Są piękne, ładne lub po prostu niebrzydkie. Z wielkich miast, miasteczek, wiosek. Wszystkie marzą, aby być sławne, osiągnąć sukces, zmienić swoje życie. Chcą zostać modelkami. Co to jednak właściwie znaczy. Mają robić sobie zdjęcia, przymierzać drogie ciuchy, dawać się malować. Sama przyjemność! A co z ciężką pracą?
"Musisz się jeszcze o tę sesję się wystarać...", a to już jest ciężki kawałek chleba, trzeba umilić czas tamtemu panu w garniturze, "być miłą i otwartą? dla tamtego, "pozwolić sobie na zabawę", "porozmawiać na osobność", "wziąć udział w sesji masażu" lub "wymasować kogoś ustami". Skandal? Złamanie granic? Prostytucja, sutenerstwo? Nie. To, niestety norma.
Spotkaliśmy się z modelkami, które pracowały lub nadal pracują w polskim modelingu. Ze względu na ich bezpieczeństwo, tożsamość i dane naszych rozmówczyń zostały zmienione. Nie są to modelki takie jak Anja Rubik czy Kasia Struss, które chodzą po wybiegach u najlepszych światowych projektantów. Robiły sesje do katalogów, mniejszych gazet, drobnych broszur. Opowiedziały, jak naprawdę wygląda czasem nasz lokalny polski modeling. Wyłania się z tego odrażający i odpychający obraz.
Gdy historia Joanny B. i Emilii P. wyszła na jaw, byliśmy zdumieni. Jak to możliwe, że coś takiego i na taką skalę może się dziać w cywilizowanym świecie? Jednak jak zaczęliśmy się przyglądać temu środowisku na naszym rodzimym podwórku, możemy stwierdzić, że to co robiły Emilia P. i Joanna B. było w pewnym sensie wyjątkowo uczciwym i paradoksalnie bardzo moralnym procederem.
Handel ciałem i seksem zaczyna się już na samym początku drogi. Towarzystwo pięknej, młodziutkiej dziewczyny można sobie kupić, bardzo łatwo, jeśli tylko ma się na to wystarczające środki finansowe, praktycznie wystarczy tylko jednie kliknięcie myszką. W sieci działa wiele specjalnych portali dla modelek, fotografów i agentów. Ludzie z branży, czyli m.in. modelki, styliści, fotografowie, mogą tam udostępniać swoje portfolio i nawiązywać kontakty z wybraną przez siebie osobą. Takie witryny miały ułatwiać kontakty zawodowe, pomagać przy wyszukiwaniu nowych twarzy i ekip. Ale bywa, że to jedynie teoria. Jak wygląda rzeczywistość?
Słowa Izy potwierdza inna modelka, Dorota A.
Zdjęcia: Shutterstock (montaż)
Generalizowanie jest oczywiście z gruntu krzywdzące. W każdej branży zdarzają się przecież przypadki molestowania seksualnego, jednak tylko w tej istnieje tak duża grupa kobiet, które takich propozycji nie traktują jako aktu wykorzystywania czy przemocy. Wręcz przeciwnie - są chętne, żeby z nich korzystać. Wiadomo, popyt napędza podaż. To prawda stara jak świat.
Na potwierdzenie swoich słów pokazała nam jedną z wiadomości, które na portalu dla modelek dostała na swój profil.
Iza nadal jest aktywnie działającą modelką. Obecnie jest podopieczną nowo powstałej agencji modelek Zuli Walkowiak "Tatuatio". Jednak nadal nie likwiduje swojego profilu na jednym z portali dla modelek. Stara się jednak walczyć z osobami, które wykorzystują witrynę jako wirtualną agencję towarzyską.
Jednak nie tylko mężczyźni wysyłają tego typu wiadomości. Duże grono użytkowniczek portalu także wykorzystuje go tylko w "tym" jednym celu.
Jednak czasem taka wiadomość trafi do młodej, niedoświadczonej dziewczyny, która jeszcze nie potrafi czytać między wierszami.
Nasze bohaterki też kiedyś zaczynały w modelingu. I też wierzyły wówczas w szczerość intencji. Nie dopatrywały się dwuznaczności w propozycjach zawodowych, jakie dostawały. Ta naiwność kosztowała je wiele nieprzyjemności.
Dorota już nie pracuje jako modelka. Ma dziecko, zaczęła poważną stałą pracę. Niechętnie wraca do swoich początków w modelingu.
Początek tej historii brzmi aż nadto znajomo. Tak zaczyna się wiele podobnych scenariuszy takich wyjazdów. Wówczas Dorota nie wiedziała jeszcze, na co się zdecydowała. Była młoda i niedoświadczona. Nie znalazł się też życzliwy, który przekazałby jej opinię, jaką ma w środowisku ów naczelny. To ten sam człowiek, o którym nam opowiedziała wcześniej Iza.
Dorocie towarzyszyły podobne uczucia, co każdej ofierze przemocy. Była rozbita i zawstydzona. Bała się.
KAPIF
Dopiero, gdy wraca do w tych wspomnień po latach, widzi wszystko wyraźnie. Lata doświadczeń w tym zawodzie, pozwoliły jej, dokonać zimnej oceny faktów.
Dziś jest dla niej jasne, w jakim celu większość dziewczyn przyjechało na tę "sesję".
Ona, młoda dziewczyna czuła się jednak jakby była w jakimś złym śnie. Nie do końca rozumiała rzeczywistość, która ją otaczała.
