Lady Borysewicz: Ni chu*a nie zapłacę!

Ochroniarz dostał od Borysewicza butelką w głowę! Chlew!

Dziś w "Fakcie" przeczytać mogliśmy relację menadżerki Klubu, w którym Jan Borysewicz pobił ochroniarza i rozwalił mu na głowie butelkę!

Borysewicz oparł się o bar i zamówił butelkę 18-letniej whisky... Kiedy barman po nią sięgnął, ten właściwie wyrwał mu ją z rąk. Szybko odkręcił korek i zaczął pić prosto z butelki. Poproszony o zapłacenie zaczął wyzywać kelnerkę od kurew. "Ni chuja nie zapłacę! Wy wiecie kim jestem???"... A potem zaczął uciekać. Jeden z pracowników zagrodził mu drogę. Borysewicz zamachnął się i butelką uderzył go w głowę. Zawiadomiliśmy policję. Poszkodowany pracownik miał wczoraj składać wyjaśnienia, ale ciągle jest w szpitalu - mówi menadżerka klubu Renata Charcińska w "Fakcie"

TO NIE WSZYSTKO! Osoby, które wybrały się na pokaz zorganizowany w klubie Live informują nas, że Jan zachowywał się gorzej niż bydło psując wszystkim imprezę:

Po najbardziej prestiżowych momentach imprezy i nudnych przemówieniach prezesów, na tle przeznaczonym do pracy paparazzich pojawił się Borysewicz osaczony symetrycznie przez dwie niekoniecznie trzeźwe Panie. Towarzystwo wtoczyło się przed obiektywy i swobodnie korzystało ze światła fleszy. Kilka minut później zainteresowanie podwiniętymi sukienkami towarzyszek Borysewicza i jego hojnie składanymi na ustach blondynki i brunetki pocałunkami spadło. Cała trójka postanowiła więc opuścić imprezę, licząc oczywiście na jakieś gratisowe gadżety. Torby z prezentami niestety się nie pojawiły, więc Borysewicz postanowił wyegzekwować należącą mu się w jego przekonaniu butelkę whisky. Gotówki oczywiście nie zaproponował barmanowi, więc o sprawiedliwość zawalczył ochroniarz. Bójka rozegrała się już na zewnątrz klubu, ale później, w szatni na piętrze większość opuszczających lokal gości spotkało ochroniarza trzymającego przy głowie lód.  
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.