Zmarła jej mama, niedługo potem urodziła chorą córkę. Lucyna Malec: Jestem sama, ale jakoś sobie radzę

Lucyna Malec po 20 latach opowiedziała o chorobie córki i śmierci mamy. W trakcie rozmowy poruszyła także temat swojego męża i ojca Zosi.

Lucynę Malec wszyscy kojarzą z rolą Danusi z serialu "Na Wspólnej". Artystka spełnia się też na deskach warszawskiego Teatru Kwadrat. Zawsze uśmiechnięta, zawsze serdeczna. Niewiele osób jednak wie, jak bardzo życie doświadczyło aktorkę.

Lucyna Malec o niepełnosprawnej córce

W najnowszym numerze magazynu "Viva!", Malec opowiedziała, jak wyglądały początki jej trudnego macierzyństwa.

Zosia dostała tylko cztery punkty na dziesięć w skali Apgar. Zdążyłam ją przytulić i od razu ją ode mnie zabrano. Niedotlenienie nastąpiło później w nocy - wyznała.

Później było tylko gorzej. Aktorka musiała sama poradzić sobie z wychowaniem i opieką nad niepełnosprawną córką. Mąż artystki zostawił ją bowiem, kiedy Zosia przyszła na świat.

Jestem sama, ale jakoś sobie radzę, pomagają mi siostry, ich mężowie, tata daje mi wsparcie na odległość. W tym roku byłyśmy na wakacjach z moją starszą siostrą i jej mężem. Był też z nami Paweł Wawrzecki ze swoją córką i moje dwie przyjaciółki, Bożenka i Ola. Stanowimy trochę dziwną grupę, którą Grecy już znają, bo od 11 lat jeździmy na Kretę, którą wynalazł Paweł. I jest nam razem bardzo wesoło, a nasze niepełnosprawne dzieci czują się tam szczęśliwe, pływają w ciepłej wodzie. Tam odpoczywam i ja, i Zosia. To takie nasze ukochane miejsce na Ziemi. A jednocześnie nie robimy przerwy w rehabilitacji, bo Zosia tam dużo się rusza. Ja mam zresztą taki imperatyw, żeby cały czas z nią ćwiczyć - dodała.

Okazuje się, że Lucyna miała nawet myśli samobójcze. Wpłynęła na to także historia związana z chorobą i śmiercią jej mamy.

Kiedyś brałam [leki] i to był dla mnie okropny czas. Umarła mama, ja kręciłam "Bulionerów". Mama zabroniła tacie mówić nam, córkom, że jest umierająca. Chciała, żebym spokojnie dokończyła ten serial. Skończyłam i mama umarła. (...) Oczywiście miałam myśli samobójcze, ale tylko pod warunkiem, że poszłabym do nieba i że tam nie ma niepełnosprawności naszych dzieci. Teraz nie wiem, kiedy przeleciało tych 20 lat, a ja cały czas jestem w kieracie ćwiczeń, obowiązków, pracy i tak życie upływa

Dziś córka Malec jest pod stałą opieką lekarzy i rehabilitantów. Aktorka nie przestaje wierzyć w wyleczenie Zosi. 

KS

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.