Jennifer Lawrence SPROFANOWAŁA święte miejsce, a potem... śmiała się z tego w wywiadzie. W sieci zawrzało: To prawie zbrodnia

Jennifer Lawrence podczas kręcenia filmu na Hawajach usiadła tam, gdzie nie powinna. I uraziła uczucia wielu osób. Teraz przeprasza.

Jennifer Lawrence opowiedziała tę historię w programie "Graham Norton Show". Zdarzyła się podczas kręcenia na Hawajach "Igrzysk śmierci". Aktorka wtedy, choć była uprzedzana, żeby tego nie robiła, usiadła na świętych skałach. Powód? Wyjaśniła go z rozbrajającą szczerością.

Podczas całej sesji miałam na sobie kombinezon i - o mój Boże, to była taka ulga dla swędzącego tyłka.

Dalej Lawrence też nie zwalniała tempa.

Jeden z głazów, o który pocierałam swędzący tyłek poluzował się. To był olbrzymi głaz, który się stoczył z góry i prawie zabił naszego dźwiękowca.

Wspomniała również, że obecni na miejscu tubylcy byli przerażeni i załamani wydarzeniem. Uważali, że to ściągnie na nich "klątwę".

Historia aktorki, która wykorzystała święte skały, żeby podrapać się po pupie podrażnionej noszeniem obcisłego kostiumu filmowego, nie znalazła uznania w oczach fanów. Byli oburzeni jej beztroską i brakiem uszanowania dla lokalnej kultury.

Sprofanowanie miejsca historycznego lub uświęconego kulturowo to prawie zbrodnia.
Ciekawą rzeczą jest zobaczyć, jak zmienia się podejście w zależności od perspektywy. Dla niej to było zabawne, ponieważ nie jest częścią tej kultury.
Jako mieszkanka Hawajów nie uważam, żeby to było zabawne, ale też nie jestem aż tak oburzona, jak miejscowi - pisali w komentarzach.

Niektórzy starali się bronić aktorki.

Nie sądzę, żeby miała złe intencje, to raczej brak świadomości i szacunku.

Sama zainteresowana chyba w końcu zrozumiała, że przesadziła i na Facebooku opublikowała przeprosiny.

Absolutnie nie chciałam okazać braku szacunku Hawajczykom. Naprawdę myślałam, że będę potępiona za sprawą "klątwy", ale rozumiem, że nie zostało to uznane za zabawne i przepraszam, jeśli kogoś uraziłam - napisała.

 

JZ

Więcej o:
Copyright © Agora SA