Bogusław Kaczyński kochał elegancję. A kiedyś? "Gwiazdy nie przypuszczały, jak jestem biedny" [SYLWETKA]

Bogusław Kaczyński zmarł 21 stycznia. Miał zostać pianistą, został popularyzatorem muzyki poważnej. Wychowany w surowej dyscyplinie. Pracoholik i pedant. Wielbiciel opery i eleganckich garniturów. Nie pił alkoholu. W stanie wojennym nie ugiął się przed władzą. Zwolennik Andrzeja Dudy.

Bogusław Kaczyński

Nie trzeba być miłośnikiem opery czy muzyki poważnej, żeby kojarzyć dystyngowanego, starszego pana w garniturze z muszką, wysławiającego się nienaganną polszczyzną. Jego program "Rewelacja miesiąca" nadawany był nieprzerwanie przez 27 lat. Od 2006 roku był jurorem programu "Supertalent", choć poziom uczestników nie budził jego zachwytu. Pisał recenzje i felietony, organizował festiwale, prowadził imprezy muzyczne. Tytan pracy. Prywatnie pedant i miłośnik pięknych przedmiotów.

Moje mieszkanie przypomina XIX-wieczny salon. Dla mnie żaden detal, mebel, przedmiot, którym się otaczam, nie jest przypadkowy. Każdy jest wysmakowanym antykiem, nieodzownie pasującym do mojego mieszkania. Wszystkie traktuję osobiście i to sprawia mi ogromną przyjemność. Dlatego herbatę piję w filiżankach Rosenthala albo z manufaktury carskiej Kuzniecowa. Nie mógłbym mieszkać w domu urządzonym przez dekoratora. Sam muszę wszystko wybrać kupić, ustawić - mówił w wywiadzie dla "Claudii".

Porządek w mieszkaniu odzwierciedlał porządek panujący w głowie. Książki na półkach miał posegregowane według tematyki. Dziesiątki tysięcy fotografii perfekcyjnie opisane i ułożone spoczywały w miejscu dlań przeznaczonym. Nieskazitelny porządek panował w garderobie, gdzie koszule były uporządkowane według koloru i odcienia.

Planuję życie na wiele lat naprzód! Precyzyjnie wyznaczam sobie zadania, cele i je realizuję. Tak było zawsze. W czasie studiów przypadły mi do serca słowa Goethego: "Każdy człowiek musi mieć plany na 100 lat naprzód". Ja mam na 150 lat! - mówił.

Do tej maksymy musiał mieć szczególne upodobanie, bo powtarzał ją potem w wielu wywiadach.

Bogusław Kaczyński w 2003 rokuBogusław Kaczyński w 2003 roku AG AG

Dzieciństwo

Kiedy inne dzieci wychodziły na rower, ojciec zmuszał Bogusława Kaczyńskiego do regularnych ćwiczeń na fortepianie. Chłopiec często połykał łzy, zazdroszcząc kolegom swobody, jednak posłuszeństwo nakazywało mu tkwić przy instrumencie. Ojca, byłego żołnierza AK, opisywał jako człowieka o silnej osobowości, "prawdziwego macho". Kiedy Bogusław Kaczyński był w 6 klasie podstawówki, decyzją ojca nie wyjechał na biwak, ponieważ nie umiał poprawnie zagrać sonaty Beethovena.

Ojciec po 40 latach, tutaj, u mnie, przed samą śmiercią mi powiedział: "Jak sobie przypomnę, że nie pozwoliłem ci jechać na biwak, a ty płakałeś, to mi się serce kraje". Oniemiałem. Bo gdzie mi już ten biwak... - wspominał Kaczyński w rozmowie z " Gazetą Wyborczą ".

Z kariery pianistycznej nic ostatecznie nie wyszło, Bogusław Kaczyński zdał na Akademię Muzyczną na teorię muzyki.

Surowe wychowanie w domu rodzinnym miało trwały wpływ na osobowość Kaczyńskiego.

Wychowano nas, żeby zakrywać ciało. Wyjście z łazienki w majtkach było niemożliwością. Wszystko było zamknięte w pancerzu. To powoduje w człowieku skurcz na całe życie. Do tej pory mam kompleksy, że nawet u lekarza krępuję się rozebrać - opowiadał w tym samym wywiadzie.

