Kuba Wojewódzki zapowiedział Leszka Balcerowicza jako Clinta Eastwooda polskiej ekonomii. Rzeczywiście, poczynania Balcerowicza, podobnie jak "Brudnego Harry'ego", często bywały nierozumiane przez otoczenie.
Język ekonomii rzeczywiście może się wydawać hermetyczny. Wojewódzkiego zainteresowało, czy słynny ekonomista potrafi nawiązać kontakt z tzw. zwykłymi ludźmi, którzy nie są ekspertami od spraw finansowych.
Pod koniec programu wrócił jeszcze do tej kwestii, mówiąc:
Skoro miało nie być o "pierdołach", to Wojewódzki zadał Balcerowiczowi serię szybkich pytań na tematy zasadnicze. Odpowiedzi Balcerowicza również były zasadnicze.
TVN/ x-news
Jeżeli komuś się zdawało, że to były trudne pytania, to był w błędzie. Wojewódzki dopiero teraz wytoczył naprawdę ciężką artylerię.
TVN/ x-news
Balcerowicz to jeden z naprawdę niewielu gości Wojewódzkiego, z którym gospodarz programu nie był na ty. Po jakimś czasie postanowił to jednak zmienić.
TVN/ x-news
Potem zmienił temat i zapytał, kto w domu Balcerowicza trzyma kasę. Ekonomista odpowiedział, że oczywiście żona, ponieważ budżet domowy to zbyt poważna sprawa i on się do tego mieszał nie będzie.
Przyznał też, że jego syn w szkole nie miał łatwego życia.
Rozmowa zeszła na tzw. "hejt". Balcerowicz powiedział, że trzeba sobie z tym radzić i przypomniał słynny gest Władysława Kozakiewicza z Olimpiady w Moskwie w 1980 roku. Kozakiewicz, występując wtedy przed nieprzychylną mu publicznością, wygrał i w "podzięce" pokazał widzom zgięty w specyficzny sposób łokieć. Wojewódzki poprosił go, żeby zaprezentował ten gest. Balcerowicz nie dał się długo prosić. Gest w jego wykonaniu wyglądał tak:
TVN/ x-news