Tadeusz Pluciński nie żyje. Był największym amantem i casanovą polskiego kina. O miłosnych podbojach aktora krążyły legendy

Tadeusz Pluciński zmarł w wieku 92 lat. Mówiło się, że miał nawet... trzy tysiące kochanek.

Tadeusz Pluciński zmarł w Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Miał 92 lata. Smutną informację podał na Facebooku Związek Artystów Scen Polskich. Choć rzadko grał pierwszoplanowe role, widzowie pokochali go za kreacje w legendarnych produkcjach - "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", "Brunecie wieczorową porą" czy słynnej "Hydrozagadce". W latach 70. Tadeusz Pluciński miał opinię bon vivanta i największego kobieciarza polskiego kina.

Mówiło się o nim "pocztówkowy facet". Nic dziwnego, że szybko przylgnęła do niego łatka amanta i łamacza kobiecych serc. Jego liczne romanse przeszły do historii, a plotka głosi, że Pluciński miał nawet trzy tysiące kochanek.

Nie liczyłem, ale była to pokaźna liczba... Myślę, że ojciec zainfekował mnie. Tyle że ja nigdy spotkań z kobietami nie traktowałem instrumentalnie. Wy mówicie o nas dziwkarze, kobieciarze, ale to wy o nas zabiegacie - mówił przed laty w "Super Expressie".

Legendy nigdy nie zostały potwierdzone. Faktem jest, że aktor miał cztery żony i u boku żadnej nigdy nie znalazł prawdziwego szczęścia. Tadeusz Pluciński przez większość swojego życia był okazem zdrowia. Wszystko zmieniło się we wrześniu 2016 roku. To właśnie wtedy artysta złamał nogę w kolanie i po długiej rehabilitacji trafił do Domu Artystów Weteranów w Skolimowie.

AD

Więcej o:
Copyright © Agora SA