Kuba Wojewódzki i Bogusław Kaczyński w 2005 rokuKuba Wojewódzki i Bogusław Kaczyński w 2005 roku AG AG

Elegancja

Nie skarżył się na surowe wychowanie, raczej chwalił sobie wyniesione stąd wartości, między innymi dyscyplinę, zamiłowanie do porządku i elegancji. To rodzice i babka ukształtowali jego maniery, nawyk chodzenia w uprasowanej koszuli, konieczność regularnych wizyt u fryzjera, etc. Patrząc na tego eleganta, studenta prestiżowej uczelni, trudno było powiedzieć, że w młodości, mówiąc zwyczajnie, klepał biedę. Żeby pójść na pierwszy bal sylwestrowy do Filharmonii Narodowej, przez cały rok udzielał korepetycji z muzyki.

Myślę, że gwiazdy, z którymi się spotykałem, nie przypuszczały, jak jestem biedny. Przyjąłem dewizę, której nie żałuję: nigdy nikomu nie powiedziałem o swoich niedostatkach. Pamiętam bal w Monte Carlo, w Hotelu de Paris, na którym byli wielcy artyści, arystokraci, bankierzy. Po raucie pożegnali się ze mną, wsiedli w swoje rolls-royce'y i odjechali. A ja 40 minut piechotą szedłem do pensjonaciku. Oni by mnie zawieźli, tylko im do głowy nie przyszło, że przed hotelem nie stoi mój rolls-royce.

Ze względu na nieredukowalną skłonność do elegancji często posądzano go o narcyzm. Zwłaszcza w PRL-u, gdzie jego stroje traktowano jako oznakę zadzierania nosa i nieuzasadnionego wywyższania się.

Nigdy nie przeglądam się w lustrze, nawet kiedy się golę. Kiedy wyjeżdżam do telewizji, moja gosposia biegnie po schodach za mną, przypominając mi, że jestem nieuczesany. Poza tym, nie lubię oglądać siebie na ekranie, szczególnie moich starych programów telewizyjnych. Irytuje mnie to, bo widzę innego, obcego faceta. Do mnie najlepiej pasuje określenie "pracuś", a nie "narcyz" (...) Kiedy występowałem w latach 70. w muszce, w garniturze, bardzo elegancko ubrany, to pisano o mnie złośliwe artykuły, nie mogli mi darować tej "elegancji". A ja się ubierałem tak od dziecka, nie ubierałem się tak dla potrzeb telewizji i teraz jest tak samo - tłumaczył.

Bogusław KaczyńskiBogusław Kaczyński AG AG

Choroba

14 marca 2007 roku zapamiętał do końca życia. Ten tytan pracy, którego kalendarz zapełniony był na wiele miesięcy naprzód, tego dnia przekonał się, że bez względu na najsilniejszą nawet motywację do działania, z pewnymi rzeczami nie sposób wygrać. Na przykład z chorobą, na którą - jak wspominał potem - był "wściekły" i "obrażony". Udar sprawił, że prawa część ciała Kaczyńskiego została sparaliżowana. Częściowo utracił też zdolność mowy. Dokładnie zapamiętał ten poranek.

O dziewiątej rano, po kąpieli, po śniadaniu czekałem w tym fotelu, bo impresario miał mnie zabrać na koncert do Olsztyna. I w sekundę w głowie coś mi się zamykało, podwójnie widziałem i zaczynał się paraliż ręki i nogi. Na szczęście asystentka przyszła 15 minut wcześniej niż zazwyczaj i dzięki temu udało mi się dojść do drzwi. Powiedziałem: "Dzwoń po pogotowie", i już był paraliż. Ona mnie przyciągnęła do fotela.

To był odpowiedni moment na refleksję, a jednak Bogusław Kaczyński nie zmienił stylu życia, dostosował go jedynie do swoich możliwości fizycznych.

Leżąc w łóżku szpitalnym, przygotowałem cały Europejski Festiwal imienia Jana Kiepury. Kiedy leżałem, nie pisałem - do tej pory zresztą nie piszę - ale dyktowałem cały program. Artyści telefonowali do szpitala, angażowałem ich i cały program festiwalu był gotowy. Powiedziałem: ja ten festiwal poprowadzę. Jak zawsze. Nie jeden koncert. 25 koncertów - opowiadał w rozmowie z "Newsweekiem".

