Łukasz z "Rolnik szuka żony" zdradza zaskakujące kulisy programu. Złamano zasady? Jest komentarz produkcji

"Rolnik szuka żony". Łukasz z drugiej edycji programu opowiada, że nie wszystko na planie programu było takie, jak widzieliśmy na ekranach telewizorów.

"Rolnik szuka żony". Łukasz Rzucidło w drugiej edycji programu starał się o miejsce w sercu rolniczki Ani. Jak już pisaliśmy, na Facebooku wielokrotnie zapowiadał, że odsłoni kulisy programu, jednak wiązała go umowa, za załamanie której mógł zapłacić nawet 200 tysięcy złotych kary.

Teraz jednak, kiedy okres przewidziany w umowie minął, zdecydował się spełnić obietnicę i przerwał milczenie.

Nie mam zarzutów co do umowy, ale w niej było też napisane, że jeśli dostaniemy się do trójki, to przed przyjazdem do rolników, nie kontaktujemy się z nimi, żeby szanse były równe. To zostało złamane - twierdzi w rozmowie z serwisem Nowiny24.pl.

Według niego Ania kontaktowała się z pozostałymi dwoma uczestnikami programu w czasie, kiedy regulamin im tego zabraniał. Podał konkretny przykład.

Byliśmy w kuchni, zapytałem o cukier. Podał mi go Mariusz, wiedział więc co i gdzie się w kuchni znajduje, a przecież oficjalnie byliśmy tam pierwszy raz. Wieczorem przyznał się, że już raz był u niej.

Mówił też, że kiedy dowiedział się o tym, iż Mariusz wcześniej miał już kontakt z Anią, chciał zrezygnować z udziału w programie. Twórcy programu nie wyrazili jednak na to zgody.

Stwierdzono też, że to nie jest możliwe, że Ania i Mariusz mają ze sobą kontakt. Nie miałem pretensji do niej ani do niego, ale uważałem, że mój przyjazd jest bez sensu, skoro Ania już w zasadzie wybrała. Powiedziano mi jednak, że podpisałem umowę, w której zobowiązałem się, że przez rok jestem do ich dyspozycji i przyjechać muszę. Inaczej zapłacę karę - 200 tys. zł.

W rozmowie z serwisem opowiadał też o tym, jak rzekomo własne pomysły rolników były wymyślane przez produkcję.

Kręciliśmy do godz. 20, a potem mogliśmy już być z Anią sam na sam, więc czasem wieczorem pytaliśmy, co będziemy robić następnego dnia. Odpowiadała, że nie ma pojęcia i radziła nam zapytać Konrada, czyli reżysera. Usłyszeliśmy od niej, że chętnie powiedziałaby nam, co będziemy robić rano, ale ona tego nie wie. Kiedy rano już kręciliśmy, to przed kamerami mówiła „dziś wymyśliłam dla was to i to", więc te zadania, które wykonywaliśmy, nie były wymyślane przez nią.

Rolnik szuka żonyRolnik szuka żony Screen z Facebook.com/Łukasz z Rolnik szuka żony 2

 Redakcja serwisu skontaktowała się z produkcją programu "Rolnik szuka żony" z prośbą o komentarz. W odpowiedzi otrzymała oświadczenie stojące w sprzeczności z ujawnionymi przez Łukasza rewelacjami.

Program nie ma scenariusza i nikt nie mówi naszym uczestnikom co mają robić i jak się zachowywać (ani tego czy i jaki prezent przywieźć na pierwsze spotkanie), co zresztą mieli państwo okazję oglądać na ekranie. Nasi uczestnicy sami decydują o tym, co i jak robią, natomiast mogą z naszej strony liczyć na pomoc organizacyjną (również przy przygotowaniu pomieszczeń dla gości). Dodatkowo pragniemy zaznaczyć, że regulamin programu daje każdemu uczestnikowi możliwość złożenia reklamacji z czego pan Łukasz nie skorzystał. Czy obecne zarzuty pana Łukasza wobec programu nie są aby poszukiwaniem taniej sensacji?

Czy Łukasz - jak twierdzą producenci programu - oblicza swoje wypowiedzi na uzyskanie popularności i wywołanie sensacji? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że w programie pojawiają się reklamy produktów, i że w jednym z odcinków Ania nakazała uczestnikom pocięcie drewna piłami jednej z wiodących na rynku marek. Może to sugerować, że akurat to zadanie mogło być zasugerowane rolniczce przez produkcję.

JZ

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.