Eurowizja. Nie pierwszy raz Polska nie przeszła do finału. Tulia wcale nie dała najgorszego występu. Kto zaliczył największy blamaż?

Eurowizja 2019 skończyła się dla Polski porażką. Ale to nie pierwszy raz, kiedy nie przeszliśmy etapu półfinałów w konkursie. Występ Tulii wcale nie był taki tragiczny, jeśli przyjrzeć się poprzednim latom.

Eurowizja 2019 była dla Polski kolejną szansą na pokazanie się z innej strony, niż polityczne przepychanki i stroszenie piór. Niestety, Tulia nie podbiła serc widzów i nie trafiła do finałowej dziesiątki. Jednak występ dziewczyn był naprawdę niezły, jeśli spojrzeć na wszystkie inne nieudane propozycje z poprzednich lat.

Eurowizja - Polska "znowu" nie trafiła do finału

To już staje się pewną narodową tradycją. Wysyłamy na Eurowizję naszą reprezentację. Przez kilka miesięcy mówimy, że jak nie oni, to niby kto, a potem wieszamy psy na wykonawcach mówiąc, że "znowu się nie udało" i intensywnie szukamy winnych. Taki los spotkał w tym roku Tulię, ale to przecież nie pierwszy zespół, który nie wszedł do finału konkursu - bo już nawet nie mówimy o zwycięstwie. Jesteśmy realistami do tego stopnia, że cieszy nas wyjście z grupy. Jak to wyglądało do tej pory? Nie było zbyt kolorowo, zaś Tulia na tle innych była naprawdę naszą nadzieją na sukces.

Polska ma za sobą 22 występy na Eurowizji. Od 2005 roku na 13 występów tylko 5 razy udało się wślizgnąć nam do finału. I naprawdę jest to wślizgnięcie się, bo na dziesięć zespołów przechodzących do gry o zwycięstwo, najczęściej plasowaliśmy się na jednym z ostatnich miejsc. ALE PRZYNAJMNIEJ SIĘ UDAWAŁO. Co zatem idzie nie tak w ostatnich latach?

Eurowizja - koniec dobrej passy dla Polski

Zaczęło się od "Czarnej dziewczyny" zespołu Ivan i Delfin. Na scenie Ivan Komarenko wił się, dwoił i troił, ale niestety dawka przaśności była obezwładniająca nawet jak na Eurowizję w Kijowie. Nie pomógł brak angielskiego tłumaczenia piosenki (w 2005 roku nie było ono dostępne, na co narzekali komentatorzy zagraniczni), przez co jedyne, co dało się zrozumieć z utworu, to "laj laj laj laj", powtórzone na scenie po wielokroć. Liczyliśmy wtedy na głosy ze wschodu - część piosenki śpiewana była po rosyjsku. Niestety, 11. miejsce w półfinale to wszystko, na co mogliśmy liczyć.

 

Dlatego w kolejnym roku wysłaliśmy sprawdzony już wcześniej zespół Ich Troje przy wsparciu Real McCoy. "Follow my Heart" miało zawładnąć sercami ze sceny w Atenach. Znowu 11. miejsce, znowu finał przeszedł nam koło nosa. Ich Troje i Michał Wiśniewski nie powtórzyli swojego sukcesu z 2003 roku, kiedy z "Keine Grenzen - Żadnych Granic" osiągnęli 7. miejsce w FINALE. Nic dziwnego, że znowu postawiliśmy na tego samego konia, ale szkoda, że tym razem piosenka zatrzymała się w latach 90. Było festyniarsko, na bogato, wielojęzycznie. Można powiedzieć, że tym razem nie przegraliśmy, tylko zabrakło nam zaledwie 6 punktów do finału, które skradła nam równie dobra konkurencja.

 

A w 2007 roku do Helsinek pojechał jednoroczny zespół The Jet Set z piosenką "Time to Party". Oglądając to dzisiaj, można mieć ciarki wstydu, ale to było 12 lat temu i klimat był trochę inny. Połączenie rapu, zmutowanego "Mambo no. 5" Lou Begi... Jeden z komentarzy pod nagraniem najlepiej oddaje to, co się zadziało w czasie występu:

Jay-Z i Kesza widzieli lepsze dni...