I ćwiczenia. Metodyczne, konsekwentne ćwiczenia stawiającego opór ciała. Uczenie się na powrót najprostszych rzeczy, takich jak chodzenie i mówienie. Po latach Kaczyński był przekonany, że przyczyną udaru była wiadomość o śmiertelnej chorobie siostry, z którą był bardzo związany. Siostra od 32 lat mieszkała w Szwecji, gdzie obyczaje pracy lekarzy są odmienne od panujących w Polsce. Kiedy Bogusław Kaczyński pojawił się u szwedzkiego lekarza siostry, ten bez ogródek powiedział mu, że umiera ona na nowotwór płuc.

Tam mówi się absolutnie wszystko, co ma się do powiedzenia. Profesor, analizując chorobę siostry, powiedział: "To jest wyrok śmierci, nie ma żadnej nadziei". Dla mnie to był taki szok, że w połowie jego wywodu przestałem rozumieć, co on do mnie mówi - wspominał w cytowanym wywiadzie.

Kilka godzin później, po powrocie do Polski, doznał udaru...

Skiba i Bogusław KaczyńskiSkiba i Bogusław Kaczyński AG AG

Telewizja

Telewizja to pierwsza (zaraz po muzyce) i największa miłość Bogusława Kaczyńskiego. Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia - przyszła gwiazda telewizji początkowo z niechęcią odnosiła się do tego medium.

Ale już od pierwszych występów okazało się, że taka kamera mnie również pokochała i to jest miłość ze wzajemnością. Dziwią się niektórzy, zapytując, co ja widzę w tym kawałku szkła - obiektywie. Odpowiadam wtedy, że widzę bardzo wiele i warto dla tego utracić głowę. Zresztą kamera zawsze była niezwykle hojna wobec mojej osoby. Ale też poświęciłem jej naprawdę pół swojego życia, albo nawet więcej. I była to ogromna miłość, która nie miała żadnej konkurencji - opowiadał w rozmowie z Onetem.

Ta miłość z wzajemnością trwała nieprzerwanie dziesiątki lat. W tym czasie otwierał powstający "Teleexpress" i Program II TVP, dostał też pierwszego Wiktora. Programy? Jego "Rewelacja miesiąca" utrzymała się na antenie 27 lat. Wcześniej prowadził m. in. "Operowe qui pro quo" (1974-1978) i "Zaczarowany świat operetki" (1979-1981). Od 2006 roku był jurorem w programie "Supertalent" i był to format zupełnie odmienny od tego, czym zajmował się dotąd. Niczego tu nie popularyzował, jedynie oceniał uczestników.

Celem programu było wyłonienie ludzi objawiających jakieś zdolności do pracy w telewizji, mających coś więcej do powiedzenia w tej materii. Oni nie mieli gwarancji, że następnego dnia będą prowadzić program. Ja się na to zgodziłem, bo zupełnie uczciwie oceniałem tych ludzi. A że w programie nie było orłów, to już nic na to nie mogę poradzić. Ocenialiśmy tych, którzy się zgłosili - tłumaczył potem.

Pod koniec życia zdanie o telewizji miał, oględnie mówiąc, złe.

Dziś telewizję opanowali ludzie sprzyjający show-biznesowi, lansowaniu amatorszczyzny, którą przesiąknięty jest ekran telewizyjny. Słuchamy wycia i skowytów oraz bzdur opowiadanych w amatorskich kabaretach, a koszt tych programów jest nierzadko tak wielki, że w Hollywood wyprodukowano by za takie pieniądze nawet "Ben Hura" - mówił w rozmowie z "Przeglądem" (35/2014).

Grażyna Torbicka, Bogusław Kaczyński, Adam Małysz, Anna Maria Jopek, SteffenMoeller i Beata Tyszkiewicz, Wiktory 2003Grażyna Torbicka, Bogusław Kaczyński, Adam Małysz, Anna Maria Jopek, SteffenMoeller i Beata Tyszkiewicz, Wiktory 2003 AG AG

Polityka

Ponoć nawet, jeżeli nie interesujemy się polityką, ona wcześniej czy później zainteresuje się nami. Bogusławem Kaczyńskim, który nigdy nie należał do partii, ani nawet do związku zawodowego, wielka polityka zainteresowała się 13 grudnia 1981 roku, kiedy wysłany przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego patrol żołnierzy zapukał do jego drzwi. Zabrali go ze sobą nie informując dokąd.

