Pomysł twórców portalu był genialnie prosty. Każdy kto ma kamerę internetową i konto na portalu może sobie utworzyć własny kanał i za jego pośrednictwem pokazywać swoje wdzięki. Oglądać je może każdy. Za darmo i bez rejestracji. Osoba, która w danym dniu przyciągnie najwięcej widzów otrzymuje od portalu dwieście złotych nagrody. Portal natomiast zarabia na sprzedaży tzw. żetonów, które umożliwiają umówienie się z wybraną osobą na prywatnym kanale.
Zarabiają też "gwiazdy" portalu, jeżeli tylko potrafią umiejętnie kusić i skupiać na sobie uwagę bogatych sponsorów. Serwisowi NaTemat.pl udało się z jedną z nich umówić na wywiad. Za pokazywanie ciała zgarnia miesięcznie nawet do kilkunastu tysięcy złotych. Czy to już prostytucja?
Gwiazda kanału erotycznego nie informuje, co sprzedaje żeby osiągnąć tak imponujące zarobki. Zdradza jednak szczegóły swojego zajęcia:
Ale budowanie tajemnicy wynika nie tylko z chęci wyciągnięcia jak największej ilości żetonów od widzów, ale także z ochrony własnej prywatności. To kluczowa sprawa w sytuacji kiedy się chce skończyć z pokazywaniem ciała i powrotem do "normalnego" życia.
Biznes to biznes. Może bohaterka wywiadu ma jednak rację i zarabianie na pokazywaniu swojego ciała jest tak samo normalne jak każda inna praca?