujawniać, bo muszę chronić moich informatorów.
Justyna Piąsta
Mariusz Zielke zajmuje się dziennikarstwem śledczym i gospodarczym. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. W 2005 r. zdobył nagrodę Grand Press w kategorii "dziennikarstwo śledcze" za teksty o giełdowych zmowach. Rok później nominowany do tej nagrody w kategorii dziennikarstwa specjalistycznego za cykl o absurdach urzędniczych i przetargach. Zajmował się redakcją książki "Bejbi".