Sasza Strunin miała wtedy tylko 17 lat, ale dała z siebie wszystko. Niestety, zajęła 14. miejsce.

 

Jaskółką wiosny dla Polski na Eurowizji był występ Isis Gee z piosenką "For Life" w 2008 roku. Isis przeszła do finału dzięki tzw. "dzikiej karcie" (jurorzy wybierali sami dziesiątego finalistę) i wreszcie na moment przełamała złą passę naszych reprezentacji. Niestety, występ w finale dał nam zawrotnych 14 punktów i 24. miejsce - nie ostatnie, ale przedostatnie. Punkty dostaliśmy wtedy wyłącznie od Polonii w Irlandii i Wielkiej Brytanii (odpowiednio 10 i 4 punkty). I to naprawdę nie była zła piosenka! Posłuchajcie sami i porównajcie ją sobie z innymi:

 

Isis Gee była ostatnią wokalistką aż do 2014, której udało się przejść przez etap półfinałów. Reprezentacje Polski z 2009, 2010 i 2011 roku powinny zostać wykreślone z historii na dobre. Ale ponieważ mówimy tu o porażkach, to przejdźmy do występu Lidii Kopani w 2009 roku.

"I don't wanna Leave" nie podbiło Moskwy. Było poprawnie, niewinnie i zwyczajnie nudno. Lidia Kopania nie przebiła się przez konkurencję i w efekcie nie przeszła do finału. Polska zajęła wtedy 12. miejsce.

 

Rok później na Eurowizję w Oslo wysłaliśmy Marcina Mrozińskiego, który po tym występie skupił się na zupełnie innej karierze, niż śpiewanie (np. na dubbingu do filmów dla dzieci). Pewnie nawet nie pamiętacie jego piosenki, która miała zawładnąć Europą: "Legenda". A ponieważ nie pamiętacie, to sobie przypomnijcie, bo już tutaj staraliśmy się przemycić trochę folku:

 

Panu Marcinowi nie można odmówić talentu i głosu. Ale ta piosenka była pomyłką i nie bez powodu nie przeszła do finału.

2011 rok to występ Magdaleny Tul. Piosenka "Jestem" bardziej pokonała samą wokalistkę i nie bez powodu zajęliśmy wtedy OSTATNIE miejsce w półfinałach. Szkoda o tyle, że gdyby nie tragiczne wykonanie na żywo, może mielibyśmy nawet szanse trochę się od tego dna odbić.

 

Eurowizja - cztery lata sukcesów

Jeśli za sukces można uznać wyjście z półfinałów do finału, to kolejne cztery lata od 2014 roku bez wątpienia takim sukcesem były. Najpierw Donatan i Cleo i sam seks na scenie. Potem Monika Kuszyńska, która bardziej wzruszyła widzów, niż zachwyciła tym, co bezwzględnie ma - talentem. W 2016 roku Michał Szpak - kolorowy, szalony i pewny siebie - dociągnął Polskę aż do 8. miejsca w finale. Rok później Kasia Moś "rzutem na taśmę" weszła do finału, ale obezwładniającego sukcesu nie było.

2018 to występ, który ciężko było zapamiętać i nie bez powodu - Gromee i Lukas Meijer z "Light me Up" nie weszli do finału. Ich piosenka nie miała ikry i nie była wystarczająco przebojowa jak na standardy Eurowizji. Nie pomogło też nietrzymanie tonacji innej, niż własna przez śpiewającego Lukasa.

 

I wreszcie przyszedł rok 2019 - Tulia. Takiej rockowo-folkowej propozycji nie mieliśmy nigdy, choć kilka razy robiliśmy podeście z folkiem (udane aż raz). Czemu się nie udało? Nie było aż tak źle, jak w tych poprzednich latach, w których nie dostaliśmy się do finału. Jeśli odsłuchaliście nagrania z tamtych półfinałów, to sami to przyznacie. Naprawdę nie była to tragedia i pewnie, gdyby dodać do tego więcej show w czasie występu na żywo, to przeszlibyśmy dalej. Szkoda, bo ewidentnie zabrakło niewiele. Ostateczną punktację poznamy dopiero za 3 dni, my jednak pozostajemy z poczuciem niedosytu.

MAW

Więcej o:
Copyright © Agora SA