"Dbał o to, by prostytutki stosowały się do książęcego regulaminu". Wypływają kolejne szczegóły pracy celebrytek w Dubaju

Głośna "afera dubajska" wróciła właśnie na języki. Wszystko za sprawą książki "Dziewczyny z Dubaju", autorstwa Piotra Krysiaka. Mamy fragmenty, które są naprawdę mocne.

"Aferą dubajską" żyły media w 2015 r. Wówczas wyszło na jaw, że polskie celebrytki wyjeżdżały do Dubaju, gdzie za duże pieniądze i luksusowe prezenty spełniały zachcianki arabskich szejków. Śledztwem w tej sprawie zajął się Piotr Krysiak. Książka jego autorstwa, "Dziewczyny z Dubaju" właśnie trafiła na półki w księgarniach. Opisane są w niej wydarzenia z lat 2005-2009. W sprawie dziennikarz opierał m.in. na dokumentacji sądowej oraz na historiach kobiet skazanych za sutenerstwo. Miały one wysyłać polskie celebrytki i fotomodelki do Dubaju, gdzie te zarabiały jako luksusowe prostytutki.

"Dziewczyny z Dubaju": fragmenty książki 

Plotek dotarł do fragmentów "Dziewczyn z Dubaju". Okazuje się, że polskie dziewczyny wysyłano nie tylko do Dubaju, ale też m.in. do Cannes, na Ibizę, do Grecji czy Monako. Autor opisuje, że w ich gronie znalazły się m.in. menedżerka największego polskiego banku, medialna gwiazda, jedna z laureatek Miss Polonia, uczestniczka programu "Top Model", aktorka, która zagrała w filmie "Sfora", partnerka popularnego aktora, uczestniczka konkursów piękności, a także stewardessa, pielęgniarki czy absolwentki Uniwersytetu Warszawskiego. 

Dziennikarz poświęcił sporo miejsca na postać niejakiego księcia Santo, który potrafił zapłacić ogromne pieniądze za najładniejsze dziewczyny. Wybierał sobie te wyjątkowo piękne i płacił im nawet tysiąc euro dziennie. 

Santo – tak przedstawiał się rzekomo arabski książę, którego Emilia P. [sutenerka - przyp.red.] miała poznać za pośrednictwem czarnoskórego mężczyzny o imieniu Czad. Przynajmniej tak twierdziła w prokuraturze. Czada poznała na jakiejś imprezie we Francji około 2005 roku. Zapoznał ich ze sobą jakiś znajomy. Nic nie wiedziała o Czadzie, kim jest, a nawet skąd. To, czym się zajmuje i skąd ma pieniądze, też było tajemnicą. Przynajmniej w wersji oficjalnej. To właśnie Czad miał ją skontaktować z księciem. Książę to bardzo przystojny mężczyzna około trzydziestki – sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, dobrze zbudowany, a przede wszystkim bardzo majętny. Uwielbiający się dobrze bawić, często nie liczył się z kosztami. Wolał mieć więcej i nie skorzystać, niż mieć mniej i nie móc wybierać - pisze Krysiak. 

Z usług dziewczyn "korzystali" również jego dwaj przystojni kuzyni. 

Niemal każda z dziewczyn poszłaby z nimi do łóżka także bez pieniędzy, a były i takie, które może by za to nawet zapłaciły. Zresztą wiele dziewczyn zabiegało o ich względy, kłócąc się o nich między sobą. Jak twierdzi Emilia P., potrafiły się w nich zakochać i szukać ich po Europie - czytamy. 

Santo ustalił również specjalny... regulamin dla dziewczyn. 

Dbał też o to, by prostytutki stosowały się do "książęcego regulaminu". Dziewczyny miały być czyste, piękne, pachnące i wypoczęte. W żadnym razie nie mogły się pojawiać same na dyskotekach i w klubach czy puszczać się z innymi mężczyznami.Sam i świta księcia bardzo przestrzegali tego regulaminu. Kilka razy zdarzyło się, że dziewczyny, które samodzielnie wyszły do miasta, musiały opuścić "harem Santo" i nic nie mogło tego zmienić. Przyczyną, dla której mogły natychmiast zostać odesłane do kraju, była też odmowa uprawiania seksu z księciem Santo. Dziewczynom wolno było nie zgodzić się na seks z Bilalem,Carlosem czy Samem, ale nie z księciem. Książę Santo był tak przewrażliwiony na swoim punkcie, że każda, nawet najdrobniejsza gafa czy nieuprzejmość prostytutki mogła się skończyć fatalnie. Kiedyś odesłał dziewczynę do domu tylko dlatego, że pomyliła jego imię - pisze autor.

Santo postawił też jeden warunek - prostytutka, która była już na wyjeździe, nie mogła już nigdy pojawić się u niego na wakacjach. Kiedy Emilia P. (to ona czuwała nad całym procederem), mimo zakazu księcia, zabrała dziewczynę, która gościła w posiadłości Santo, ten kazał natychmiast odesłać ją do domu i nie zapłacił jej za pobyt. 

Więcej szczegółów już niebawem. Śledźcie nas na bieżąco. Przypomnijmy, że tylko u nas przeczytacie, jak zareagowały opisane przez Krysiaka dziewczyny, kiedy książka ujrzała światło dzienne: KLIKNIJ TUTAJ. 

JT

Copyright © Agora SA