Znanym trickiem zagranicznych gwiazd na pozostanie incognito jest używanie zmyślonych imion i nazwisk. Przykładowo Beyonce rezerwowała kiedyś pokoje w hotelach na nazwisko Ingrid Jackson, a Brad Pitt - Bryce Pilaf. W Polsce nie jest to popularna praktyka, ale okazuje się, że są tacy, którzy ją stosują. Należy do nich Robert Lewandowski. Piłkarz został gwiazdą okładki premierowego numeru "Elle Man", z którego dowiadujemy się m.in., że "w miejscach publicznych dla niepoznaki jest nazywany Emilem".
Na zrobienie sesji zdjęciowej z Robertem "Elle Man" miało tylko 20 minut, ale poszło gładko. Osoby uczestniczące w projekcie zdradziły, że piłkarz w dwóch momentach się ożywił. Błysk w jego oczach udało się zauważyć dwukrotnie w ciągu sesji okładkowej. Kiedy podczas ujęcia podano mu piłkę i kiedy zobaczył Klarę.
W artykule towarzyszącym sesji na temat Roberta wypowiadają się jego przyjaciele i oczywiście żona. Anna Lewandowska mówi m.in. o tym, jak bardzo krytyczny wobec siebie jest jej mąż.
Kiedy Robert strzelił pięć bramek w dziewięć minut, był niezadowolony. Żalił się, że mógł szóstą zdobyć. Może i siódmą. Potem zaczął myć w domu podłogę - mówi.
Jakbym doszedł do momentu, kiedy jestem zadowolony z siebie, tobym przestał się rozwijać. Toby znaczyło, że "it's time to say gooodbye" - tłumaczy piłkarz.
Więcej nieznanych historii na temat Roberta w premierowym numerze "Elle Man".
WJ