Dla Piotra Krajewskiego wyjście do sklepu zakończyło się brutalnym pobiciem i utratą przytomności. Projektant w drodze na zakupy spotkał trzech mężczyzn, którzy szybko okazali się bandytami. Uznali go za geja i brutalnie pobili.
Piotr Krajewski zaatakowany na ulicy
W rozmowie z "Super Expressem" Krajewski wyznał, że był w szoku.
"Lej ciotę" krzyczeli - relacjonuje projektant.
Krajewski został uderzony w tył głowy. W efekcie brutalnego napadu doznał także złamania kości czaszki oraz urazu mózgu. Stracił też zęby.
Mimo to bili mnie dalej. Wrzucili mnie w krzaki i przykryli czarnym workiem. Myśleli chyba, że nie żyję - mówi w rozmowie z "SE".
Mężczyzna stracił przytomność. Na szczęście został przypadkowo znaleziony przez jednego z przechodniów. Piotr Krajewski natychmiast został przetransportowany do szpitala, gdzie spędził dwa tygodnie. Po tym czasie przeniesiono go do innej placówki.
Nie wiedziałem, jak się nazywam. Nie pamiętałem słów. Nie mogłem samodzielnie jeść. Karmiła mnie żona Ewa - dodaje.
Żona projektanta o pobycie męża w szpitalu dowiedziała się następnego dnia. Krajewski po opuszczeniu szpitala udał się na komisariat, ale policja nie zajęła się sprawą.
Na komendzie usłyszałem, że jest piątek, godzina prawie 17 i czy nie miałem kiedy przyjść. Policjant powiedział, że mam się cieszyć, że żyję i że zbyt prowokacyjnie wyglądam. A monitoringu nie ma, bo kasują go po 30 dniach - czytamy.
Policja w tej sprawie nie zabrała jeszcze głosu.
ZOBACZ WIDEO: Po tych rolach mieli traumę:
DH
