Doda wracała właśnie z jednego z koncertów wraz ze swoją menedżerką, gdy na zderzenie czołowe wyjechała wielka ciężarówka. Za kierownicą nie siedziała piosenkarka, co chyba uratowało wszystkim życie - samochód prowadził ochroniarz, który jest zawodowym kierowcą i tylko dzięki jego umiejętnościom wszystkim udało się wyjść z całej sytuacji bez szwanku.
To cud, że żyjemy. To było straszne - mówi Maja Sablewska jednemu z dzienników - Doda czuje się dobrze i nie ma powodu, by odwoływać koncerty.
Kto zawinił? Prawdopodobnie kierowca TIR-a, który wymusił pierwszeństwo na jadącym z naprzeciwka aucie Dody . Skończyło się na lekkim poturbowaniu i strachu.