Tomasz Kot jest najlepszą wizytówką polskiej kultury poza granicami naszego kraju. Utalentowany, skromny, bez show-biznesowego nadęcia. Kiedy inne polskie "gwiazdy" są gotowe zrobić wszystko, byleby zaistnieć w USA, aktor z pokorą wydeptuje sobie ścieżkę do "fabryki snów". Gwiazdor "Zimnej wojny" znowu ma powody do dumy. W lipcowym wydaniu amerykańskiego "Vogue'a" pojawi się sesja zdjęciowa z jego udziałem.
O aktorze zrobiło się głośno za oceanem po amerykańskiej premierze filmu "Zimna Wojna". Czarno-biały obraz w reżyserii Pawła Pawlikowskiego został dobrze przyjęty przez krytyków, był też nominowany do Oscarów w trzech kategoriach. Gra Kota zbierała dobre recenzje, a w między czasie pojawiła się informacja, że ma zagrać w nowym filmie o przygodach Jamesa Bonda. Podobno sam reżyser miał zabiegać o udział Polaka w produkcji. Mimo że Tomek ostatecznie nie otrzymał tej roli, po raz kolejny potwierdził, że jest docenianym, zauważanym artystą i naszą dumą narodową.
Nie inaczej jest z sesją zdjęciową do amerykańskiego wydania magazynu "Vogue". Dla wielu gwiazd pojawienie się w tym kultowym tytule jest spełnieniem marzeń. Tomasz Kot nie dość, że tam trafił, to miał możliwość współpracy z legendarnym fotografem. Peter Lindbergh jest znany choćby z fotografii do kalendarza Pirelli.
To właśnie fotograf pochwalił się efektami pracy na swoim instagramowym profilu.
My jesteśmy zachwyceni, a panu Tomkowi gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów.
AD