O tym, jak poszło prowadzącemu galę, często mówi się prawie tyle samo, co o nagrodzonych filmach i aktorach. Jimmy Kimmel doskonale o tym wiedział i nawet zażartował z tego, że jego występ na pewno nie wszystkim się spodoba.
To mój pierwszy raz w tej roli. Znając sposób, w jaki rozprawiacie się z gospodarzami Oscarów, pewnie ostatni - stwierdził.
Tak jak można było się spodziewać, Kimmel najwięcej żartował z prezydenta Trumpa.
Ta transmisja jest oglądana na żywo przez miliony Amerykanów oraz przez widzów w 225 krajach na całym świecie, które teraz nas nienawidzą - powiedział.
Zwracając się do Isabelle Huppert, nominowanej za rolę w filmie "Elle", nawiązał do dekretu ograniczającego wstęp imigrantów do USA podpisanego przez Trumpa pod koniec stycznia.
Nie widzieliśmy tego filmu, ale go uwielbiamy. Cieszymy się, że urząd imigracyjny Cię wpuścił - zażartował
Na aluzjach się nie skończyło. Kimmel zwracał się do Trumpa bezpośrednio.
Niektórzy z was wygłoszą dziś mowę, o której prezydent Stanów Zjednoczonych "zatwituje" wielkimi literami podczas oddawania stolca o 5 rano.
Komik, w oczekiwaniu na taki przebieg wydarzeń, sam zaczepiał Trumpa na Twitterze, pytając "czy jeszcze nie śpi".
Pozdrowił go również od Meryl Streep.
To oczywiście nawiązanie do sytuacji, jaka miała miejsce po styczniowych Złotych Globach, na których Meryl Streep w emocjonalnej przemowie skrytykowała Trumpa. Ten odpowiedział jej na Twitterze, nazywając gwiazdę "jedną z najbardziej przecenionych aktorek w Hollywood". Kimmel zażartował z tego, zwracając się też bezpośrednio do Meryl.
Na gali nagradzamy również aktorów, którzy wydają się świetni, ale tak naprawdę nie są. Jedna z nich szczególnie wyróżnia się wieloma nieinspirującymi i przecenionymi rolami. To 20 nominacja Meryl Streep, co jest niesamowite tym bardziej, że nawet nie zagrała w tym roku w żadnym filmie. Piszemy jej nazwisko na liście nominowanych z przyzwyczajenia - powiedział.
Żart zakończył jednak w ładny sposób, prosząc Meryl o powstanie, a cała sala zgotowała jej owację na stojąco.
Jimmy Kimmel nie mógł sobie odmówić bardziej prywatnych żartów pod adresem swojego "odwiecznego wroga", Matta Damona. Wzajemne dogryzanie sobie tych dwóch gwiazd ma zresztą długą historię. Słynny stał się gag, w którym na zakończenie swojego programu Kimmel przeprasza Matta Damona za to, że znów zabrakło czasu na to, by go zaprosić. Aktor zemścił się, gdy on i była dziewczyna Kimmela, komiczka Sarah Silverman, nagrali teledysk „I’m Fucking Matt Damon”. Podczas niedzielnej gali Kimmel najpierw stwierdził, że "Matt nie ma żadnego talentu, ale ciężko pracuje". Zażartował też, że kiedy dwójka się poznała, to on był "tym grubym".
Potem usiłować przerwać jego wystąpienie, gdy Damon wszedł na scenę wręczyć nagrodę za najlepszy scenariusz.
Poniżej zobaczyć możecie cały otwierający monolog Kimmela.
Podobał Wam się styl, w jakim poprowadził galę?
EK