Pustymi ulicami Warszawy zawieźli mnie do telewizji na Woronicza. Przed gmachem czołg, korytarze opustoszałe, wprowadzili mnie do pokoju, a tam siedziało kilku wojskowych. Generał Żyto wstał i mówi: "Ojczyzna w niebezpieczeństwie. Należy łagodzić obyczaje. Polacy muszą się pogodzić. Polacy muszą mówić jednym głosem", i tak mówił z 20 minut. Po czym: "Dlatego prosimy, żeby pan wystąpił w >Dzienniku telewizyjnym < i wezwał Polaków do jedności". We mnie piorun strzelił - opowiadał w rozmowie z " Gazetą Wyborczą ".

Potem nastąpiło klasyczne łamanie charakteru. Generał Żyto wymienił mu nazwiska wybitnych osób, które zgodziły się wesprzeć stan wojenny. Oczywiście, Kaczyński nie miał jak tego zweryfikować. Złamać jednak się nie dał...

I wymieniają mi wielkie nazwiska kultury polskiej - wszyscy to moi znajomi - którzy wystąpią w "Dzienniku telewizyjnym" i powiedzą do narodu, żeby była jedność. A ja na to: "Nie przemówię". "Ale może pan powiedzieć swoimi słowami". "Nie mówię o rzeczach, które nie są moją specjalnością. Mogę przygotować program >Moniuszko na scenach świata<". Zorientowali się, że nie ma sensu mnie namawiać: "Przykro nam, dziękujemy". Żołnierze odwieźli mnie pod dom. A moi koledzy, których nazwiska wymienili, wystąpili w "Dzienniku".

Wychowany w głębokiej niechęci do komunizmu, sercem był po prawej stronie sceny politycznej. Po jesiennych wyborach parlamentarnych pisał na Facebooku:

Drodzy przyjaciele. Jestem znów niezwykle uradowany z powodu bezwzględnego zwycięstwa PiS-u, partii opozycyjnej, która była przez osiem lat na każdym kroku szykanowana i ośmieszana przez rządzących. Serdecznie gratuluję Pani Premier Beacie Szydło, wszystkim ministrom i oczywiście Panu Prezesowi Prawa i Sprawiedliwości Jarosławowi Kaczyńskiemu, wielkiemu strategowi, wizjonerowi i wielkiemu mężowi stanu.

Wcześniej komplementował prezydenta Andrzeja Dudę:

Drodzy przyjaciele (tak zwykł rozpoczynać swoje wpisy na FB - red.). Znów jestem pod dużym wrażeniem przemówienia Prezydenta Andrzeja Dudy na obchodach Święta Wojska Polskiego. Świetna dramaturgia przemówienia, wysoko impostowany głos, nienaganna dykcja i urok osobisty - to rzadka cecha wśród naszych polityków. Panie Prezydencie, gratulacje.

Śmierć

Bogusław Kaczyński, po przebytym w 2007 roku udarze, nie wrócił już w pełni do zdrowia. Jednak rehabilitacja i regularna opieka lekarska sprawiły, że mógł mówić, chodzić i miał siłę pracować. Na jesieni, po pobycie w szpitalu okazało się nawet, że jego organizm jest młodszy, niżby wynikało to z metryki.

Na podstawie atomowych badań lekarskich, czyli bardzo dokładnych, stwierdzono, że mój wiek biologiczny jest o 25 lat młodszy niż ten zapisany w metryce. Ja się tak czuję! Daj Bóg, żeby te badania dobrze rokowały na przyszłość! Ale badania poszczególnych organów i ich wyniki wyglądają bardzo ładnie, więc jestem dobrej myśli - mówił wtedy w rozmowie z "Faktem".

Kilka dni temu dziennikarz przeszedł kolejny udar. "Byłem przekonany, że jego niezwykła wola życia pozwoli mu go przezwyciężyć. Nie udało się" - napisał na Facebooku jego przyjaciel, Tadeusz Deszkiewicz, który poinformował o śmierci przyjaciela. Bogusław Kaczyński zmarł 21 stycznia w wieku 73 lat.

Zawsze najważniejsze było dla mnie docieranie do ludzi z pięknem sztuki, otwieranie ich uszu i oczu na zjawiska nadprzyrodzone, jakimi są partytury muzyczne - mówił półtora roku temu w wywiadzie dla "Tygodnika Przegląd".

Jacek Zalewski

Pobierz darmową aplikację Plotek na telefony z Androidem

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.