Pobyt w słupskim hotelu "Dolina Charlotty" dla Magdy Gessler skończył się dwoma przegranymi procesami sądowymi. Na początku roku sąd uznał ją winną zniesławienia i pomówienia w mediach menedżera hotelu Mirosława Wawrowskiego. W środę zapadł wyrok w sprawie toczącej się przeciwko Wawroskiemu i recepcjonistce z powództwa Gessler. Mieli oni stosować przemoc wobec jej menedżera, który chciał opuścić hotel bez zapłacenia za pobyt.
W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sędzia orzekł, że nie można stwierdzić, czy do zdarzania w ogóle doszło. Po drugie, jeśli gość hotelowy odmawia uiszczenia opłaty za pobyt, właściciel ma prawo zatrzymać jego bagaż.
Sąd stwierdził, że po pierwsze nie można uznać, że w ogóle zdarzenie takie miało miejsce a pokrzywdzeni składali zeznania, które - zdaniem sądu - były niewiarygodne. Oskarżyciela posiłkowi nie umieli podać spójnych wersji dotyczących zdarzenia, ich relacje były sprzeczne i nielogiczne. Po drugie - zdaniem sądu - na podstawie kodeksu cywilnego (art. 850 k.c.) hotelarz ma prawo zatrzymać w zastaw rzeczy wniesione przez gościa, w sytuacji braku zapłaty za usługi hotelowe - czytamy w oświadczeniu przesłanym do mediów.
Oba wyroki są nieprawomocne. W przypadku tego styczniowego, Gessler już zapowiedziała apelację.
Problemy Gessler z "Doliną Charlotty", w którym nocowała podczas kręcenia "Kuchennych Rewolucji" w 2013 roku, zaczęły się od tego, że restauratorka dostała nie ten pokój, który zamawiała. Zaoferowano jej inny apartament i zniżkę. Gessler opowiadała później w mediach o, jej zdaniem, niskim standardzie miejsca i o tym, jak źle została tam potraktowana. Ekipa programu opuszczająca hotel nie chciała uregulować rachunku, zamiast tego oferując reklamę "Doliny" w jednym z pism.
EK