Na środowej premierze nowej Hondy Civic na Torwarze, aktorka pojawiła się w towarzystwie męża, Marcina Łopuckiego. Założyła futrzaną brązową kamizelkę, zestawiając ją z czarnym t-shitem z błyszczącą aplikacją, obcisłymi jeansami i niesamowicie skracającymi sylwetkę, płaskimi, wysokimi butami. Ci bardziej odważni mówią, że wyglądała jak yeti. Coś w tym jest.
Niedawno była prowadząca "Tańca z Gwiazdami" wzięła udział w koncercie pod hasłem "Gdy artysta zachoruje". I tutaj również koszmar. Po pierwsze szara czapeczka, z metką na środku. Po drugie szara KRÓTKA sukienka z falbanami, do której dobrała buty w tym samym kolorze. Oczywiście czarne obowiązkowe rajstopki i na dokładkę wisior z kołami . Ktokolwiek by tego nie założył, nie wyglądałby w tym dobrze. Buty standardowo skracają jej sylwetkę, a krótka sukienka odsłania uda. Czapka nadaje śmieszności całej stylizacji. Kto jej to doradził?
Zima, wiadomo, nie jest sprzyjająca modowym szaleństwom. Czasami jednak wybór koloru i odpowiedniego kroju może ustrzec przed wpadką. I niestety tym razem Kasia Skrzynecka zaprezentowała się nieciekawie. W prawdzie zaszalała w kolorem i postawiła na fiolet, ale ten kolor zdecydowanie nie jest dla niej. Naszą uwagę zwróciła czapka z diamencikami, nadającymi jej pewnego glamouru. Nie uratowała ona jednak całej stylizacji. Nie wspominając już o butach, które, jak zwykle, nie mają obcasa.
Zanim Kasia Skrzynecka urodziła dziecko, pozwalała sobie na więcej szaleństwa. Nie dość, że nosiła zdecydowanie za krótkie sukienki, to na dodatek w kwieciste wzory, poszerzające jej sylwetkę. W tym przypadku na uwagę zasługuje przede wszystkim źle dobrany makijaż i dawno nie farbowane włosy z odrostami. Źle, źle, źle... No i te buty.