W kolejnym odcinku "Kuchennych rewolucji" Magda Gessler wybrała się do Nowego Sącza. O pomoc poprosił ją właściciel restauracji "Campo di fiori". Kiedyś lokal pękał w szwach, dziś - świeci pustkami. Pracownicy knajpy zdradzili restauratorce, że mają żal do pracodawcy. Pan Piotr kilka lat temu przeprowadził się do Rzeszowa i odtąd kieruje interesem...na odległość.
Jak się okazało, słabe zdolności menedżerskie to nie jedyny problem pana Piotra...
Magdę Gessler o wiele bardziej przeraził brud, który zastała w restauracji. Rozmowę z właścicielem zaczęło ostro:
Restauratorka zauważyła też dziwne plamy na fotelach dla gości. Kiedy na dodatek nie mogła znieść wszechobecnego smrodu, podjęła decyzję:
Gessler poleciła pracownikom "Campo di fiori" wysprzątanie restauracji. Miała wrócić nazajutrz i wtedy spróbować kilku pozycji z menu.
Jednak po powrocie do obskurnej restauracji Gessler czekała niemiła niespodzianka.
Obsztorcowała też szefa knajpy:
Magda postawiła sprawę jasno: Albo wielkie sprzątanie, albo nici z rewolucji! Zaangażowany do generalnych porządków personel nie był zachwycony.
Z kolei zdenerwowana do granic możliwości Gessler mruczała pod nosem:
Najwyraźniej personel przestraszył się jednak, że Gessler ucieknie, nie dokonując zmian w "Campo di fiori", bo - chcąc, nie chcąc - wszyscy ruszyli do pracy. Restauratorka zauważyła ich starania i w swoim stylu skomentowała je słowami:
W nagrodę postanowiła zabrać cały zespół w góry. Tam, dzięki zjazdom na linie ze stromej góry, pracownicy mogli poczuć, że tworzą zespół. Roześmiani chętniej wrócili do pracy. Magdę Gessler zbulwersowało jednak to, co usłyszała od kelnerek. Piotr zatrudniał swoich pracowników na czarno,za głodowe pensje! Gwiazda kuchni obiecała im, że załatwi im umowy.
Po licznych perturbacjach obietnicę spełniła.
Po generalnym przemeblowaniu i porządkach knajpka zaczęła wyglądać całkiem nieźle. Gessler zarządziła zmianę nazwy na "Laboratorium Pizzy" i niewielki lifting menu. Okazało się, że ekipa Piotra całkiem nieźle gotuje. Jednak sam szef znowu podpadł Magdzie. Przed uroczystą kolacją, która kończy każdą rewolucję Gessler, pojechał na zakupy i przepadł jak kamień w wodę. Wrócił wieczorem i nie przywiózł połowy potrzebnych rzeczy, takich jak specjalne miseczki na zupę cebulową i chochelki. Kiedy jedna z kucharek popłakała się z nerwów, Gessler powiedziała jej:
I rzeczywiście, choć droga była długa i wyboista, dawne "Campo di fiori" udało się zmienić w przyjemny lokal. Co ciekawe, tym razem to nie profesjonalna ekipa, a sami pracownicy, wyremontowali swoje miejsce pracy!
Kiedy Magda Gessler powróciła, by zobaczyć, jak Piotr radzi sobie już na własną rękę, nie mogła nachwalić się pomidorowej i innych przysmaków. Okazało się też, że dzięki interwencji restauratorki pracownicy lokalu zaczęli lepiej zarabiać! Gessler poczuła się w"Laboratorium Pizzy" na tyle dobrze, że nawet namalowała herbatą mały obraz na stole :)
A zatem kolejna rewolucja udana!