Gdy Dorota zrozumiała, że sesja była tylko pretekstem do innego rodzaju zarobkowania, starała się wymóc coś na fotografie, który przekonał ją do tego wyjazdu.
Kapif
Jednej nocy jednak było jeszcze bardziej nieprzyjemnie. Działania mężczyzn stawały się coraz bardziej bezpośrednie. Dorota zapamiętała szczególnie naczelnego pisma, który próbował wtargnąć do jej pokoju.
Jak zgodnie podkreślają nasze rozmówczyni zdecydowana większość dziewczyn, wiedziała, w jakim celu jeździ się do naczelnego na sesje. Starały się one taki weekend wykorzystać jak najbardziej praktycznie.
Według Doroty działo się wiele. Wszystko jednak za zamkniętymi drzwiami, na osobności. Wiedzieli ci, co chcieli wiedzieć. Farsa jednak musiała trwać do ostatniego dnia. Wtedy odbyła się też obiecana sesja. Choć dziewczyna podkreśla, że daleko jej było do obrazu, który nakreślał jej jej znajomy fotograf.
Dorocie nie dane jednak było wymazać z pamięci redaktora naczelnego i cały feralny wyjazd. Niedawno odezwała się do niej znajoma wizażystka, która od niedawna zaczęła pracę w branży.
Duża grupa związanych z agencjami dziewcząt dopiero wchodzi w dorosłe życie. Ich niewiedza wiele może tłumaczyć.
Dziewczyna nie spodziewała się najwyraźniej takiej reakcji fotografa. Jego krzyki wytrąciły ją z równowagi.
Okazuje się, że nie tylko środowisko modelingu ma zbutwiałe fundamenty. Według naszych rozmówczyń, seks-transakcje są podstawą także innych dziedzin show-biznesu.
Można odnieść wrażenie, że wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą popularność i pieniądze, zawsze znajdują się osoby, które chciałyby przehandlować profity za seks. Problemy zaczynają się wtedy, gdy jedna ze stron takiej transakcji nie jest świadoma jej charakteru lub go nie akceptuje.
Iza zlekceważyła swoją intuicję i - jak się wkrótce okazało - miała tego gorzko pożałować.
fot. RJO Photo
Mimo upływu czasu, Iza wydaje się nadal zdenerwowana tymi wspomnieniami. W końcu wyrzuca z siebie:
Iza wypadła z pokoju, cała dygotała. Tak roztrzęsiona ledwo spostrzegła, że w korytarzu kogoś z impetem potrąciła. Ku jej zdumieniu był to jej gwiazdor. Opowiedziała mu ze łzami w oczach, co ją spotkało. Odniosła wrażenie, jakby był jakby skonsternowany. Rozejrzał się dookoła, czy są sami i powiedział jedynie:
Dopiero na ulicy, gdy zaczerpnęła świeżego powietrza, nieco się uspokoiła. Czuła się upokorzona. W dodatku zostawiła w pokoju swoje okulary. Kilka dni później zobaczyła je na nosie jednego z mężczyzn, z którym przepychała się w pokoju.
Iza ma też swoją hipotezę, dlaczego znany aktor jej nie pomógł.
Jednak "zły" jest nie tylko "szpon-biznes". Jakkolwiek trywialnie by to nie brzmiało, pieniądze i seks rządzą nie jedynie w świecie modelek. Seks-oferty są jak wirus. Jeżeli raz się złamie jedną zasadę, to potem reszta barier znika. Wszędzie tam, gdy ktoś raz powiedział "tak", będą pewnie padały kolejne pytania i kolejne twierdzące odpowiedzi.
W większości lokalnych konkursów decyzje o zwycięstwie mają zapadać już na zgrupowaniach.
fot. Shutterstock
Czy świat modelingu i show-biznesu kontrolowany jest jedynie prawem seksu i pieniądza?
Obopólne, wręcz otwarte przyzwolenie na takie zachowanie, sprawia, że świat modelingu czy konkursów piękności jest wypaczony. Każda próba zmian wywołuje histeryczną reakcję środowiska. Nikomu nie jest na rękę zburzenie tego układu. Wszyscy umiejętnie lawirują pomiędzy dosłownością a dwuznacznością.
Jednak nie wszystkie dziewczyny świadomie godzą się na składane im propozycje. Nierzadko ich naiwność jest wykorzystywana. Losy tych modelek, przyszłych miss, początkujących aktorek poruszyły także internet. Portale społecznościowe, fora dyskusyjne skłaniają ludzi do publicznej spowiedzi w internetowym konfesjonale. Ich tożsamość ukrywają ksywki i nicki jednak z relacji, które publikują, bije jakaś prawda. To ona poruszyła twórców facebookowej strony "Polski show biznes - od kulis".
Screen z Facebook.com
Dwoje młodych internautów zbiera w jednym miejscu wszystkie materiały dotyczące seksafery. Przeglądają komentarze, wpisy na forach i portalach społecznościowych. Robią screeny i publikują je na swojej stronie na Facebooku.
Odbrązawianie ludzi z pierwszych stron gazet jest dość ryzykowne. Jednak być może strona stanie się tubą dla głosów pokrzywdzonych przez ten biznes. Internetowa anonimowość, która wzbudza w ludziach odwagę, to niebezpieczna broń. Słowo zadaje niekiedy większe rany niż gest. Na ile wiarygodne są przytaczane tam komentarze? To niech każdy podda osobistej ocenie.