Właścicielką lokalu jest 24-letnia Paulina z którą współpracuje jej młodsza siostra - Agata. Całością zarządza 50-letnia mama sióstr, Danuta. Załogę uzupełniają 2 kelnerki: Serafina i Iza oraz kucharz Adam. Magda Gessler, jak zwykle, na początku przystąpiła do zdiagnozowania problemu.
Kucharz Adam miał zastrzeżenia do menu.
Kiedy Gessler usłyszała, że w restauracji "U Wikinga" najlepiej sprzedaje się pizza, parsknęła śmiechem. Zrezygnowała jednak z pizzy, kiedy się okazało, że nie ma parmezanu i poprosiła o "przysmak Wikinga", czego chwilę potem żałowała.
TVN
Wstępna diagnoza była więc gotowa. Brak przejrzystej struktury zarządzania, nijakie menu i fatalnie przyrządzone dania. W dodatku właścicielka nie miała serca do biznesu. Jej marzeniem był wyjazd do Warszawy i kariera prezenterki telewizyjnej.
TVN
Przejrzenie forum internetowego mogłoby załamać najtęższego biznesmena:
Potrzebne były energiczne działania. Na początek na boczny tor odstawiono panią Danutę, której Gessler powiedziała wprost:
Kuchnia była w kiepskim stanie, sprzęt stary i zużyty, kucharze zaś z zaledwie kilkudniowym stażem. Oprócz piersi kurczaka, reszta potraw była mrożona.
TVN
Powoli zaczęły wychodzić też inne sprawki, które rodzina zataiła przed Magdą Gessler.
Córki wzięły sobie do serca złote rady Magdy Gessler. Odsunęły mamę od biznesu i sprowadziły kucharkę, panią Basię. Cała ekipa dostała umowę o pracę, niektórzy pierwszą w życiu.
Prawdziwą rewolucją jednak była całkowita zmiana wystroju restauracji i jej nazwy.
Zanim ekipa "Kurnika" wzięła się za wypełnianie zaleceń, Gessler zabrała wszystkich do prawdziwego kurnika w którym urządziła im zawody w zbieraniu jaj schowanych w sianie. Zwyciężyła pani Basia, świeżo przyjęta do pracy kucharka. Lokal w tym czasie przechodził gruntowny remont. Przypływ entuzjazmu poczuła wreszcie Paulina, niedoszła prezenterka telewizyjna.
TVN
Na popisową kolację w świeżo wyremontowanym "Kurniku" zaproszony został między innymi prezydent Słupska. Ekipa lokalu stanęła na wysokości zadania i faszerowany kurczak, rosół z własnoręcznie robionymi kluskami oraz jaja faszerowane piklingiem wywarły na gościach niezatarte wrażenie.
Pozostali uczestnicy biesiady również komplementowali kolację. Zwłaszcza, że na deser podano... kogel mogel. Do własnoręcznego ubicia.
O ile zrobienie popisowej kolacji pod czujnym okiem Magdy Gessler jest względnie łatwą próbą, to prawdziwym testem na udaną rewolucję jest usatysfakcjonowanie Gessler, gdy ta za jakiś czas wpadnie do restauracji z niezapowiedzianą wizytą. Tym razem zjawiła się po miesiącu i zażyczyła niemal to samo, co stanowiło menu popisowej kolacji. Test nie został do końca zdany. Magda Gessler zawołała panią Basię.
Ostatecznie, Gessler doceniła postęp i nie zdyskwalifikowała "Kurnika".
Innymi słowy, zamiast gwałtownej rewolucji, "Kurnik" czeka powolna ewolucja. Oby w dobrym kierunku.