Żeby rewolucja się udała, wystarczyło zmienić jedną rzecz. Gessler nie kryła wzruszenia. "Rzadko komu tak ufam"

Dorota świetnie gotowała, ale i tak jej restauracja chyliła się ku upadkowi. Zmienić wystarczyło jedną rzecz. Bardzo ważną rzecz i lokal z miejsca zyskał na świetności.

Tym razem "Kuchenne rewolucje" Magdy Gessler zawitały do restauracji "Quatro" w Brańsku, którą prowadziła 46-letnia Dorota. "Quatro" specjalizuje się w typowo polskich daniach, które wszyscy lubimy, jednak z jakiegoś powodu interes szedł na tyle kiepsko, że Dorota gotowa była zamknąć go.

Magda Gessler, spróbowawszy jej dań, tajemniczo zawiesiła głos i postanowiła dopiero następnego dnia powiedzieć Dorocie, co sądzi o jej kuchni. I w ten sposób zafundowała jej kolejną bezsenną noc.

Pani wszystko robi poprawnie, ale pani zupełnie zapomniała o istnieniu ziół i przypraw. Barszcz jest jeden z lepszych, jakie w życiu jadłam. Wczorajsze mielone - piątka z plusem. Kiszka - gdybyśmy dodali parę przypraw to byłaby najlepsza, jaką jadłam. Szczawiowa obłędna. A takich placków ziemniaczanych to nigdy nie jadłam - oceniła w końcu potrawy Gessler.

Dorotę aż zatkało.

Zaniemówiłam. Wszystko jest idealne. Za wyjątkiem ziół... przyprawiam, ale może nie tak... - wykrztusiła w końcu z siebie, kiedy poszła na zaplecze.

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Magda Gessler porozmawiała z Dorotą i okazało się, że właścicielka przed laty przeżyła ogromny dramat: miała 34 lata, kiedy jej mąż zginął w wypadku samochodowym. Od tamtej pory Dorota straciła całą radość życia.

Ja zostałam wdową, kiedy miałam 33 lata - pocieszała ją Gessler.

Problemy osobiste Doroty to był klucz do zrozumienia, dlaczego restauracja, w której tak świetnie się gotuje, ma się tak marnie. Dorota miała serce do gotowania, ale nie miała do tego wewnętrznej siły i motywacji. Kiedy Gessler to zrozumiała, postarała się wesprzeć duchowo Dorotę.

Kuchenne rewolucjeKuchenne rewolucje X News

Zarządziła też, że lokal będzie się nazywał Ziemia Brańska Gospoda. I na uroczystą kolację zarządziła menu, jak następuje:

Sałatka z kurek, z tutejszych ziemniaków, rzodkiewki i wszystkie możliwe zioła. Wszystko w liściu kapusty włoskiej blanszowanej jak na gołąbki. Do tego galaretka z kurek zalana galaretką z nóżek.
Rosół na gęsiach, kaczkach i zioła i kulebiak.
Na drugie danie symfonia pieprzowa z kartaczami, kiszką, kotlet mielony mały i krojona wieprzowina faszerowana kiełbasą wędzoną - zaordynowała.

Energia Magdy Gessler wlała w serce Doroty nieco otuchy.

Myślę, że jak tutaj zajdą zmiany to może i w moim życiu - wyraziła nadzieję. - Udzieliła mi przez 4 dni takiej lekcji, że przez całe życie nikt mi nie udzielił.

Przyszedł czas na kolację. Goście nie mogli się nachwalić smaku potraw.

Sałatka była pyszna. Bomba witaminowa, bardzo smaczna. Rosołek też delikatny, nie spotkałem nigdy takiego smaku. Kulebiak smakował mi bardzo i będę polecać znajomym. Mięso bardzo ładnie wypieczone, soczyste, czuć zioła, bardzo ładnie się to komponuje - komplementowali kolację.

Magda Gessler po kolacji nie kryła wzruszenia.

Nie da się ukryć, że jest w tym tyle uczucia, ciepła i czegoś, o czym mówią, że w Polsce jest, ale trudno znaleźć. Po raz pierwszy widzę miejsce, które może być takim miejscem z uczuciem, dobrocią, gdzie człowiek nabywa nie tylko kalorii, ale też miłości od bliźniego, czyli od właścicielki. Ona sama  jej potrzebuje i chce też ją wam dać. Życzę temu miejscu wszystkiego najlepszego. Rzadko kiedy ktoś mnie tak wzruszył i komu tak zaufałam - przemawiała do zgromadzonych gości.

Co na to Dorota? Też była wzruszona, ale też i bardziej pewna siebie.

Od momentu przyjazdy pani Magdy dostałam tak zwanego kopa wielkiego do dalszej pracy. Jest to sens mojego życia - przyznała.

4 tygodnie później lokal Doroty zdał egzamin rewelacyjnie.

Sałata wygląda pięknie. Galaretka z kurek przepyszna. Rosół z kaczki obłędny. Mógłby być gorętszy, ale nerwy robią swoje. Kulebiak ma genialne ciasto. Muszę ci powiedzieć, że piątka z plusem. Czujesz, że jest dobrze? Ludzie też poczuli? - mówiła Gessler.
Jest bardzo dobrze, oby nie zapeszyć. Dania pani są rewelacyjne, sprzedajemy ich bardzo dużo. Mój stosunek do życia? Zmienił się. Jest rewelacyjnie. Tego chciałam, tego oczekiwałam. W tygodniu noże nie jest pełna sala, ale w weekend nie ma wolnego stolika. Jestem przeszczęśliwa, że mam dla kogo gotować i utwierdza mnie to w przekonaniu, że nieźle to robię - mówiła szczęśliwa wreszcie Dorota.

Równie wzruszającej, a może i "niepotrzebnej" rewolucji nie widzieliśmy już dawno. Bo w gruncie rzeczy jedyną rzeczą, jaką trzeba było poprawić w tym świetne przecież wydającym dania lokalu to było samopoczucie Doroty. Magda Gessler wlała w jej serce odrobinę pewności siebie i to wystarczyło, żeby lokal odniósł sukces.

JZ

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.