Doda wyznaje: Byłam ofiarą seksizmu. Na jej liście znalazły się znane nazwiska. "Takie piekiełko zgotowali dorośli panowie"

Doda w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" opowiedziała, że kiedy miała 20 lat, doświadczyła słownej przemocy seksistowskiej ze strony m.in. Roberta Kozyry i Stana Borysa.
Zobacz wideo

Doda, choć przez lata była uważana za czołową skandalistkę polskiego show-biznesu, od jakiegoś czasu wytrwale pracuje nad zmianą wizerunku. Weszła w stały związek, angażuje się w sprawy społeczne i działa charytatywnie. Jednak kiedy zaczynała swoją karierę, była zupełnie inna.

Doda byłą ofiarą seksistowskiej przemocy

Dorota, kiedy miała 20 lat, była platynową blondynką, która nosiła różowe i wyzywające stroje. Przez to wielu mężczyzn postrzegało ją jako "kobietę lekkich obyczajów". O swoich doświadczeniach wokalistka opowiedziała w rozmowie z tygodnikiem "Wprost". Wyznała, że jest przerażona, gdy wspomina swoje początki w show-biznesie.

Dziennikarka zapytała:

Czy spotkała się pani w swojej karierze z przemocą seksualną?

Doda zdecydowała się podać nazwiska mężczyzn, którzy w przeszłości ją skrzywdzili:

Nigdy nie byłam ofiarą przemocy seksualnej, ale za to byłam ofiarą publicznej, słownej seksistowskiej przemocy. Stan Borys stwierdził, że takie jak ja tańczą w USA na rurze. Tymochowicz w gazecie poinformował mnie, że za przysłowiową złotówkę powie mi, na jakie kolana usiąść, by zrobić karierę. Robert Kozyra z uśmiechem na twarzy udzielił wywiadu, że mój wygląd to bardzo dobra agencja towarzyska w powiatowym mieście. Jacyś raperzy nagrali piosenkę,w której wyzywają mnie od blachary służącej do jednego. A na portalu internetowym ochoczo podjudzano internautów do wymyślania rymów w stylu "Doda, Doda, zrób mi loda".

Piosenkarka z żalem opowiada o doświadczeniach sprzed 15 lat.

Takie piekiełko zgotowali dorośli panowie dwudziestolatce, z którą nawet nie zamienili słowa prywatnie. Sąd w sprawie raperów, którzy mnie obrażali, uznał, że mogli o mnie tak mówić, bo sama posługuję się takim językiem. Dziś taki wyrok wywołałby skandal. To tak, jak powiedzieć, że ofiara gwałtu jest sama sobie winna, bo założyła za krótką spódniczkę.

Jesteśmy pod wrażeniem, że Dorota zdecydowała się powiedzieć o tym publicznie.

JP

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.