Dziś rozpoczęcie nowego roku szkolnego W tej samej prestiżowej szkole spotkały się dwie panie: Ania Przybylska i Marta Kaczyńska. Najpierw Jarosław Bieniuk odprowadził do szkoły wesoło kroczącego synka, Szymona.
Prestiżowa szkoła z wykładowym językiem angielskim na pewno zapewni dobry start w życiu młodego człowieka, ale trzeba za to nie mało zapłacić: miesięczne czesne w amerykańskiej szkole to wydatek 1600 zł! Rodzice, którzy zdecydują się posłać do szkoły więcej niż jedno dziecko, mogą liczyć na 40 % zniżki, nic więc dziwnego, że dwójka dzieci Ani Przybylskiej została uczniami tej prestiżowej szkoły.
Chwilę po swoim partnerze Ania Przybylska odprowadziła córkę, Oliwię. Ania nie wyglądała na zadowoloną z nadmiernego zainteresowaniem fotografa.
Ochroniarz skierował Anię w inne miejsce, gdzie odbywało się rozpoczęcie roku szkolnego.
W amerykańskiej szkole poziom nauczania jest naprawdę na wysoki, a na 5 uczniów przypada 1 nauczyciel:
Ania nie chciała się spóźnić, więc niemal pognała na wskazane przez ochroniarza miejsce. Ania i Jarek wreszcie się spotkali. Początek roku to też okazja dla rodziców do spotkania się ze znajomymi i obgadania najważniejszych spraw. Widać, że Jarek i Ania dbają o dobre stosunki sąsiedzkie.
Początek roku, apele szkolne i przemówienia... każdy marzyłby o chwili przerwy. Córka Ani, Oliwia, zapragnęła przytulić się do swojego taty. Jarek Bieniuk nie żałował dziewczynce czułości i natychmiast spełnił jej prośbę!
Słodki widok!
Po apelu można już udać się do domu. Syn Przybylskiej miał dosyć nadmiernego zainteresowania i - korzystając z okazji, że rodzice nie widzą - pokazał fotografowi, co o nim myśli: wysunął środkowy palec! I to nawet dwoma rękoma!
Ciekawe, po kim odziedziczył taki temperament: po mamie czy po tacie?
W tym samym czasie na apel przyszła Marta Kaczyńska ze swoimi dwiema córkami. Musimy przyznać, że z włosami zaplecionymi w warkocz i w kusej sukience odsłaniającej jej zgrabne i opalone nogi wyglądała bardzo młodzieżowo.
Chwilę potem wparował, jak zwykle zapracowany Marcin Dubieniecki. Mąż Marty poczuł się jak prawdziwy mężczyzna i taszczył pokaźnych rozmiarów pudełko z przyborami szkolnymi.
Musiało być naprawdę ciężkie!
Po apelu Marta Kaczyńska znalazła chwilę czasu, by pogawędzić z ochroniarzem. Chwilę potem i ona udała się udała się do domu trzymając córkę za rękę. Dubieniecki najwyraźniej pognał do pracy.